Mama poprosiła nas o pomoc w opłaceniu rachunków za ogrzewanie, ale prawda okazała się zupełnie inna

– Aniu, czy mogłabyś mi pomóc z rachunkami za ogrzewanie tej zimy? – głos mamy był cichy, jakby wstydliwy, a ja poczułam znajome ukłucie niepokoju. To nie był pierwszy raz, kiedy dzwoniła z prośbą o pieniądze, ale tym razem coś w jej tonie sprawiło, że serce zaczęło mi bić szybciej.

– Mamo, oczywiście. Porozmawiam z Michałem i dam ci znać – odpowiedziałam, choć już wiedziałam, że nie będę musiała go długo przekonywać. Michał zawsze powtarzał, że rodzina jest najważniejsza.

Po odłożeniu słuchawki zadzwoniłam do mojej siostry, Magdy. – Magda, mama dzwoniła do ciebie? Też prosiła o pieniądze na ogrzewanie?

– Tak, wczoraj. Powiedziała, że nie daje sobie rady po śmierci taty. Wiesz, że nie mam teraz lekko, ale coś jej przeleję – usłyszałam w słuchawce zmęczony głos siostry.

Obiecałyśmy sobie, że będziemy się konsultować w sprawie pomocy mamie. W końcu to nasza mama – nie możemy jej zostawić samej. Przez kolejne tygodnie regularnie przelewałyśmy jej pieniądze. Każda z nas po kilkaset złotych miesięcznie. Mama dziękowała, zapewniała, że wszystko idzie na rachunki i opał. Zbliżała się jesień, a ja czułam ulgę, że mama nie będzie marzła w swoim małym domku pod Radomiem.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie sąsiadka mamy, pani Zofia. – Aniu, przepraszam, że się wtrącam, ale czy twoja mama mówiła ci o tych młodych ludziach, którzy ostatnio u niej bywają?

Zamarłam. – Jakich ludziach?

– No… taki chłopak i dziewczyna. Często przychodzą wieczorami. Czasem wychodzą razem z twoją mamą do miasta…

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Po rozmowie długo siedziałam w ciszy. Czy mama kogoś poznała? Może to dobrze? Ale dlaczego nic nam nie powiedziała?

Następnego dnia zadzwoniłam do Magdy.

– Słuchaj, pani Zofia mówiła mi coś dziwnego… U mamy bywają jacyś młodzi ludzie. Wiesz coś o tym?

– Nic mi nie mówiła. Może to jacyś znajomi? Albo pomaga komuś? – Magda próbowała racjonalizować sytuację.

Postanowiłyśmy pojechać do mamy bez zapowiedzi. Wzięłam Michała i dzieciaki, Magda zabrała swojego męża Pawła. Po drodze czułam narastający niepokój.

Gdy weszliśmy do domu mamy, powitała nas zaskoczona i wyraźnie spięta.

– Co wy tu robicie? – zapytała nerwowo.

– Przyjechaliśmy zobaczyć, jak sobie radzisz – odpowiedziałam spokojnie.

W domu panował dziwny rozgardiasz. Na stole leżały dwie puste butelki po winie i kilka kubków po kawie. W kącie stały dwie torby podróżne.

– Mamo… kto tu mieszka? – zapytała Magda.

Mama spuściła wzrok. – To… to tylko znajomi. Pomagam im trochę. Nie mają gdzie mieszkać.

– A nasze pieniądze? – zapytałam ostrożnie.

Mama zacisnęła usta. – Część idzie na rachunki… część im daję na jedzenie.

Zrobiło się cicho. Michał spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

– Mamo, dlaczego nam nie powiedziałaś? Przecież mogłyśmy ci pomóc inaczej! – głos Magdy drżał ze złości i rozczarowania.

Mama usiadła ciężko na krześle.

– Nie chciałam was martwić… Oni są młodzi, pogubieni… Ona uciekła z domu przed ojcem alkoholikiem, on stracił pracę i spał na dworcu…

Poczułam mieszankę współczucia i gniewu. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć.

– Ale mamo… My też mamy swoje rodziny! Pomagamy ci z myślą o tobie! – wybuchłam w końcu.

Mama rozpłakała się.

– Przepraszam… Po śmierci taty czuję się taka samotna… Oni przynoszą trochę życia do tego domu…

Magda wyszła na ganek, trzaskając drzwiami. Michał próbował mnie uspokoić.

Wieczorem usiedliśmy wszyscy przy stole. Mama opowiedziała nam całą historię: jak poznała Olę i Kamila na przystanku autobusowym; jak zaprosiła ich na herbatę; jak zostali na noc; jak zaczęli traktować ją jak własną babcię.

– Wiem, że was zawiodłam… Ale nie umiałam odmówić pomocy – szeptała mama przez łzy.

Magda patrzyła na nią twardo:

– Mamo, rozumiem twoje serce. Ale musisz być szczera z nami. Nie możesz narażać siebie ani nas na takie sytuacje.

Przez kolejne dni próbowałyśmy znaleźć rozwiązanie. Zaproponowałyśmy Oli i Kamilowi pomoc w znalezieniu pracy i wynajmie pokoju. Mama obiecała być z nami szczera w przyszłości.

Ale coś się zmieniło. Zaufanie zostało nadszarpnięte. Czułam żal i smutek – do mamy, do siebie, do całej tej sytuacji.

Dziś wiem jedno: rodzina to nie tylko krew i wspólne zdjęcia na ścianie. To też trudne rozmowy i rozczarowania. Czy można odbudować zaufanie po takim kłamstwie? Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między sercem a rozsądkiem?