Zdecydował się na kogoś innego – historia Magdy z Poznania

– Wyprowadź się. Dzisiaj. – Głos Pawła był zimny jak lód, a jego wzrok wbity w podłogę. Stałam w przedpokoju naszego mieszkania na Jeżycach, z walizką w ręku, drżącymi dłońmi próbując zapiąć kurtkę. Za ścianą słychać było cichy płacz naszej córki, Zosi. Miałam ochotę krzyczeć, błagać, rzucić się na kolana, ale wiedziałam, że to nie ma sensu.

– Paweł, proszę cię… – szepnęłam, czując jak łzy spływają mi po policzkach. – Przecież to wszystko nie musi się tak kończyć…

– Magda, skończ. – W końcu spojrzał mi w oczy. – Zdecydowałem. Kocham kogoś innego. Z Anią będziemy rodziną. Zrozum to wreszcie.

To był cios, który roztrzaskał mnie na tysiące kawałków. Jeszcze miesiąc temu planowaliśmy wakacje nad morzem, śmialiśmy się z Zosią na placu zabaw, a wieczorami oglądaliśmy seriale na Netfliksie. Teraz Paweł patrzył na mnie jak na obcą osobę.

Wyszłam na klatkę schodową, a drzwi za mną zatrzasnęły się z hukiem. Wtedy poczułam się naprawdę sama.

Mój świat runął w ciągu kilku dni. Najpierw były podejrzenia – późne powroty Pawła z pracy, tajemnicze wiadomości na Messengerze, perfumy na jego koszuli, których nie używałam. Potem była kłótnia przy stole u mojej mamy.

– Magda, co się dzieje? – zapytała mama, kiedy Paweł po raz kolejny wyszedł do łazienki z telefonem.

– Nic… – próbowałam się uśmiechnąć, ale głos mi zadrżał.

– Przestań udawać! – wtrąciła się moja siostra, Marta. – On cię zdradza! Wszyscy to widzą!

– Marta! – syknęłam przez zaciśnięte zęby.

– A co? Mam milczeć? – Marta spojrzała na mnie z wyrzutem. – Od miesięcy jesteś cieniem samej siebie! Mama płacze po nocach, bo nie wie jak ci pomóc!

Mama zaczęła szlochać. Ojciec wyszedł z kuchni i rzucił tylko:

– Paweł to tchórz. Zawsze był.

Wtedy jeszcze próbowałam go bronić. Wmawiałam sobie, że to tylko kryzys, że może ja coś robię źle. Przecież byłam dobrą żoną: gotowałam obiady, dbałam o dom, zajmowałam się Zosią i pracowałam na pół etatu w bibliotece uniwersyteckiej. Ale Paweł coraz częściej znikał z domu.

Prawda wyszła na jaw tydzień później. Znalazłam w jego kurtce klucze do mieszkania na Wildzie i rachunek za kolację dla dwóch osób w drogiej restauracji.

– To nie tak jak myślisz… – zaczął Paweł, kiedy go skonfrontowałam.

– To jak? – krzyknęłam. – Że od miesięcy sypiasz z Anią? Że planujesz z nią dziecko?

Zamilkł. Wtedy już wiedziałam wszystko.

Najgorsze przyszło później: rozmowy z rodzicami Pawła. Teściowa zadzwoniła do mnie dwa dni po rozstaniu.

– Magda… musisz zrozumieć Pawła. On jest młody, chce być szczęśliwy…

– A ja? Ja nie zasługuję na szczęście? – zapytałam przez łzy.

– Ty zawsze byłaś taka… wymagająca. Może powinnaś być bardziej wyrozumiała?

Rzuciłam słuchawką o stół.

Zosia płakała codziennie wieczorem. Miała dopiero pięć lat i nie rozumiała, dlaczego tata już nie mieszka z nami.

– Mamusiu, kiedy tata wróci? – pytała cicho przed snem.

– Nie wiem, kochanie… Tata teraz mieszka gdzie indziej…

– Czy to przeze mnie? – Jej wielkie oczy były pełne łez.

Serce mi pękało za każdym razem.

Rodzina podzieliła się na dwa obozy: moi rodzice i siostra byli po mojej stronie, teściowie po stronie Pawła. Każde spotkanie kończyło się awanturą.

– Powinnaś walczyć o alimenty! – krzyczała Marta.

– Nie chcę pieniędzy od niego! Chcę tylko spokoju!

– Spokoju? On cię zostawił dla młodszej! Pozwolisz mu tak po prostu odejść?

Nie miałam już siły walczyć.

W pracy wszyscy patrzyli na mnie ze współczuciem. Koleżanka z biblioteki, Basia, próbowała mnie pocieszać:

– Magda, jesteś silna. Dasz radę!

Ale ja czułam się jak wrak człowieka. Przestałam jeść, spać, schudłam dziesięć kilo w miesiąc. Każdy dzień był walką o przetrwanie.

Najgorsze były weekendy bez Zosi. Paweł zabierał ją do Ani i wracała do domu rozpromieniona:

– Mamusiu, Ania ma kota! I robi najlepsze naleśniki!

Czułam zazdrość i ból. Bałam się, że stracę córkę także emocjonalnie.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Ania.

– Magda… chciałam tylko powiedzieć… Nie chciałam nikomu zabierać rodziny…

– To po co to zrobiłaś? – zapytałam zimno.

– Zakochałam się w Pawle…

Rozłączyłam się bez słowa.

Po kilku miesiącach zaczęły się kolejne problemy: Paweł spóźniał się z alimentami, a teściowa przestała dzwonić do Zosi na urodziny. Moja mama zachorowała na serce ze stresu.

Któregoś dnia ojciec powiedział:

– Magda, musisz żyć dalej. Dla siebie i dla Zosi.

Nie wiedziałam jak to zrobić.

Przełom nastąpił niespodziewanie. Pewnego wieczoru Zosia przytuliła się do mnie i powiedziała:

– Mamusiu, jesteś najlepsza na świecie! Nawet jeśli tata ma nową panią…

Poczułam wtedy pierwszy raz od miesięcy coś na kształt nadziei.

Zaczęłam powoli wracać do życia: zapisałam się na jogę, zaczęłam spotykać się z koleżankami ze studiów, nawet poszłam na randkę z Michałem – samotnym tatą z przedszkola Zosi. Było niezręcznie i śmiesznie zarazem; pierwszy raz od lat ktoś patrzył na mnie z podziwem.

Rodzina powoli zaczęła akceptować nową sytuację. Marta przeprosiła za swoje krzyki:

– Bałam się o ciebie… Ale widzę, że dajesz radę.

Mama zaczęła zdrowieć, a ojciec częściej zabierał Zosię na spacery do parku Sołackiego.

Paweł czasem dzwonił wieczorami:

– Magda… przepraszam za wszystko…

Nie potrafiłam mu wybaczyć, ale przestałam już nienawidzić.

Dziś mija rok od tamtego dnia, kiedy wyrzucił mnie z mieszkania. Nadal boli, ale już inaczej. Mam własne życie i wiem jedno: jestem silniejsza niż kiedykolwiek myślałam.

Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy można jeszcze zaufać? Czy miłość naprawdę istnieje? A może najważniejsze to nauczyć się kochać samą siebie?

Co Wy o tym myślicie? Czy można wybaczyć zdradę i zacząć od nowa?