Zdrada wśród czterech ścian: Czy naprawdę powinnam była słuchać mamy?

— Nie wpuszczaj nigdy samotnej przyjaciółki do domu, kiedy twój mąż jest w środku — powtarzała mi mama, odkąd tylko zaczęłam rozumieć, czym jest dom. Zawsze wydawało mi się to przesadą, reliktem jej pokolenia. Przewracałam oczami, kiedy mówiła to po raz setny, a ona tylko wzdychała ciężko i patrzyła na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem.

Teraz siedzę na podłodze w kuchni, oparta o zimną szafkę, z głową w dłoniach. W pokoju obok mój synek, Staś, śpi spokojnie w łóżeczku. W powietrzu unosi się zapach kawy i… czegoś jeszcze. Czegoś gorzkiego, co nie daje mi spokoju od kilku dni.

— Aniu, wszystko w porządku? — zapytała wtedy Kasia, kiedy przyszła do mnie po raz pierwszy od miesięcy. Byłam świeżo po porodzie, zmęczona, roztrzęsiona. Mąż, Tomek, pracował zdalnie z domu. Kasia przyniosła ciasto i uśmiech, którego tak bardzo mi brakowało.

— Tak, tylko… nie spałam całą noc — odpowiedziałam, próbując się uśmiechnąć. — Wejdź, rozgość się.

Nie myślałam wtedy o maminych słowach. Potrzebowałam rozmowy, kogoś, kto nie będzie oceniał moich podkrążonych oczu i rozczochranych włosów. Kasia była moją przyjaciółką od liceum. Zawsze mogłam na nią liczyć.

Tomek wyszedł z gabinetu po kawę. Przywitał się z Kasią uprzejmie, wymienili kilka zdań o pogodzie i pracy. Nic niezwykłego. Ale kiedy wrócił do siebie, zauważyłam coś dziwnego w spojrzeniu Kasi. Jakby przez chwilę była gdzie indziej.

Zignorowałam to. Przecież to tylko moja wyobraźnia — tłumaczyłam sobie. Ale potem zaczęły się drobne rzeczy: Kasia coraz częściej dzwoniła, pytała, czy może wpaść na kawę. Tomek coraz częściej wychodził z gabinetu podczas jej wizyt. Śmiali się razem z rzeczy, których nie rozumiałam. Czułam się jak piąte koło u wozu we własnym domu.

Pewnego dnia usłyszałam ich śmiech zza drzwi kuchni. Stałam tam chwilę, zanim weszłam. Zamilkli natychmiast.

— Co takiego śmiesznego? — zapytałam z wymuszonym uśmiechem.

— A nic, Tomek opowiadał o swoim szefie — odpowiedziała Kasia szybko.

Zaczęłam obserwować ich ukradkiem. Każdy gest Kasi wydawał mi się przesadnie swobodny, każdy uśmiech Tomka — za szeroki. Czułam się jak paranoiczka. Przecież to niemożliwe! Przecież ufam im obojgu…

Ale wtedy przypomniały mi się słowa mamy. Jej historia — ta, której nigdy nie chciała mi do końca opowiedzieć. Wiem tylko tyle, że jej najlepsza przyjaciółka z młodości rozbiła jej małżeństwo. Mama nigdy nie wybaczyła ani jej, ani sobie.

Pewnej nocy nie mogłam spać. Staś płakał co godzinę, a Tomek przewracał się z boku na bok. Wzięłam telefon i napisałam do Kasi: „Możesz jutro wpaść? Potrzebuję pogadać”. Odpisała natychmiast: „Jasne! Będę po 11”.

Następnego dnia czekałam na nią z duszą na ramieniu. Tomek miał ważną wideokonferencję i zamknął się w gabinecie. Kasia przyszła znowu z ciastem i szerokim uśmiechem.

— Aniu… wszystko dobrze? Wyglądasz na zmęczoną — zaczęła ostrożnie.

— Kasia… muszę cię o coś zapytać — powiedziałam cicho.

Spojrzała na mnie zdziwiona.

— Czy… czy coś jest między tobą a Tomkiem? — wyrzuciłam z siebie jednym tchem.

Zamarła na sekundę. Potem wybuchła śmiechem.

— Zwariowałaś? Anka! Przecież to twój mąż! — powiedziała głośno, ale jej oczy były inne niż zwykle. Unikała mojego wzroku.

Nie uwierzyłam jej. Coś we mnie pękło. Kiedy wyszła, przeszukałam telefon Tomka. Znalazłam wiadomości: „Dzięki za dzisiaj :)”, „Miło było pogadać”, „Nie mów Ani”.

Serce waliło mi jak młotem. Zderzyłam się z własnym lękiem i przeszłością mojej matki. Czy naprawdę powinnam była słuchać jej przestrogi?

Wieczorem usiadłam z Tomkiem przy stole.

— Musimy porozmawiać — powiedziałam stanowczo.

Patrzył na mnie długo w milczeniu.

— Aniu… nic się nie stało między mną a Kasią — zaczął powoli. — Po prostu… ona rozumiała mnie lepiej niż ty ostatnio. Ty byłaś ciągle zmęczona, rozdrażniona… Ja też czułem się samotny.

Poczułam się zdradzona podwójnie: przez niego i przez nią. Przez własną naiwność i przez to, że nie potrafiłam być dla niego wsparciem wtedy, kiedy tego potrzebował.

Nie wiem jeszcze, co dalej będzie z naszym małżeństwem ani z moją przyjaźnią z Kasią. Wiem tylko jedno: czasem przestrogi naszych matek są echem ich własnych ran i lęków… ale czy to znaczy, że mamy je ignorować?

Czy można naprawdę zaufać drugiemu człowiekowi? A może każda bliskość niesie w sobie cień zdrady?