Wczoraj teściowa zebrała całą rodzinę, by ogłosić podział majątku: Jak żyć, gdy brat męża dostał większość spadku?
Wczoraj wieczorem, kiedy jeszcze nie zdążyłam zdjąć płaszcza po pracy, zadzwoniła do nas teściowa. „Przyjedźcie dziś na osiemnastą. Musimy wszyscy porozmawiać” – powiedziała tonem, który nie znosił sprzeciwu. Spojrzałam na męża, Pawła. W jego oczach zobaczyłam cień niepokoju. „Coś się stało?” – zapytałam cicho. „Nie wiem, ale mama tak nie dzwoni bez powodu” – odpowiedział i już wiedziałam, że wieczór nie będzie zwyczajny.
W domu pani Haliny panowała cisza, jakiej nie pamiętałam od lat. Przy stole siedzieli już: starszy brat Pawła – Artur z żoną i córką, młodsza siostra – Marta z narzeczonym, no i my. Teściowa krzątała się przy kuchence, ale jej ruchy były nerwowe. W końcu usiadła naprzeciwko nas i zaczęła mówić.
– Kochani, jestem już w takim wieku, że muszę pomyśleć o przyszłości. O tym, co po mnie zostanie. Nie chcę, żebyście się potem kłócili. Dlatego dziś rozdam wszystko, co mam.
Zamarliśmy. Artur spojrzał na Pawła z kpiącym uśmieszkiem, Marta ścisnęła dłoń narzeczonego. Ja poczułam, jak serce bije mi szybciej.
– Mieszkanie w centrum Krakowa dostaje Artur – powiedziała teściowa beznamiętnie. – Marta dostaje działkę w Wieliczce i samochód. Paweł… – tu zawahała się na moment – Paweł dostaje domek letniskowy w Bieszczadach i zegarek po ojcu.
Zapadła cisza. Artur aż się rozpromienił. Marta była wyraźnie zadowolona. Paweł… Paweł siedział nieruchomo, jakby ktoś go uderzył w twarz.
– Mamo… – zaczął cicho – Przecież zawsze mówiłaś, że mieszkanie jest dla mnie. To ja przez lata ci pomagałem, remontowałem wszystko, jeździłem z tobą do lekarzy…
Teściowa spojrzała na niego chłodno.
– Artur ma rodzinę na utrzymaniu. Ty masz dobrą pracę i własne mieszkanie z Anią. Nie potrzebujesz więcej.
Poczułam, jak robi mi się gorąco ze złości i bezsilności. Przez lata słyszałam tylko: „Paweł to złote dziecko”, „Paweł zawsze pomoże”, „Paweł jest odpowiedzialny”. A teraz? Teraz okazało się, że to wszystko nic nie znaczy.
Artur od razu zaczął wyliczać:
– No widzisz, Paweł? Zawsze miałeś łatwiej! Mama tylko wyrównuje szanse.
Paweł zacisnął pięści pod stołem.
– Łatwiej? To ja przez pięć lat oddawałem połowę pensji na remont mieszkania mamy! Ty nawet nie przyjeżdżałeś na święta!
Artur wzruszył ramionami.
– Ale to twoja decyzja była.
Marta wtrąciła się nagle:
– Przestańcie! Mama ma prawo zrobić z majątkiem co chce.
Patrzyłam na Pawła i widziałam w nim rozpacz dziecka, które właśnie straciło poczucie bezpieczeństwa. Po powrocie do domu długo siedzieliśmy w milczeniu. W końcu powiedział:
– Wiesz co boli najbardziej? Że nawet nie zapytała mnie o zdanie. Że wszystko już postanowiła za moimi plecami.
Próbowałam go pocieszyć:
– Może jeszcze zmieni zdanie? Może porozmawiasz z nią spokojnie?
Ale on tylko pokręcił głową:
– Nie chcę już niczego od niej. Nie chodzi o pieniądze czy mieszkanie. Chodzi o to, że poczułem się jak ktoś obcy w tej rodzinie.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie Marta.
– Anka, nie bądź zła na mamę. Ona naprawdę chce dobrze. Artur jest w trudnej sytuacji…
Nie wytrzymałam:
– A my niby nie mamy problemów? Kredyt na mieszkanie, dwójka dzieci, praca po nocach… Ale nikt nas nie pyta o nic!
Marta westchnęła:
– Wiem… Ale mama zawsze miała słabość do Artura. On potrafi ją omotać.
Zrozumiałam wtedy coś ważnego: w tej rodzinie sprawiedliwość nigdy nie była najważniejsza. Liczyły się układy, sympatie i stare żale.
Od tamtej pory nasze relacje z teściową są chłodne. Paweł unika spotkań rodzinnych. Dzieci pytają: „Czemu nie jedziemy do babci?”. A ja nie umiem im odpowiedzieć inaczej niż: „Bo czasem dorośli się kłócą”.
Czuję żal i bezsilność. Bo wiem, że tego już się nie naprawi. Że nawet jeśli Paweł kiedyś wybaczy matce, to rana zostanie na zawsze.
Wieczorami zastanawiam się: czy naprawdę majątek jest ważniejszy od miłości i szacunku? Czy rodzice mają prawo decydować o naszym życiu tak bezwzględnie?
Może wy mi powiecie: jak żyć po czymś takim? Czy można jeszcze odbudować rodzinę po takiej niesprawiedliwości?