Cień zdrady: Historia Ewy z Gdańska
Drzwi trzasnęły tak głośno, że aż podskoczyłam na kanapie. – Znowu wracasz po północy?! – wrzasnęła mama z kuchni, a ja poczułam, jak serce ściska mi się w gardle. Nie miałam już siły na kolejną awanturę. – Mamo, jestem dorosła, mogę wracać kiedy chcę – rzuciłam przez zaciśnięte zęby, choć dobrze wiedziałam, że to tylko doleje oliwy do ognia.
– Dorosła? Dorosła to by nie mieszkała z matką po trzydziestce! – odpowiedziała, trzaskając garnkami. – I nie zadawałaby się z żonatym facetem!
Zamarłam. Wiedziałam, że prędzej czy później do tego wróci. – To nie twoja sprawa – wycedziłam, ale głos mi się załamał. Mama podeszła bliżej, jej twarz była czerwona ze złości. – Ewa, ty sobie życie marnujesz! On nigdy nie zostawi żony dla ciebie! Zobaczysz, skończysz sama jak ja!
Wybiegłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Oparłam się o nie plecami i pozwoliłam łzom płynąć. W Gdańsku noc była cicha, tylko gdzieś w oddali słychać było szum tramwajów. Telefon zawibrował. „Przepraszam, nie mogę dziś przyjechać. Anka coś podejrzewa.” Typowe. Michał zawsze miał wymówkę.
Wpatrywałam się w ekran, czując narastającą pustkę. Od dwóch lat byłam tą drugą. Każdy dzień zaczynał się od nadziei i kończył rozczarowaniem. Praca w biurze rachunkowym była nudna, koleżanki miały swoje rodziny, dzieci, a ja… Ja żyłam w cieniu czyjegoś życia.
Rano mama udawała, że nic się nie stało. – Zrobiłam ci kanapki do pracy – powiedziała chłodno. – Dzięki – mruknęłam, choć wiedziałam, że zaraz zacznie się kolejna tyrada.
– Ewa, ja cię tylko ostrzegam. Widziałam już takie historie. Twój ojciec też miał kochankę. Myślisz, że nie wiem, jak to boli? – Jej głos drżał bardziej ze smutku niż złości.
– Mamo, proszę…
– Nie chcę patrzeć, jak się staczasz.
W pracy nie mogłam się skupić. Szefowa, pani Grażyna, rzucała mi krótkie spojrzenia znad okularów. – Ewa, wszystko w porządku? – zapytała w końcu.
– Tak… po prostu źle spałam.
– Może powinnaś wziąć kilka dni wolnego? – zaproponowała łagodnie.
Pokręciłam głową. Wolne oznaczało więcej czasu na myślenie o Michale i o tym, co robię ze swoim życiem.
Wieczorem Michał zadzwonił. – Kochanie… Przepraszam za wczoraj. Anka znalazła mój drugi telefon. Musiałem coś wymyślić.
– Ile jeszcze będziesz wymyślał? – zapytałam cicho.
– Ewa… Ja cię kocham, ale dzieci… Nie mogę ich zostawić.
– A mnie możesz?
Cisza po drugiej stronie bolała bardziej niż krzyk.
Następnego dnia mama zaprosiła mnie na obiad rodzinny do ciotki Haliny w Sopocie. Nie miałam ochoty jechać, ale wiedziałam, że odmowa wywoła kolejną burzę. Przy stole siedzieli kuzyni z dziećmi, ciotka opowiadała o nowym samochodzie wujka Zbyszka. – Ewa, a ty kiedy kogoś sobie znajdziesz? – zapytała nagle ciotka z uśmiechem pełnym współczucia.
– Może już znalazła – mruknął kuzyn Tomek z przekąsem. Mama spojrzała na mnie ostrzegawczo.
– A może nie każdy musi mieć rodzinę jak z reklamy margaryny? – odpowiedziałam ostro i wstałam od stołu.
Wróciłyśmy do domu w milczeniu. Wieczorem mama przyszła do mojego pokoju i usiadła na łóżku. – Ewa… Ja naprawdę chcę dla ciebie dobrze. Ale widzę, jak cierpisz przez tego Michała.
– Mamo, ja go kocham…
– On cię niszczy! Nie widzisz tego?
Odwróciłam wzrok. Wiedziałam, że ma rację. Ale nie umiałam przestać czekać na jego wiadomości, na ukradkowe spotkania w hotelach pod Gdańskiem.
Kilka dni później wszystko się zmieniło. Michał zadzwonił roztrzęsiony. – Ewa… Anka wie o wszystkim. Wyrzuciła mnie z domu.
Serce mi stanęło. – I co teraz?
– Muszę wrócić do niej… Dla dzieci… Przepraszam.
Zawalił mi się świat. Przez dwa lata byłam tylko przystankiem na jego drodze do domu.
Mama znalazła mnie zapłakaną na podłodze w łazience. Bez słowa przytuliła mnie mocno do siebie.
Minęły tygodnie zanim zaczęłam znowu wychodzić z domu bez lęku i wstydu. W pracy szefowa dała mi nowe zadania, żebym miała czym zająć myśli. Mama codziennie powtarzała: – Jesteś silniejsza niż myślisz.
Pewnego dnia spotkałam na rynku sąsiadkę panią Jadwigę. – Ewa, ty taka ładna dziewczyna jesteś! Nie smuć się przez faceta!
Uśmiechnęłam się pierwszy raz od miesięcy.
Dziś wiem jedno: zdrada boli najbardziej wtedy, gdy zdradzamy samych siebie dla czyjegoś kłamstwa. Czy warto poświęcać swoje życie dla kogoś, kto nigdy nie miał odwagi być szczerym? Czy wy potrafilibyście wybaczyć taką zdradę? Czekam na wasze historie.