„Jeśli nie potrafisz utrzymać porządku, pakuj się” – historia kobiety, która musiała wybrać między sobą a oczekiwaniami męża
– Jeśli nie potrafisz utrzymać porządku, pakuj się – Marek stał w drzwiach sypialni, z kluczami w dłoni i tym chłodnym spojrzeniem, które znałam aż za dobrze. Jego głos był cichy, ale każde słowo cięło mnie jak nóż. Właśnie wrócił z pracy wcześniej niż zwykle. W powietrzu czuć było jeszcze zapach kawy, którą piłam rano, zanim zebrałam się z łóżka.
Patrzyłam na niego, próbując znaleźć w sobie siłę, by odpowiedzieć. Ale zamiast tego tylko ścisnęłam dłonie na kocu. W głowie miałam pustkę. Znowu zawiodłam. Znowu nie zdążyłam ogarnąć mieszkania przed jego powrotem. Sterta prania leżała na kanapie, naczynia w zlewie czekały na umycie, a kurz na półkach przypominał mi o mojej bezsilności.
– Przepraszam… – wyszeptałam, ale Marek już odwrócił się na pięcie i wyszedł do kuchni. Usłyszałam trzask szafki i szelest papierów. Wiedziałam, że zaraz zacznie się kolejna kłótnia.
Nie zawsze tak było. Kiedyś śmialiśmy się razem, gotowaliśmy wspólnie obiady i marzyliśmy o własnym domu pod Warszawą. Ale od kiedy Marek dostał awans w banku, wszystko się zmieniło. Stał się wymagający, chłodny, jakby każdy bałagan był osobistą porażką. A ja… ja coraz częściej nie miałam siły nawet wstać z łóżka.
Moja mama powtarzała: „Agnieszka, musisz być dobrą żoną. Porządek to podstawa!” Ale nikt nie pytał mnie, czy mam na to siłę. Od miesięcy walczyłam z czymś, czego sama nie rozumiałam – z poczuciem pustki, bezsennością, brakiem energii. Każdy dzień zaczynał się od obietnicy: „Dziś ogarnę wszystko” – a kończył się łzami i wyrzutami sumienia.
– Agnieszka! – Marek wrócił do pokoju z kartką w ręku. – To lista rzeczy do zrobienia na dziś. Jeśli chcesz tu mieszkać, musisz się postarać.
Spojrzałam na kartkę: „umyć okna, odkurzyć dywan, zrobić zakupy, ugotować obiad”… Lista była dłuższa niż moje możliwości.
– Marek… ja… ja naprawdę próbuję…
– Próbujesz? – przerwał mi z ironią. – To za mało.
Wyszedł trzaskając drzwiami. Zostałam sama w ciszy przerywanej tylko tykaniem zegara. Usiadłam na podłodze i rozpłakałam się jak dziecko.
Wieczorem zadzwoniła mama.
– Co u was? – zapytała pogodnym tonem.
– Dobrze… – skłamałam automatycznie.
– Marek mówił, że jesteś ostatnio jakaś rozkojarzona. Wszystko w porządku?
Zacisnęłam zęby. Nie chciałam jej martwić. Przecież ona też zawsze powtarzała, że kobieta powinna dbać o dom.
– Tak, po prostu mam gorszy dzień.
– No to weź się w garść! – usłyszałam w słuchawce.
Po rozmowie długo siedziałam w kuchni patrząc na brudne naczynia. W końcu zebrałam się i zaczęłam sprzątać. Każdy talerz wydawał się cięższy niż poprzedni. W pewnym momencie upuściłam szklankę – roztrzaskała się na kawałki. Usiadłam na podłodze i patrzyłam na odłamki szkła, czując jak narasta we mnie panika.
Następnego dnia obudziłam się z bólem głowy. Marek już wyszedł do pracy. Przez chwilę leżałam bez ruchu, próbując zebrać myśli. Wstałam dopiero po godzinie i powoli przeszłam przez mieszkanie. Każdy kąt przypominał mi o mojej porażce.
W południe zadzwoniła do mnie siostra – Kasia.
– Aga, co u ciebie? Dawno się nie widziałyśmy!
Nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem.
– Kasia… ja nie daję rady… Marek mnie nie rozumie…
Kasia przyjechała jeszcze tego samego dnia. Przyniosła ciasto i swoją obecność.
– Aga, musisz coś z tym zrobić – powiedziała stanowczo. – To nie jest normalne, że on cię tak traktuje.
– Ale on tylko chce porządku…
– A ty? Czego ty chcesz?
Zamilkłam. Nie wiedziałam już sama.
Wieczorem Marek wrócił do domu i zobaczył Kasię.
– Co tu robisz? – spytał chłodno.
– Przyszłam pomóc Agnieszce – odpowiedziała siostra bez strachu.
Marek spojrzał na mnie z wyrzutem.
– Więc teraz będziesz sprowadzać rodzinę, żeby robiła za ciebie?
Poczułam jak coś we mnie pęka.
– Marek… ja potrzebuję pomocy…
– Potrzebujesz pomocy? Może powinnaś iść do lekarza! – rzucił z pogardą.
Kasia złapała mnie za rękę.
– Aga, chodź ze mną na spacer – powiedziała cicho.
Na dworze powietrze było rześkie i pachniało jesienią. Szłyśmy w milczeniu przez park.
– Aga… może powinnaś pomyśleć o sobie? O swoim zdrowiu?
– Ale co ja mam zrobić? Gdzie pójdę?
Kasia przytuliła mnie mocno.
– Zawsze możesz przyjechać do mnie. Albo po prostu odpocząć kilka dni u mamy. Najważniejsze to zadbać o siebie.
Wróciłyśmy do mieszkania późnym wieczorem. Marek siedział przed komputerem i nawet na mnie nie spojrzał.
Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Myśli krążyły mi po głowie jak szalone: czy jestem złą żoną? Czy naprawdę jestem taka beznadziejna? A może to Marek przesadza?
Następnego dnia spakowałam kilka rzeczy do torby i napisałam mu krótką wiadomość: „Muszę odpocząć. Potrzebuję czasu dla siebie.” Pojechałam do mamy.
Mama była zdziwiona moim nagłym przyjazdem, ale nie pytała o szczegóły. Po prostu zrobiła mi herbatę i pozwoliła posiedzieć w ciszy.
Przez kolejne dni zaczęłam powoli odzyskiwać siły. Chodziłam na spacery z Kasią, rozmawiałam z mamą o dawnych czasach, próbowałam znaleźć sens w tym wszystkim, co się wydarzyło.
Po tygodniu zadzwonił Marek.
– Kiedy wrócisz? – zapytał bez emocji.
– Nie wiem… Może nigdy – odpowiedziałam cicho.
Po raz pierwszy poczułam ulgę zamiast strachu.
Dziś wiem jedno: nikt nie ma prawa wymagać ode mnie więcej niż mogę dać. Nikt nie ma prawa stawiać mi ultimatum za to, że jestem tylko człowiekiem.
Czy naprawdę warto poświęcać siebie dla czyichś oczekiwań? Czy szczęście to tylko czyste mieszkanie i lista obowiązków? A może czasem trzeba po prostu pozwolić sobie być sobą?