Powrót do domu w chaosie: Historia jednej matki
– Naprawdę nie mogłeś wyjść z pracy choć na godzinę? – zapytałam, ledwo powstrzymując łzy, kiedy Michał podjechał pod szpital. Wyglądał na zmęczonego, w garniturze, z telefonem przy uchu, jakby to był zwykły dzień. Dla mnie to był najważniejszy dzień mojego życia – wracałam do domu z naszym synkiem, Antosiem, a on… nawet nie spojrzał mi w oczy.
– Przepraszam, kochanie, szef mnie nie puścił. Wiesz, jak jest – odpowiedział cicho, odwracając wzrok. Wsiadłam do samochodu z dzieckiem w nosidełku, czując się bardziej samotna niż kiedykolwiek.
W drodze do domu próbowałam się uspokoić. Przecież obiecywał, że wszystko przygotuje. Mówił: „Nie martw się, damy radę. Zrobię pranie, kupię łóżeczko, przewijak, wszystko będzie gotowe.” Wierzyłam mu. Może naiwnie, ale wierzyłam.
Kiedy weszliśmy do mieszkania, poczułam zapach kurzu i stęchlizny. W salonie piętrzyły się papiery z pracy Michała, na stole leżały niedojedzone kanapki. W pokoju dziecięcym… nie było nic. Ani łóżeczka, ani przewijaka. Nawet ubranka dla Antosia leżały nierozpakowane w reklamówce z supermarketu.
– Michał… – głos mi się załamał. – Gdzie jest łóżeczko? Przewijak? Przecież mówiłeś…
– Kochanie, miałem tyle roboty… Szef kazał mi zostać po godzinach. Myślałem, że zdążę wszystko ogarnąć w weekend.
– Ale przecież wracamy dzisiaj! – wybuchłam. – Jak ja mam przewinąć dziecko? Gdzie on będzie spał?
Michał spuścił głowę i wyszedł do kuchni. Usłyszałam trzask drzwi lodówki i dźwięk otwieranej puszki piwa. Stałam w przedpokoju z noworodkiem na rękach i poczułam się jak intruz we własnym domu.
Przez kolejne godziny próbowałam ogarnąć rzeczywistość. Rozpakowałam reklamówkę z ubrankami – większość była za duża albo nieodpowiednia na tę pogodę. Przewijałam Antosia na ręczniku rozłożonym na podłodze. Płakał, ja płakałam razem z nim. Michał siedział w salonie i udawał, że pracuje.
Wieczorem zadzwoniła moja mama.
– Jak się czujesz, córeczko? Wszystko gotowe dla maluszka?
Nie potrafiłam jej okłamać.
– Mamo… nie mamy nic. Nawet łóżeczka. Michał nic nie przygotował.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Przyjadę jutro rano – powiedziała tylko i rozłączyła się.
Tej nocy nie spałam prawie wcale. Antoś budził się co godzinę, a ja przewijałam go na podłodze i karmiłam przy świetle telefonu. Michał spał twardo w sypialni, odwrócony do ściany.
Nad ranem usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać bezgłośnie. Czułam się oszukana i zdradzona przez człowieka, któremu ufałam najbardziej na świecie. Czy naprawdę praca była dla niego ważniejsza niż my?
Kiedy mama przyszła rano, od razu zabrała się za sprzątanie i organizowanie wszystkiego. Wyszłyśmy razem do sklepu po łóżeczko i przewijak. Pomogła mi rozpakować ubranka i zrobić pierwsze pranie. Przez cały czas Michał siedział zamknięty w gabinecie.
Wieczorem usiedliśmy razem przy stole.
– Michał, musimy porozmawiać – zaczęła mama stanowczo. – Twoja żona potrzebuje wsparcia. To nie jest czas na pracę po nocach.
Michał spojrzał na mnie z wyrzutem.
– Przecież robię to dla was! Muszę zarabiać!
– Ale my potrzebujemy ciebie tu i teraz – powiedziałam cicho. – Nie pieniędzy, tylko ciebie.
Przez chwilę panowała cisza. Widziałam w jego oczach zmęczenie i strach – może nawet poczucie winy? Ale nie powiedział już nic więcej.
Minęły tygodnie. Mama pomagała mi każdego dnia. Michał coraz częściej zostawał dłużej w pracy albo wychodził z kolegami „na piwo”. Zaczęliśmy się od siebie oddalać. Czułam się coraz bardziej samotna i zagubiona.
Pewnego wieczoru, kiedy Antoś miał już trzy miesiące, usiadłam sama przy oknie i patrzyłam na światła miasta. Zastanawiałam się, gdzie popełniłam błąd. Czy powinnam była bardziej naciskać? Czy powinnam była zaufać komuś innemu?
Czasem życie pisze scenariusze bardziej dramatyczne niż najgorszy serial telewizyjny. Wyszłam za mąż za człowieka, który obiecywał mi wsparcie i miłość, a zostałam sama z dzieckiem i stertą nierozpakowanych rzeczy.
Czy można jeszcze naprawić coś takiego? Czy warto walczyć o rodzinę, kiedy druga strona już dawno się poddała? A może czasem trzeba po prostu odejść i zacząć wszystko od nowa?
Nie wiem. Ale wiem jedno: każda matka zasługuje na wsparcie i szacunek – zwłaszcza wtedy, gdy najbardziej tego potrzebuje.