Myślałam, że mąż mnie zdradza… Dopóki nie śledziłam go i nie odkryłam jego podwójnego życia
Wszystko zaczęło się w ten piątkowy wieczór, kiedy wrócił do domu później niż zwykle. Znowu. Siedziałam przy kuchennym stole, udając, że czytam gazetę, ale w rzeczywistości śledziłam każdy jego ruch. Wszedł cicho, jakby nie chciał mnie obudzić, choć dobrze wiedział, że nie śpię. – Cześć, Anka – rzucił beznamiętnie, nawet na mnie nie patrząc. – Cześć – odpowiedziałam równie chłodno. W powietrzu wisiała cisza, która bolała bardziej niż najgorsza kłótnia.
Od miesięcy czułam, że coś jest nie tak. Michał był inny – zamknięty w sobie, nieobecny. Kiedyś rozmawialiśmy godzinami, śmialiśmy się z głupot, planowaliśmy przyszłość. Teraz wracał późno, telefon miał zawsze przy sobie, a kiedy dzwonił ktoś z pracy, wychodził na balkon albo do łazienki. Zaczęłam podejrzewać najgorsze. Moja mama powtarzała: „Facet jak zaczyna się ukrywać z telefonem, to na pewno coś kręci”.
Próbowałam z nim rozmawiać. – Michał, czy wszystko w porządku? – pytałam wieczorami. – Tak, po prostu dużo pracy – odpowiadał i odwracał się do ściany. W końcu przestałam pytać. Zaczęłam szukać dowodów.
Przeglądałam jego kieszenie, sprawdzałam historię połączeń w telefonie, nawet próbowałam podglądać go na Facebooku. Nic. Zero śladów. Ale przecież nie da się tak po prostu zmienić z dnia na dzień bez powodu! Moja siostra Magda dolewała oliwy do ognia: – Anka, on cię zdradza. Mówię ci jak babcię kocham! Każdy facet tak robi.
Wtedy postanowiłam go śledzić. W sobotę rano powiedział, że musi jechać do biura po jakieś dokumenty. Było coś dziwnego w jego głosie – jakby sam nie wierzył w to, co mówi. Ubrałam się szybko i po pięciu minutach byłam już w samochodzie za nim. Jechał przez pół miasta na Prądnik Biały – dzielnicę, gdzie nie mieliśmy żadnych znajomych ani rodziny.
Zatrzymał się pod blokiem z wielkiej płyty. Siedziałam w aucie i patrzyłam jak wysiada, rozgląda się nerwowo i znika za drzwiami klatki schodowej. Serce waliło mi jak młotem. Wyobrażałam sobie wszystko: kochankę czekającą na niego w seksownej bieliźnie, dzieci bawiące się w drugim pokoju…
Czekałam pół godziny. W końcu wyszedł – sam. Wyglądał na zmęczonego i… smutnego? Pojechał dalej na Kazimierz. Tam zaparkował pod małą kamienicą i wszedł do środka. Tym razem zebrałam się na odwagę i poszłam za nim.
Weszłam po schodach na drugie piętro i usłyszałam głosy zza drzwi numer 7. Ktoś płakał. Ktoś inny mówił cicho: – Spokojnie, damy radę…
Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Michał. Zamarliśmy oboje.
– Anka?! Co ty tu robisz?!
– To ja powinnam zapytać! Kim ona jest?!
Za Michałem stała starsza kobieta z podpuchniętymi oczami i młody chłopak o kulach.
– To moja matka i brat – powiedział cicho Michał.
Zatkało mnie.
– Twoja matka? Przecież mówiłeś, że nie masz kontaktu z rodziną!
– Bo nie chciałem cię w to mieszać…
Weszliśmy do środka. W mieszkaniu panował bałagan i bieda aż piszczała. Kobieta spojrzała na mnie nieufnie.
– To twoja żona? – spytała.
– Tak, mamo.
– Dzień dobry… – wydukałam.
Michał usiadł przy stole i zaczął mówić:
– Mój brat Paweł miał wypadek dwa lata temu. Od tamtej pory nie chodzi do pracy, ledwo daje radę chodzić do szkoły. Mama straciła pracę przez pandemię i ledwo wiążą koniec z końcem. Pomagam im finansowo od miesięcy…
Patrzyłam na niego jak na obcego człowieka.
– Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?
– Bo bałem się twojej reakcji! Bałem się, że uznasz ich za pasożytów albo że będziesz miała pretensje o pieniądze…
Wtedy odezwała się jego matka:
– Nie chcieliśmy być ciężarem dla waszego małżeństwa… Michał zawsze był dobrym synem.
Poczułam się jak najgorsza żona świata. Przez tyle miesięcy podejrzewałam go o zdradę, a on po prostu próbował ratować swoją rodzinę przed nędzą i upokorzeniem.
Wróciliśmy do domu w milczeniu. Wieczorem wybuchła awantura:
– Myślisz, że jestem idiotką?! Przez pół roku żyjesz podwójnym życiem! Nawet nie miałam pojęcia o twojej rodzinie!
– A ty myślisz, że łatwo było mi to ukrywać?! Codziennie umierałem ze strachu przed twoją reakcją!
Płakaliśmy oboje. Następnego dnia zadzwoniła Magda:
– I co? Przyłapałaś go?
– Tak… Ale nie tak jak myślałyśmy.
Opowiedziałam jej wszystko.
– No to masz problem…
Przez kolejne tygodnie próbowałam poukładać sobie wszystko w głowie. Michał coraz częściej zabierał mnie do swojej matki i brata. Pomagałam im gotować obiady, załatwiać sprawy urzędowe. Z czasem zaczęliśmy rozmawiać o wspólnej przyszłości – także z jego rodziną.
Ale rysa została. Czułam żal i złość – na siebie za brak zaufania i na niego za tajemnice.
Pewnego wieczoru usiedliśmy razem przy stole.
– Michał… Czy my jeszcze umiemy być razem?
Spojrzał mi prosto w oczy:
– Chcę spróbować od nowa. Ale tym razem bez sekretów.
Nie wiem, czy kiedykolwiek mu całkiem wybaczę te miesiące kłamstw. Ale wiem jedno: czasem prawda jest trudniejsza do zaakceptowania niż najgorsza podejrzewana zdrada.
Czy można odbudować zaufanie po czymś takim? Czy wy bylibyście w stanie wybaczyć taką tajemnicę?