Mój syn śmieje się, gdy świat się wali – czy to moja wina?

– Michał, czy ty w ogóle rozumiesz, co się właśnie stało?! – krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu.

Mój syn, siedemnastoletni chłopak z wiecznym uśmiechem na twarzy, spojrzał na mnie i wzruszył ramionami. – Mamo, no przecież świat się nie kończy, nie przesadzaj – rzucił, a potem dodał: – Chyba że tata znowu spali obiad, wtedy rzeczywiście będzie tragedia!

W kuchni panowała cisza. Mój mąż, Andrzej, stał przy zlewie z głową spuszczoną. Właśnie dowiedzieliśmy się, że jego firma upada i grozi nam utrata mieszkania. Ja próbowałam zebrać myśli, a Michał… żartował. Jakby to wszystko było tylko kiepskim skeczem.

Zawsze był inny niż jego starsza siostra, Kasia. Ona potrafiła płakać razem ze mną, przytulić mnie bez słowa. Michał natomiast od dziecka reagował śmiechem na wszystko – na złamane kolano, na śmierć babci, nawet na nasze kłótnie. Kiedy miał dziesięć lat i złamał rękę na rowerze, śmiał się do lekarza: – To nic, teraz będę miał supermoc! – a potem przez miesiąc opowiadał wszystkim dowcipy o gipsie.

Ale teraz nie był już dzieckiem. Teraz jego żarty bolały. Bolały mnie i bolały Andrzeja. Kasia patrzyła na brata z niedowierzaniem.

– Michał, możesz choć raz potraktować coś poważnie? – zapytała cicho. – To nie jest śmieszne.

Michał wzruszył ramionami i wyszedł z kuchni. Zostaliśmy sami w tej ciszy, która ciążyła bardziej niż jakiekolwiek słowa.

Wieczorem usiadłam na łóżku Michała. Leżał z telefonem w ręku, słuchawki w uszach. Zdjęłam mu jedną.

– Synku…

– Mamo, wiem, co chcesz powiedzieć – przerwał mi. – Ale ja po prostu nie umiem inaczej. Jak zaczynam myśleć o tym wszystkim… o tacie, o pieniądzach… to czuję się jakby ktoś mnie dusił. Więc wolę się śmiać.

Patrzyłam na niego i nagle zobaczyłam w nim małego chłopca, który boi się ciemności i zakłada maskę klauna, żeby nikt nie widział jego strachu.

– Ale twoje żarty ranią innych – powiedziałam cicho. – Czasem trzeba po prostu być razem w smutku.

Michał odwrócił wzrok. – A jeśli nie umiem? Jeśli jak przestanę żartować, to wszystko mnie zaleje?

Przytuliłam go mocno. Po raz pierwszy od dawna nie uciekł od mojego uścisku.

Następnego dnia Andrzej wrócił do domu wcześniej niż zwykle. Był blady i zmęczony. Michał siedział przy stole i rysował coś na kartce.

– Synu… – zaczął Andrzej niepewnie.

Michał spojrzał na niego i przez chwilę widziałam w jego oczach strach. Ale potem uśmiechnął się szeroko: – Tata, może teraz zostaniesz youtuberem? W końcu masz już doświadczenie w gotowaniu katastrof!

Andrzej westchnął ciężko. – Michał…

Wtedy Kasia nie wytrzymała.

– Przestań! – krzyknęła. – Czy ty naprawdę nic nie czujesz?!

Michał zerwał się od stołu i wybiegł z domu. Pobiegłam za nim na klatkę schodową.

– Zostaw mnie! – krzyczał przez łzy. – Ja naprawdę nie wiem, jak inaczej!

Usiadłam obok niego na schodach.

– Synku, czasem trzeba pozwolić sobie na smutek. Nie musisz być zawsze silny dla nas wszystkich.

Siedzieliśmy tak długo w milczeniu. W końcu Michał powiedział cicho:

– Boję się, mamo. Boję się, że jak zacznę płakać, to już nigdy nie przestanę.

Objęłam go mocno i poczułam, jak drży cały w moich ramionach.

Wieczorem cała rodzina usiadła razem przy stole. Tym razem to ja zaczęłam rozmowę.

– Musimy być razem w tym trudnym czasie. Każdy z nas radzi sobie inaczej…

Kasia spojrzała na brata z łagodnością.

– Przepraszam, Michał. Nie rozumiałam cię.

Andrzej dodał:

– Synu, czasem śmiech jest potrzebny. Ale jeśli będziesz chciał pogadać… jestem tu.

Michał skinął głową i po raz pierwszy od dawna nie zażartował.

Dziś wiem, że każdy z nas ma swoją tarczę przed światem. Michał wybrał śmiech, ja łzy, Kasia milczenie, a Andrzej pracę. Ale dopiero kiedy zaczęliśmy o tym mówić bez oceniania siebie nawzajem, poczuliśmy ulgę.

Czasem zastanawiam się: czy mogłam lepiej przygotować syna do życia? Czy powinnam była wcześniej zauważyć jego lęki? A może każdy z nas musi sam nauczyć się przeżywać ból?

A wy? Jak radzicie sobie z emocjami swoich dzieci? Czy śmiech zawsze oznacza brak empatii?