Druga szansa: Opowieść o tym, jak jedno kłamstwo może zmienić wszystko

Drzwi trzasnęły z hukiem, a ja stałam w przedpokoju z walizką w ręku, czując jak cała krew odpływa mi z twarzy. – „Nie wracaj dziś, Anka!” – krzyczał za mną mąż, a ja wiedziałam, że to nie jest już nasz dom. To był początek końca, a może… początku czegoś nowego?

Mam na imię Anna Kwiatkowska. Jeszcze wczoraj byłam żoną, matką dwójki dzieci i kobietą, która wierzyła, że jeśli bardzo się postara, wszystko da się naprawić. Ale tej nocy dowiedziałam się prawdy, która roztrzaskała moje życie na kawałki.

Wszystko zaczęło się podczas rodzinnej kolacji u moich rodziców w Gdańsku. Siedzieliśmy przy stole: ja, mój mąż Paweł, nasze dzieci – Zosia i Kuba – oraz moi rodzice. Mama podała rosół, a tata nalał wszystkim po kieliszku wina. Niby zwykły wieczór, a jednak czułam napięcie w powietrzu. Paweł był dziwnie spięty, co chwila zerkał na telefon. Zosia coś szeptała do Kuby i chichotali pod nosem. Mama patrzyła na mnie z troską, jakby przeczuwała burzę.

– Aniu, wszystko w porządku? – zapytała cicho.
– Tak, mamo – skłamałam i uśmiechnęłam się blado.

Wtedy zadzwonił telefon Pawła. Spojrzał na wyświetlacz i pobladł. Wyszedł do kuchni odebrać. Usłyszałam tylko urywki rozmowy: „Nie teraz… nie dzwoń… nie przy rodzicach…”. Poczułam lodowaty dreszcz na plecach.

Po kolacji mama poprosiła mnie do pokoju.
– Aniu, czy między tobą a Pawłem wszystko dobrze? – zapytała z troską.
– Mamo… nie wiem – wyszeptałam i pierwszy raz od lat pozwoliłam sobie na łzy.

Wróciłam do domu późno. Paweł siedział na kanapie z piwem w ręku i gapił się w telewizor.
– Znowu byłaś u mamy? – rzucił beznamiętnie.
– Tak. Paweł… kto do ciebie dzwonił? – zapytałam drżącym głosem.
Zignorował mnie. Wstałam i podeszłam bliżej.
– Paweł, odpowiedz mi! – krzyknęłam.
Wtedy zobaczyłam wiadomość na jego telefonie: „Tęsknię za tobą. Kiedy znów się zobaczymy?” Serce mi stanęło.

– To nie tak jak myślisz… – zaczął się tłumaczyć.
– A jak?! – wrzasnęłam. – Od miesięcy jesteś nieobecny! Przestałeś ze mną rozmawiać! Nawet dzieci widzą, że coś jest nie tak!

Wybuchła awantura. Dzieci zamknęły się w swoich pokojach. Paweł przyznał się do wszystkiego: romansował z koleżanką z pracy, Martą. „To tylko seks, Anka! Nic więcej!” – próbował bagatelizować sprawę.

Wyszłam z domu tej nocy. Nie wiedziałam dokąd pójść. Zadzwoniłam do przyjaciółki Magdy.
– Anka? Co się stało?
– On mnie zdradził…
– Przyjeżdżaj do mnie. Zaraz zrobię herbatę.

U Magdy płakałam całą noc. Rano zadzwoniła mama:
– Aniu, wracaj do domu. Dzieci są przerażone.

Wróciłam tylko dla nich. Przez kolejne dni żyliśmy jak obcy ludzie pod jednym dachem. Paweł próbował przepraszać, przynosił kwiaty, gotował obiady dla dzieci. Ale ja nie mogłam mu wybaczyć. Każde spojrzenie bolało jak nóż w serce.

Pewnego dnia Zosia podeszła do mnie:
– Mamo, dlaczego płaczesz?
– Kochanie… czasem dorośli się kłócą.
– Ale ty jesteś smutna cały czas…

Nie mogłam już dłużej udawać przed dziećmi. Postanowiłam odejść. Spakowałam walizkę i powiedziałam Pawłowi:
– To koniec. Nie potrafię ci wybaczyć.
On ukląkł przede mną:
– Anka, błagam cię! Zrobiłem błąd! Daj mi drugą szansę!

Zadzwoniła wtedy moja siostra Iwona:
– Anka, nie rób głupstw! Każdy facet czasem coś przeskrobie! Dla dzieci powinnaś zostać!
Ale ja już wiedziałam, że nie mogę żyć w kłamstwie.

Wyprowadziłam się do mamy. Przez pierwsze tygodnie czułam ulgę i strach jednocześnie. Dzieci płakały za ojcem. Paweł dzwonił codziennie:
– Proszę cię, wróć…
Ale ja nie potrafiłam zapomnieć jego zdrady.

Po miesiącu dostałam propozycję pracy w Warszawie. Nowe miasto, nowy początek? Bałam się zostawić dzieci z Pawłem nawet na weekendy, ale wiedziałam, że muszę zadbać o siebie.

W Warszawie poznałam Michała – samotnego ojca po rozwodzie. Był czuły, opiekuńczy i rozumiał mój ból jak nikt inny. Spędzaliśmy razem coraz więcej czasu. Zaczęłam znów się uśmiechać.

Pewnego dnia Paweł przyjechał do Warszawy:
– Anka… ja naprawdę się zmieniłem. Chodzę na terapię. Proszę cię… daj mi drugą szansę.
Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w nich strach i żal.

Zadzwoniła wtedy mama:
– Aniu… tata miał zawał. Przyjedź szybko.

Wróciłam do Gdańska natychmiast. W szpitalu zobaczyłam całą rodzinę: mamę zapłakaną, siostrę Iwonę z wyrzutami sumienia i Pawła stojącego pod ścianą jak zbity pies.
Tata spojrzał na mnie słabym wzrokiem:
– Córeczko… życie jest za krótkie na gniew…

Te słowa utkwiły mi w głowie na długo po jego śmierci kilka dni później.

Po pogrzebie usiedliśmy wszyscy przy stole – ja, mama, Iwona i Paweł z dziećmi.
Mama powiedziała:
– Musicie zdecydować sami, co dalej. Ale pamiętajcie: przebaczenie to nie słabość.

Patrzyliśmy na siebie długo w ciszy. Paweł ścisnął moją dłoń pod stołem:
– Kocham cię, Anka…
A ja poczułam pierwszy raz od miesięcy cień nadziei.

Dziś mieszkamy razem znowu – ja, Paweł i dzieci. Nie jest idealnie. Czasem budzę się w nocy zlękniona wspomnieniami tamtej rozmowy przy stole. Ale uczymy się siebie od nowa: rozmawiamy szczerze o wszystkim, chodzimy razem na terapię dla par.

Czasem pytam siebie: czy można naprawdę zacząć od nowa? Czy druga szansa to dar czy przekleństwo? Może to właśnie wy mi odpowiecie…