„Zamiast sam zająć się dzieckiem, poprosił o pomoc swoją matkę”: Historia o tym, jak zostałam oskarżona o własne zmęczenie
– Grażyna, nie przesadzaj, każda kobieta przez to przechodzi! – głos mojej teściowej odbijał się echem w kuchni, kiedy stałam z synkiem na rękach, próbując jednocześnie ugotować zupę i nie rozpłakać się po raz kolejny tego dnia.
Mój mąż, Tomek, siedział w salonie z telefonem. Nawet nie spojrzał w moją stronę. Od kilku tygodni czułam się jak cień samej siebie. Po porodzie wszystko się zmieniło. Zamiast wsparcia dostałam chłód i obojętność. Tomek wracał z pracy, rzucał torbę w kąt i znikał w swoim świecie. Ja zostawałam sama z płaczącym dzieckiem, nieprzespanymi nocami i narastającym poczuciem winy.
– Może powinnaś bardziej się postarać? – powiedziała kiedyś moja przyjaciółka Anka, gdy żaliłam się jej przez telefon. – Tomek jest zmęczony po pracy, a ty przecież masz urlop macierzyński. To twoje zadanie.
Zadanie? Czy bycie matką to tylko zadanie do odhaczenia na liście? Czy ktoś widzi, jak bardzo jestem zmęczona? Jak bardzo brakuje mi wsparcia? Jak bardzo chciałabym choć na chwilę poczuć się znowu sobą?
Pamiętam dzień, kiedy wszystko się zaczęło. Był piątek, padał deszcz. Mały Michał miał kolki i płakał bez przerwy od rana. Tomek wrócił z pracy i zamiast zapytać, jak się czuję, powiedział tylko:
– Mama przyjedzie jutro i pomoże ci ogarnąć dom.
Zamarłam. Zamiast samemu wziąć syna na ręce, przytulić mnie, powiedzieć: „Damy radę”, on zadzwonił do swojej matki. Czułam się upokorzona. Jakbym była nieudolna, jakbym nie potrafiła być matką.
Teściowa pojawiła się punktualnie o ósmej rano. Weszła bez pukania, rozejrzała się krytycznie po mieszkaniu i od razu zaczęła wydawać polecenia:
– Grażynko, posprzątaj kuchnię, ja zajmę się Michałem. I następnym razem nie zostawiaj tych pieluch w łazience!
Czułam się jak służąca we własnym domu. Z każdym dniem było coraz gorzej. Tomek coraz częściej znikał – raz do kolegi na mecz, raz „na chwilę” do sklepu, która trwała dwie godziny. Ja zostawałam sama z dzieckiem i jego matką.
Próbowałam rozmawiać z Tomkiem:
– Tomek, ja już nie daję rady… Potrzebuję cię tutaj. Potrzebuję twojej pomocy.
– Przecież mama ci pomaga! – odpowiedział zirytowany. – Co jeszcze chcesz?
Chciałam jego obecności. Chciałam czuć się ważna. Chciałam być partnerką, a nie tylko matką jego dziecka i gospodynią domową.
Pewnego wieczoru zadzwoniła Anka.
– Graża, słyszałam od Tomka, że jesteś ostatnio jakaś nerwowa. Może powinnaś trochę odpuścić? On też ma ciężko.
Zatkało mnie. Czy naprawdę wszyscy uważają, że to moja wina? Że jestem złą matką i żoną?
Zaczęłam mieć problemy ze snem. Michał budził się co dwie godziny, a ja leżałam w łóżku i płakałam w poduszkę. Czułam się samotna jak nigdy wcześniej.
Któregoś dnia teściowa przyszła wcześniej niż zwykle. Zastała mnie w piżamie o jedenastej przed południem.
– Grażyna! Co ty wyprawiasz? Dziecko płacze, a ty nawet nie jesteś ubrana! Kiedyś kobiety rodziły po troje dzieci i dawały radę!
Nie wytrzymałam.
– Może kiedyś kobiety miały wsparcie mężów! – krzyknęłam przez łzy.
Teściowa spojrzała na mnie z pogardą.
– Widać, że jesteś słaba. Tomek zasługuje na lepszą żonę.
Tego dnia spakowałam kilka rzeczy i pojechałam do mamy. Michała zabrałam ze sobą. Moja mama przytuliła mnie bez słowa i pozwoliła mi wypłakać się do końca.
Przez kilka dni nie odbierałam telefonów od Tomka. W końcu przyszedł do mamy i zaczął tłumaczyć:
– Przesadzasz. Mama chciała dobrze. Ty zawsze robisz z igły widły.
Spojrzałam mu prosto w oczy:
– Chciałam tylko trochę ciebie. Trochę wsparcia. Chciałam być dla ciebie ważna.
Nie odpowiedział nic. Wyszedł trzaskając drzwiami.
Dziś mija miesiąc odkąd mieszkam u mamy. Tomek dzwoni coraz rzadziej. Teściowa rozpowiada po rodzinie, że jestem leniwa i niewdzięczna. Anka przestała się odzywać.
Czuję się rozdarta między miłością do syna a poczuciem porażki jako żona. Czy naprawdę to wszystko moja wina? Czy każda kobieta musi być silna za dwoje? Czy naprawdę tak wygląda szczęście rodzinne?
Patrzę na śpiącego Michała i zastanawiam się: czy lepiej być samotną matką niż samotną żoną? Czy powinnam walczyć o siebie czy wrócić do życia, które mnie niszczyło?
A wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy to naprawdę moja wina?