Teściowa przekracza granice: Czy dobroć zięcia to powód do wykorzystywania?
– Michał, mógłbyś mi jeszcze raz zawieźć te torby do piwnicy? – głos teściowej, pani Haliny, rozbrzmiewał w kuchni, gdzie właśnie próbowałem dokończyć śniadanie.
Spojrzałem na zegarek. Była 7:30 rano, a ja już miałem za sobą dwie przysługi dla niej: odebrałem jej leki z apteki i naprawiłem cieknący kran. Magda, moja żona, spojrzała na mnie z lekkim współczuciem, ale nie powiedziała nic. Wiedziała, że nie potrafię odmówić jej matce, choć coraz częściej czułem się jak chłopiec na posyłki.
Nie zawsze tak było. Kiedy Magda i ja zaczynaliśmy wspólne życie, pani Halina była serdeczna, pomocna i raczej trzymała się na uboczu. Jednak od czasu, gdy przeszedłem na lepiej płatną posadę i kupiliśmy większe mieszkanie, coś się zmieniło. Teściowa zaczęła pojawiać się coraz częściej – najpierw z drobnymi prośbami, potem z coraz większymi oczekiwaniami. „Przecież masz czas, pracujesz z domu”, „Tobie to nie sprawi problemu”, „Jesteś taki zaradny” – słyszałem niemal codziennie.
Początkowo czułem satysfakcję, że mogę pomóc. W końcu rodzina jest najważniejsza. Ale z czasem zacząłem zauważać, że każda moja uprzejmość rodzi kolejne żądania. Kiedy raz zasugerowałem, że może powinna poprosić o pomoc swoją córkę, usłyszałem: – Magda jest zmęczona po pracy, a ty przecież jesteś taki miły. – Wtedy jeszcze się uśmiechnąłem. Ale dzisiaj, kiedy poprosiła mnie o trzecią przysługę przed ósmą rano, coś we mnie pękło.
– Pani Halino, dziś nie dam rady. Mam ważne spotkanie online i muszę się przygotować – powiedziałem stanowczo.
W kuchni zapadła cisza. Teściowa spojrzała na mnie z niedowierzaniem, jakbym właśnie odmówił jej ratowania życia. Magda nerwowo przełknęła ślinę.
– No dobrze… – mruknęła teściowa, ale jej mina mówiła wszystko. Zrobiło mi się głupio, ale wiedziałem, że muszę postawić granicę.
Przez cały dzień czułem napięcie w powietrzu. Magda była zamyślona i unikała rozmowy. Wieczorem usiedliśmy w salonie.
– Michał… Mama jest trochę rozżalona – zaczęła ostrożnie. – Mówi, że ostatnio jesteś dla niej oschły.
– Magda, ja nie jestem jej służącym! – wybuchłem. – Pomagam jej od lat, ale ona nie widzi granic! Nawet nie pyta, czy mam czas.
Magda spuściła wzrok.
– Wiem… Ale ona jest sama od śmierci taty. Może po prostu czuje się samotna?
Zamilkliśmy na chwilę. Wiedziałem, że Magda ma rację – teściowa od kilku lat żyje sama i pewnie czuje się zagubiona. Ale czy to usprawiedliwia wykorzystywanie mojej dobroci?
Następnego dnia teściowa przyszła jak zwykle. Tym razem nie poprosiła o nic. Siedziała przy stole i patrzyła w okno.
– Michał… Przepraszam za wczoraj – powiedziała cicho. – Nie chciałam cię obciążać. Po prostu… czasem czuję się niepotrzebna.
Usiadłem naprzeciwko niej.
– Pani Halino, zawsze może pani na mnie liczyć. Ale musimy ustalić jakieś zasady. Ja też mam swoje obowiązki i czasem potrzebuję chwili dla siebie.
Teściowa skinęła głową ze łzami w oczach.
Wieczorem długo rozmawiałem z Magdą o tym, jak trudno jest postawić granicę bliskim osobom bez poczucia winy. Zastanawialiśmy się, gdzie kończy się pomoc, a zaczyna wykorzystywanie.
Od tamtej pory relacje trochę się poprawiły, choć czasem czuję ukłucie niepokoju przed każdym spotkaniem z teściową. Boję się znów powiedzieć „nie” i wywołać kolejną burzę emocji.
Czy naprawdę bycie dobrym człowiekiem oznacza zgodę na wszystko? A może czasem trzeba być asertywnym – nawet jeśli oznacza to rozczarowanie kogoś bliskiego? Co Wy o tym myślicie?