Po dziesięciu latach ojciec mojego syna wraca do naszego życia. Czy mogę mu zaufać?
– Nie możesz tak po prostu wrócić po dziesięciu latach i udawać, że nic się nie stało! – krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. Michał stał w progu mojego mieszkania, trzymając w ręku stary pluszowy samochodzik, który kiedyś podarował Kacprowi jeszcze w szpitalu. Przez chwilę patrzył na mnie bez słowa, a potem spuścił wzrok.
Wszystko zaczęło się dziesięć lat temu, w szpitalu przy ul. Banacha w Warszawie. Michał podpisał akt urodzenia, a potem wróciliśmy do domu świętować narodziny naszego syna. Byliśmy młodzi, zakochani i pełni nadziei. Ale tydzień później Michał zniknął. Bez słowa wyjaśnienia, bez pożegnania. Zostałam sama z noworodkiem i tysiącem pytań bez odpowiedzi.
Przez lata nauczyłam się być silna. Pracowałam na dwa etaty – rano w urzędzie miasta, wieczorami dorabiałam jako korepetytorka matematyki. Mama pomagała mi z Kacprem, ale to ja byłam dla niego wszystkim: matką, ojcem, przyjacielem. Gdy pytał o tatę, mówiłam, że jest daleko i bardzo go kocha. Kłamałam dla jego dobra, bo nie chciałam, żeby czuł się porzucony.
Kacper dorastał szybko. Był bystrym chłopcem, uwielbiał piłkę nożną i marzył o własnym psie. Często patrzyłam na niego i zastanawiałam się, ile w nim jest Michała – ten sam uśmiech, te same brązowe oczy. Ale starałam się nie myśleć o przeszłości. Skupiałam się na teraźniejszości.
Aż do zeszłego tygodnia.
Wszystko zaczęło się od wiadomości na Messengerze. „Cześć, Aniu. Wiem, że nie mam prawa prosić o nic po tylu latach, ale chciałbym zobaczyć Kacpra. Proszę, daj mi szansę.” Przeczytałam tę wiadomość chyba sto razy. Serce waliło mi jak oszalałe. Przez chwilę miałam ochotę go zablokować i udawać, że nigdy jej nie dostałam. Ale coś mnie powstrzymało.
Spotkaliśmy się w kawiarni na Ochocie. Michał wyglądał inaczej – postarzał się, miał siwe włosy przy skroniach i zmęczone oczy. Przepraszał, tłumaczył się problemami rodzinnymi, depresją po śmierci ojca, wyjazdem za granicę za pracą. Słuchałam go w milczeniu, próbując nie wybuchnąć złością.
– Dlaczego teraz? – zapytałam w końcu cicho.
– Bo zrozumiałem, co straciłem – odpowiedział. – Chcę być ojcem dla Kacpra.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przez tyle lat byłam sama z tym ciężarem. Teraz miałam podzielić się synem z kimś, kto porzucił nas bez słowa?
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Kacper zauważył od razu, że coś jest nie tak.
– Mamo, wszystko w porządku?
– Tak, kochanie – skłamałam.
Ale tej nocy nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się myśli: czy mam prawo odmówić Michałowi kontaktu z synem? Czy powinnam chronić Kacpra przed rozczarowaniem? A może to egoizm z mojej strony?
Następnego dnia zadzwoniła do mnie mama.
– Aniu, musisz pomyśleć o Kacprze – powiedziała stanowczo. – Może on potrzebuje ojca bardziej niż ci się wydaje.
– Ale co jeśli Michał znowu go zrani? – zapytałam drżącym głosem.
– Tego nie wiesz. Ale jeśli mu nie pozwolisz spróbować, nigdy się nie dowiesz.
Przez kilka dni chodziłam jak struta. W pracy popełniałam błędy, w domu byłam rozdrażniona. W końcu postanowiłam porozmawiać z Kacprem.
– Synku… muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam niepewnie.
Kacper spojrzał na mnie poważnie.
– Chodzi o tatę?
Zamarłam.
– Skąd wiesz?
– Zawsze wiedziałem, że coś ukrywasz – odpowiedział cicho.
Opowiedziałam mu całą prawdę: o tym jak Michał nas zostawił, o jego powrocie i prośbie o spotkanie.
Kacper długo milczał.
– Chciałbym go poznać – powiedział w końcu.
Serce mi pękło. Bałam się tego spotkania bardziej niż czegokolwiek na świecie. Ale umówiłam ich na neutralnym gruncie – w parku przy placu zabaw.
Michał przyszedł punktualnie. Był spięty i wyraźnie zdenerwowany. Kacper patrzył na niego z ciekawością i dystansem.
– Cześć… jestem Michał – zaczął niepewnie.
– Wiem – odpowiedział Kacper sucho.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza. Potem Michał wyjął z torby stary samochodzik.
– To dla ciebie… miałeś go jako niemowlak.
Kacper uśmiechnął się lekko i wziął zabawkę do ręki.
Obserwowałam ich z ławki i czułam narastający żal i strach. Czy robię dobrze? Czy powinnam pozwolić Michałowi wrócić do życia Kacpra? A może powinnam go chronić przed kolejnym rozczarowaniem?
Po spotkaniu Kacper był zamyślony.
– I co sądzisz? – zapytałam wieczorem.
– Nie wiem… jest trochę dziwny – odpowiedział szczerze. – Ale chciałbym go jeszcze zobaczyć.
Od tamtej pory Michał zaczął pojawiać się regularnie: zabierał Kacpra na mecze Legii Warszawa, pomagał mu z zadaniami domowymi z historii (której ja nigdy nie lubiłam). Widziałam jak mój syn rozkwita przy nim – był szczęśliwy, choć czasem jeszcze nieufny.
Ale ja nie potrafiłam zaufać Michałowi. Każde jego spóźnienie wywoływało we mnie panikę; każde odwołane spotkanie budziło stare lęki. Pewnego dnia wybuchłam:
– Jeśli znowu go zostawisz, już nigdy ci tego nie wybaczę!
Michał spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
– Wiem… ale tym razem nie odejdę.
Chciałabym mu wierzyć. Naprawdę chciałabym uwierzyć, że ludzie mogą się zmienić i naprawić błędy przeszłości. Ale czy to możliwe? Czy powinnam dać mu drugą szansę? Czy ryzykuję szczęściem mojego syna?
Czasami patrzę na Kacpra i zastanawiam się: czy lepiej żyć z nadzieją czy z lękiem przed kolejnym rozczarowaniem? Czy można wybaczyć tak wielką zdradę? A może są rzeczy, których serce matki nigdy nie zapomni?