Zdrada w nowym domu – historia Elżbiety i Pawła

Drzwi do naszego nowego mieszkania zatrzasnęły się z hukiem – ten dźwięk do dziś dzwoni mi w uszach. Stałam na środku salonu, wciąż w kurtce, z kluczami w dłoni, a Paweł, mój mąż, patrzył na mnie z chłodnym dystansem. Jeszcze rano śmialiśmy się razem, planując, gdzie postawimy kanapę. Teraz między nami wisiało coś ciężkiego, czego nie potrafiłam nazwać.

– Elżbieta, musimy porozmawiać – powiedział nagle, nie patrząc mi w oczy.

– O czym? – zapytałam, czując jak serce zaczyna mi walić.

– O nas. O tym wszystkim. O mojej rodzinie…

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo zadzwonił domofon. To byli jego rodzice – Halina i Zygmunt. Przyjechali bez zapowiedzi z małego miasteczka pod Białymstokiem. Zawsze byli chłodni wobec mnie, ale tego dnia ich spojrzenia były lodowate jak nigdy.

– No, Elżbieto, widzę, że się urządziłaś – rzuciła Halina z przekąsem, rozglądając się po świeżo pomalowanych ścianach.

– To nasze mieszkanie – odpowiedziałam spokojnie.

– Nasze? – Zygmunt prychnął. – Paweł kupił je za swoje pieniądze.

Poczułam ukłucie niepokoju. Przecież połowa pieniędzy pochodziła z mojej sprzedaży mieszkania po babci. Ale nie chciałam zaczynać kłótni przy wejściu.

Kolacja była nieznośna. Halina cały czas rzucała złośliwe uwagi o mojej pracy (jestem nauczycielką polskiego w liceum), o tym, że nie gotuję tak jak ona, że nie mamy jeszcze dzieci. Paweł milczał. W końcu nie wytrzymałam:

– Może powinniście już jechać do hotelu?

Halina spojrzała na mnie z pogardą:

– Nie martw się, Elżbieto. Niedługo sama się stąd wyniesiesz.

Zamarłam. Paweł odsunął talerz i wyszedł do sypialni. Poszłam za nim.

– Co to miało znaczyć? – syknęłam przez zaciśnięte zęby.

– Oni… wiedzą o czymś, czego ty nie wiesz – powiedział cicho.

– O czym?

– O Kindze.

Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Kinga? Jaka Kinga?

– Paweł…

– Byłem z nią zanim cię poznałem. Mamy syna. Ale to już przeszłość…

Zatoczyłam się na łóżko jakby ktoś uderzył mnie w twarz.

– Przeszłość?! Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś?

– Bałem się, że odejdziesz.

Wybiegłam z mieszkania na klatkę schodową i zaczęłam płakać. Przez chwilę miałam ochotę zadzwonić do mamy, ale wiedziałam, co usłyszę: „A nie mówiłam?”. Moja mama nigdy nie akceptowała Pawła. Uważała go za cwaniaka bez ambicji. Ojciec był bardziej wyrozumiały, ale od śmierci babci zamknął się w sobie i rzadko się odzywał.

Następnego dnia Paweł wrócił późno z pracy. W mieszkaniu panowała cisza. Usiadł naprzeciwko mnie przy stole.

– Elżbieta… Przepraszam. Chcę być z tobą. Kinga mieszka teraz za granicą, syna widuję raz na kilka miesięcy…

– Nie chodzi o Kingę! Chodzi o to, że mnie okłamałeś! – krzyknęłam.

Wtedy zadzwoniła moja siostra, Agata.

– Ela, mama jest w szpitalu. Zasłabła po twoim telefonie wczoraj wieczorem…

Poczułam się winna wszystkiemu. Pojechałam do szpitala jeszcze tej samej nocy. Mama leżała blada na łóżku.

– Córeczko… wiedziałam, że ten facet cię skrzywdzi – wyszeptała słabo.

Agata patrzyła na mnie z wyrzutem:

– Zawsze musisz wszystko robić po swojemu! Mogłaś posłuchać mamy!

Wróciłam do pustego mieszkania nad ranem. Paweł spał na kanapie. Przez kilka dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. W pracy ledwo dawałam radę prowadzić lekcje – uczniowie pytali, czy wszystko w porządku.

W weekend przyjechała Kinga. Stała pod naszym blokiem z chłopcem o jasnych włosach.

– Muszę porozmawiać z Pawłem – powiedziała zimno.

Nie chciałam jej wpuścić do środka, ale chłopiec spojrzał na mnie wielkimi oczami.

– Jestem Kuba – powiedział cicho.

Paweł wyszedł na klatkę schodową i rozmawiali długo szeptem. Potem Kinga wróciła do samochodu i odjechała bez słowa.

Wieczorem Paweł powiedział:

– Muszę płacić alimenty. Kinga straciła pracę za granicą i wraca do Polski. Kuba będzie tu częściej…

Poczułam się jak intruz we własnym domu. Zadzwoniłam do Agaty:

– Mogę przenocować u was?

– Jasne, ale mama nie chce cię widzieć…

Spałam na rozkładanej kanapie u siostry przez tydzień. Agata codziennie powtarzała:

– Rozwiedź się z nim! Znajdziesz kogoś lepszego!

Ale ja nie umiałam podjąć decyzji. Kochałam Pawła mimo wszystko. Wróciłam do mieszkania i zobaczyłam go siedzącego przy stole z Kubą na kolanach.

– Elżbieta… Proszę cię… Daj mi jeszcze jedną szansę – błagał Paweł.

Patrzyłam na niego długo w milczeniu. W końcu powiedziałam:

– Nie wiem czy potrafię ci jeszcze zaufać.

Przez kolejne tygodnie próbowałam żyć normalnie. W pracy udawałam uśmiechniętą nauczycielkę, wieczorami płakałam w poduszkę. Mama wyszła ze szpitala i zadzwoniła:

– Wróć do domu, córeczko. Tu zawsze będziesz bezpieczna.

Ale ja zostałam w naszym mieszkaniu – moim mieszkaniu – bo połowa należała do mnie i nie zamierzałam oddać jej bez walki.

Pewnego dnia Paweł przyszedł późno i powiedział:

– Kinga chce wrócić do mnie dla dobra Kuby…

Zamarłam.

– A ty czego chcesz?

Milczał długo.

– Nie wiem…

Spakowałam jego rzeczy i wystawiłam walizkę za drzwi.

Dziś jestem sama w przestronnym mieszkaniu na obrzeżach miasta. Wieczorami słyszę echo własnych kroków i zastanawiam się: czy lepiej być samotną niż zdradzaną? Czy można jeszcze kiedyś zaufać drugiemu człowiekowi? Co wy byście zrobili na moim miejscu?