Prawdziwy mężczyzna – historia, która zmieniła moje życie

Już od progu wiedziałam, że coś jest nie tak. W powietrzu wisiała cisza, która bolała bardziej niż najgłośniejszy krzyk. Wróciłam wcześniej z pracy, bo szefowa pozwoliła mi wyjść po tym, jak zobaczyła łzy w moich oczach – nie pierwszy raz zresztą. Przekręciłam klucz w zamku i weszłam do mieszkania pachnącego kawą i perfumami, których nigdy nie używałam. Zamarłam. W salonie stały dwie filiżanki, a na kanapie leżała damska apaszka. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe.

– Michał? – zawołałam cicho, choć przecież wiedziałam, że nie jestem sama.

Z sypialni dobiegły mnie stłumione głosy. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam ich – mojego męża Michała i moją najlepszą przyjaciółkę, Kingę. Ich spojrzenia pełne były strachu i wstydu, ale to ja czułam się naga i upokorzona.

– To nie tak jak myślisz… – zaczął Michał, ale Kinga tylko spuściła głowę.

– Wyjdźcie – powiedziałam zimno. – Oboje. Natychmiast.

Nie pamiętam, jak długo siedziałam potem na podłodze, tuląc do piersi poduszkę i próbując powstrzymać szloch. W głowie miałam tylko jedno pytanie: dlaczego? Przecież byliśmy razem od liceum, przeszliśmy przez tyle trudnych chwil – śmierć mojego taty, jego bezrobocie, narodziny naszego syna Antosia. Myślałam, że jesteśmy silni.

Wieczorem Michał wrócił. Próbował tłumaczyć się, przepraszać, płakał nawet. Ale ja już nie byłam tą samą kobietą co rano.

– Jak mogłeś? Z moją przyjaciółką? – wykrzyczałam mu prosto w twarz.

– To był błąd… Ja… czuję się samotny… Ty ciągle jesteś zmęczona, nie rozmawiamy…

– A myślisz, że ja nie jestem samotna? Że nie tęsknię za tobą? Ale nie zdradzam cię z twoim kumplem!

Wyszedł trzaskając drzwiami. Zostałam sama z Antosiem, który spał w swoim pokoju nieświadomy tego, że jego świat właśnie się rozpada.

Następnego dnia zadzwoniła mama.

– Słyszałam od cioci Eli… Co się stało?

– Michał mnie zdradził. Z Kingą.

– O Boże… Ale może przesadzasz? Może to tylko chwila słabości? Dziecko potrzebuje ojca…

– Mamo! Nie każ mi tego znosić dla pozorów! – krzyknęłam przez łzy.

Mama westchnęła ciężko.

– Wiesz, że w naszym domu też nie było idealnie. Ale wytrwałam dla was. Może powinnaś spróbować wybaczyć?

Zawiesiłam słuchawkę. Nie chciałam słuchać tych rad. Wiedziałam jedno: nie chcę być kobietą, która poświęca siebie dla świętego spokoju.

Przez kolejne dni Michał próbował wracać. Pisał SMS-y, dzwonił, zostawiał kwiaty pod drzwiami. Antoś pytał:

– Mamo, kiedy tata wróci do domu?

– Nie wiem, kochanie…

W pracy szefowa patrzyła na mnie ze współczuciem.

– Może weź kilka dni wolnego? – zaproponowała.

Ale ja musiałam pracować. Musiałam zarabiać na czynsz, przedszkole, jedzenie. Michał płacił alimenty, ale to było za mało na życie w Warszawie.

Najgorsze były weekendy. Wtedy Antoś jechał do ojca. Wracał milczący, zamknięty w sobie.

– Co robiliście z tatą?

– Była tam jakaś pani Kinga…

Serce mi pękało. Wiedziałam, że muszę być silna dla syna. Ale wieczorami płakałam w poduszkę.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Kinga.

– Przepraszam… Nie wiem, co mi odbiło… Straciłam wszystko…

– Ja też – odpowiedziałam chłodno i rozłączyłam się.

Rodzina Michała zaczęła mnie obwiniać.

– Gdybyś bardziej dbała o męża… Gdybyś była mniej zasadnicza…

Czułam się osaczona. Nawet własna siostra powiedziała:

– Może powinnaś mu wybaczyć? Dla Antosia?

Ale ja już nie potrafiłam patrzeć na Michała bez bólu.

Minęły miesiące. Nauczyłam się żyć sama. Zaczęłam chodzić na terapię. Poznałam inne samotne matki – Magdę z sąsiedztwa i Olę z pracy. Spotykałyśmy się na kawie, opowiadałyśmy sobie swoje historie. Okazało się, że nie jestem jedyna.

Pewnego dnia Antoś zapytał:

– Mamo, czy tata jest złym człowiekiem?

Przytuliłam go mocno.

– Nie jest zły. Po prostu popełnił błąd. Ale pamiętaj: prawdziwy mężczyzna to taki, który bierze odpowiedzialność za swoje czyny i nigdy nie zostawia tych, których kocha.

Z czasem zaczęłam odzyskiwać spokój. Zaczęłam biegać po parku, zapisałam się na kurs angielskiego online. Po roku od rozwodu spotkałam Pawła – ojca samotnie wychowującego córkę po śmierci żony. Był czuły, troskliwy i nigdy nie oceniał mojej przeszłości.

Moja mama zaakceptowała mój wybór dopiero wtedy, gdy zobaczyła mnie szczęśliwą.

– Wiesz co? Może miałaś rację – powiedziała pewnego dnia przy herbacie. – Może lepiej być samą niż z kimś tylko dla pozorów.

A ja patrząc na Antosia i Pawła pomyślałam: „Może prawdziwy mężczyzna to nie ten bez skazy, ale ten, który potrafi przeprosić i naprawić swoje błędy?”

Czasem jeszcze budzę się w nocy z lękiem w sercu. Ale już wiem: jestem silna i zasługuję na szacunek. Czy wy też uważacie, że lepiej być samemu niż żyć w kłamstwie? Czy wybaczylibyście zdradę dla dobra dziecka?