Mój tata postanowił przejść na emeryturę i żyć na mój koszt, mimo że jestem na urlopie macierzyńskim. Czy jestem tylko bankomatem dla własnej rodziny?

— Znowu kupiłaś te drogie pieluchy? — Tata spojrzał na mnie znad kubka herbaty, marszcząc brwi. — W sklepie obok są tańsze.

Zacisnęłam zęby. Stałam w kuchni, trzymając w ramionach płaczącego Antosia, a w głowie pulsowało mi jedno pytanie: jak długo jeszcze dam radę?

Od kiedy tata przeszedł na emeryturę i zamieszkał z nami, wszystko się zmieniło. Miałam nadzieję, że będzie mi pomagał przy dziecku, może czasem ugotuje obiad albo po prostu zapyta, jak się czuję. Zamiast tego codziennie słyszę uwagi o wydatkach i pytania o to, kiedy zrobię przelew za prąd.

— Tato, przecież wiesz, że jestem na macierzyńskim. Moje świadczenie ledwo wystarcza na nas dwoje — powiedziałam cicho, próbując nie wybuchnąć.

— Ale ja muszę odkładać. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. A ty jesteś młoda, dasz sobie radę — odpowiedział spokojnie, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

Wtedy poczułam, jak narasta we mnie złość. Przez całe życie słyszałam od niego, że trzeba być samodzielnym. Kiedy mama odeszła, miałam 15 lat i to ja musiałam gotować obiady i pilnować młodszego brata. Tata pracował po godzinach, a ja nauczyłam się nie prosić o pomoc. Teraz historia zatoczyła koło — znów jestem odpowiedzialna za wszystko.

Wieczorem usiadłam na kanapie z Antosiem na kolanach. Tata oglądał wiadomości, a ja próbowałam zebrać myśli. W głowie miałam tysiące pytań: czy powinnam mu powiedzieć, że nie dam rady? Czy powinnam poprosić go o pieniądze? Przecież to on powinien mnie wspierać, a nie odwrotnie.

— Tato — zaczęłam niepewnie. — Może mógłbyś dorzucić się do rachunków? Chociaż trochę?

Spojrzał na mnie zaskoczony.

— Przecież masz świadczenie. Ja muszę mieć coś odłożone. Poza tym nie wydaję dużo — odpowiedział tonem, który nie znosił sprzeciwu.

Wtedy poczułam się tak, jakbym znów miała piętnaście lat i prosiła o kieszonkowe. Tylko że teraz byłam matką i to ja powinnam decydować o swoim życiu.

Następnego dnia zadzwoniła do mnie moja przyjaciółka, Magda.

— Słychać po głosie, że coś jest nie tak — powiedziała od razu.

Opowiedziałam jej wszystko. O tym, jak tata odkłada całą emeryturę „na czarną godzinę”, a ja płacę za jedzenie, rachunki i leki. O tym, jak bardzo czuję się osamotniona.

— Musisz z nim porozmawiać — poradziła Magda. — Albo postawić granice. Przecież to nie jest normalne.

Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. W głowie słyszałam słowa Magdy i własne myśli: czy jestem złą córką? Czy powinnam być bardziej wyrozumiała? Ale przecież sama ledwo wiążę koniec z końcem.

Kilka dni później sytuacja się zaostrzyła. Tata przyszedł do kuchni z listą zakupów.

— Skończyła się kawa i masło. I kup mi te moje ulubione bułki — rzucił mimochodem.

— Tato, nie mam już pieniędzy na koncie — powiedziałam bezsilnie.

— To weź z oszczędności! — odpowiedział zirytowany.

— Nie mam żadnych oszczędności! Wszystko idzie na rachunki i Antosia! — wybuchłam w końcu.

Tata spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

— To co ja mam zrobić? Mam wydać swoją emeryturę?

— Tak! — krzyknęłam przez łzy. — Bo to nie jest tylko mój dom! To nasz dom! I ja już nie daję rady!

Zapadła cisza. Antoś zaczął płakać w drugim pokoju. Tata wyszedł bez słowa.

Przez kolejne dni unikaliśmy się nawzajem. Ja chodziłam na palcach, on zamykał się w swoim pokoju. Czułam się winna i jednocześnie wściekła. Czy naprawdę muszę wybierać między lojalnością wobec ojca a własnym spokojem?

W końcu tata przyszedł do mnie wieczorem.

— Przepraszam — powiedział cicho. — Nie wiedziałem, że aż tak ci ciężko.

Poczułam ulgę i żal jednocześnie.

— Tato… Ja po prostu potrzebuję wsparcia. Nie tylko finansowego. Chciałabym czasem poczuć, że ktoś mnie rozumie.

Usiadł obok mnie i przez chwilę milczeliśmy razem.

Nie wiem, co będzie dalej. Może tata zacznie dorzucać się do rachunków. Może nauczy się pomagać przy Antosiu. A może nic się nie zmieni i będę musiała podjąć trudną decyzję o rozstaniu.

Czasem zastanawiam się: czy rodzina to naprawdę wsparcie bezwarunkowe? Czy jestem tylko bankomatem dla własnych bliskich? Co wy byście zrobili na moim miejscu?