Teściowa na randkę, ja zostaję z wnuczką – jedna noc, która zmieniła wszystko

– Agnieszka, tylko nie pozwól jej oglądać bajek po dziewiętnastej! – krzyknęła Wanda, zakładając płaszcz i poprawiając szminkę przed lustrem w przedpokoju. Jej głos był stanowczy, jak zawsze, ale w oczach widziałam niepokój. Moja teściowa miała dziś randkę – pierwszą od lat. I choć próbowała udawać, że to nic wielkiego, czułam, jak bardzo się denerwuje.

Zostałam sama z Zosią, moją pięcioletnią córką. Michał miał dyżur w szpitalu, więc cały dom należał do nas. Wanda wyszła, trzaskając drzwiami, a ja poczułam dziwną pustkę. Przez chwilę patrzyłam na odbicie w lustrze – zmęczone oczy, rozczochrane włosy. „Czy ja też kiedyś będę musiała zaczynać wszystko od nowa?” – przemknęło mi przez głowę.

Zosia wbiegła do kuchni z pluszowym kotem pod pachą. – Mamusiu, a babcia wróci dziś szczęśliwa? – zapytała z dziecięcą szczerością.

– Mam nadzieję, kochanie – odpowiedziałam, próbując się uśmiechnąć. Ale w środku czułam niepokój. Wanda zawsze była silna, niezależna, czasem wręcz apodyktyczna. Po rozwodzie z ojcem Michała sama wychowała syna i nigdy nie pozwoliła sobie na słabość. Mężczyźni się wokół niej kręcili, ale żaden nie został na dłużej. „Bałam się, żeby ojczym nie skrzywdził mojego chłopca” – powtarzała często. Z jej temperamentem trudno było się dogadać nawet własnej rodzinie.

Wieczór mijał powoli. Zosia zasnęła przy bajce, mimo moich prób przestrzegania zasad Wandy. Siedziałam w kuchni z kubkiem zimnej herbaty i myślałam o tym, jak bardzo nasze życie jest poplątane. Odkąd Michał zaczął pracować na oddziale ratunkowym, coraz rzadziej bywał w domu. Ja rzuciłam pracę po urodzeniu Zosi i coraz częściej czułam się niewidzialna – dla męża, dla świata, nawet dla siebie.

Nagle zadzwonił telefon. Wanda. Odebrałam niemal natychmiast.

– Agnieszka… – jej głos był cichy, inny niż zwykle. – Czy możesz po mnie przyjechać?

Serce mi zamarło. – Co się stało?

– Proszę… tylko przyjedź.

Nie pytałam więcej. Zostawiłam śpiącą Zosię pod opieką sąsiadki i wybiegłam z domu. Po drodze myślałam o Wandzie – czy coś jej się stało? Czy ktoś ją skrzywdził? Przecież zawsze była taka silna…

Znalazłam ją na ławce przed kawiarnią w centrum miasta. Siedziała skulona, z rozmazanym makijażem i pustym wzrokiem.

– Wanda…

Spojrzała na mnie i nagle wybuchła płaczem. To był pierwszy raz, kiedy widziałam ją taką bezbronną.

– On… on powiedział mi prosto w twarz, że jestem za stara na miłość – wyszeptała przez łzy. – Że kobieta po pięćdziesiątce powinna już tylko zajmować się wnukami.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem. Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu.

– Wiesz, Agnieszka… – zaczęła po chwili – ja całe życie byłam silna dla innych. Dla Michała, dla siebie… Ale czasem mam już dość tej siły. Chciałabym po prostu być kobietą.

Te słowa uderzyły mnie mocniej niż cokolwiek innego tej nocy. Przypomniałam sobie wszystkie nasze kłótnie o wychowanie Zosi, o porządek w domu, o to, kto ma rację. Zawsze widziałam w Wandzie rywalkę albo przeszkodę. Nigdy nie pomyślałam o niej jak o kobiecie z własnymi marzeniami i lękami.

Odprowadziłam ją do domu. W drodze milczałyśmy, ale czułam między nami nową nić porozumienia.

Kiedy weszłyśmy do mieszkania, Zosia już spała w swoim łóżku. Wanda podeszła do niej cicho i pogładziła ją po głowie.

– Wiesz… – powiedziała do mnie szeptem – czasem zazdroszczę ci tej rodziny. Tego spokoju…

Poczułam ukłucie w sercu. Czy naprawdę mam spokój? Czy tylko udaję przed sobą i innymi?

Wanda poszła do swojego pokoju, a ja zostałam sama w kuchni. Przez okno patrzyłam na ciemne podwórko i myślałam o tym wszystkim, co wydarzyło się tej nocy.

Czy naprawdę potrafimy zobaczyć drugiego człowieka takim, jaki jest? Czy potrafimy wybaczyć sobie słabość? A może każda z nas nosi w sobie tęsknotę za czymś więcej niż codzienność?

Może właśnie ta noc była początkiem czegoś nowego – nie tylko dla Wandy, ale też dla mnie.

Czasem zastanawiam się: ile jeszcze takich wieczorów musi minąć, żebym odważyła się być sobą? Czy potrafię spojrzeć na siebie bez lęku i powiedzieć: „Chcę czegoś więcej”? Co wy byście zrobili na moim miejscu?