Spotkanie, którego się bałam: Jak powiedzieć synowi prawdę o ojcu, który nas zostawił?

– Mamo, dlaczego tata nie przychodzi już na moje mecze? – zapytał Kuba, patrząc na mnie tymi samymi, ciemnymi oczami, które kiedyś pokochałam w Andrzeju. Zamarłam. W kuchni pachniało jeszcze świeżo upieczonym chlebem, a za oknem padał deszcz, który tłukł o parapet jakby chciał zagłuszyć to pytanie. Przez chwilę miałam ochotę skłamać – powiedzieć, że tata jest bardzo zajęty, że pracuje, że kocha go najbardziej na świecie. Ale nie mogłam. Po tylu latach kłamstw ze strony Andrzeja, nie chciałam być kolejną osobą, która oszukuje własne dziecko.

Odkąd się rozstaliśmy, minęły dwa lata. Dwa lata bólu, żalu i prób zbudowania wszystkiego od nowa. Andrzej zdradzał mnie przez większość naszego małżeństwa. Najpierw myślałam, że to jednorazowy wybryk – wybaczyłam. Potem przyszły kolejne wiadomości na jego telefonie, ciche rozmowy w łazience, wyjazdy służbowe, które kończyły się zdjęciami z innymi kobietami. Przez długi czas udawałam przed sobą i przed Kubą, że wszystko jest w porządku. Ale kiedy Kuba zaczął pytać, dlaczego tata tak często wychodzi wieczorami i dlaczego mama płacze w łazience – wiedziałam, że muszę odejść.

Rozwód był piekłem. Andrzej próbował mnie przekonać, że wszystko to moja wina – że jestem zbyt wymagająca, zbyt zimna, zbyt skupiona na dziecku. Jego matka, pani Halina, dzwoniła do mnie codziennie z pretensjami: – Jak możesz odbierać Kubie ojca? Przecież każdy facet czasem się zapomina! – krzyczała przez telefon. Czułam się jak w potrzasku. Rodzina Andrzeja odwróciła się ode mnie całkowicie. Moi rodzice byli wsparciem, ale nawet oni nie rozumieli do końca mojego bólu. – Może powinnaś spróbować jeszcze raz? Dla dziecka? – pytała mama.

Ale nie mogłam. Nie po tym wszystkim.

Przez ostatnie dwa lata Andrzej widywał Kubę sporadycznie. Zawsze miał wymówki: praca, wyjazdy, nowa partnerka. Kuba czekał na niego w każdą sobotę przy oknie, a ja patrzyłam na zegar i modliłam się, żeby tym razem Andrzej dotrzymał słowa. Zazwyczaj nie przychodził.

Aż do zeszłego tygodnia.

Telefon zadzwonił późnym wieczorem. Numer Andrzeja wyświetlił się na ekranie i przez chwilę miałam ochotę nie odbierać. Ale odebrałam.

– Anka… muszę cię o coś prosić – jego głos był cichy, jakby zmęczony.
– Czego chcesz?
– Chciałbym się pożegnać z Kubą.

Zamarłam. Pożegnać? Co to miało znaczyć?

– Wyjeżdżam za granicę na stałe. Chcę się z nim zobaczyć ostatni raz…

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przez głowę przelatywały mi obrazy: Kuba płaczący w nocy, pytający o tatę; ja tłumacząca mu, że tata go kocha, tylko jest bardzo zajęty; Andrzej z nową kobietą na zdjęciach z Facebooka.

– Dlaczego teraz? – zapytałam cicho.
– Bo muszę… Proszę cię, Anka.

Całą noc nie spałam. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o tym spotkaniu. Czy powinnam pozwolić? Czy powinnam chronić Kubę przed kolejnym rozczarowaniem? A może to jego prawo – zobaczyć ojca ostatni raz?

Następnego dnia zadzwoniła do mnie Magda, moja przyjaciółka:
– Anka, musisz pomyśleć przede wszystkim o Kubie. Jeśli spotkanie ma mu pomóc zamknąć ten rozdział…
– Ale co jeśli Andrzej znów go zrani? Co jeśli nie przyjdzie?
– Wtedy będziesz przy nim. Jesteś silna.

Przez kolejne dni chodziłam jak cień. Kuba zauważył moją nerwowość:
– Mamo, wszystko w porządku?
– Tak, kochanie…
Ale nie było w porządku.

W końcu podjęłam decyzję. Zadzwoniłam do Andrzeja:
– Możesz się z nim spotkać. Ale tylko u nas w domu. I tylko jeśli obiecasz, że nie będziesz mu niczego obiecywał.
– Dziękuję…

Przygotowałam Kubę do rozmowy najlepiej jak umiałam:
– Synku… Tata chce się z tobą zobaczyć przed wyjazdem za granicę.
Kuba spojrzał na mnie z nadzieją:
– To znaczy, że wrócimy do siebie?
Serce mi pękło.
– Nie, kochanie… Tata wyjeżdża na długo. Ale chce ci coś powiedzieć.
Kuba spuścił głowę:
– Czy on mnie jeszcze kocha?
Objęłam go mocno:
– Zawsze będziesz dla niego ważny.

W dniu spotkania czułam się jak przed egzekucją. Andrzej przyszedł punktualnie – pierwszy raz od lat. Był blady i wyraźnie spięty.

– Cześć, Kuba – powiedział cicho.
Kuba stał nieruchomo w drzwiach.
– Cześć…
Usiedliśmy razem w salonie. Andrzej próbował żartować, opowiadać o pracy za granicą, ale Kuba milczał. W końcu spojrzał na ojca:
– Dlaczego już nie mieszkasz z nami?
Andrzej spuścił głowę:
– Bo popełniłem wiele błędów…
Kuba patrzył na niego długo:
– Czy wrócisz kiedyś?
Andrzej pokręcił głową:
– Nie wiem… Ale zawsze będziesz moim synem.

Po godzinie wyszedł. Kuba siedział cicho przez długi czas.
– Mamo… czy tata naprawdę musiał wyjechać?
Przytuliłam go mocno:
– Tak, kochanie… Ale masz mnie. I zawsze będziesz miał dom.

Wieczorem długo płakałam w łazience. Nie wiem, czy postąpiłam dobrze. Czy powinnam była pozwolić na to spotkanie? Czy lepiej byłoby chronić Kubę przed kolejnym rozczarowaniem?

Może każda matka musi czasem wybierać między prawdą a ochroną dziecka? Czy można przygotować dziecko na stratę ojca tak, by nie bolało aż tak bardzo?