Moja teściowa faworyzuje jedno wnuczę – czy naprawdę jestem złą synową?
– Zosiu, chodź do babci! – głos teściowej rozbrzmiewał w salonie jak dzwonek alarmowy. Stałam w kuchni, ścierając ręce o fartuch, i patrzyłam przez uchylone drzwi, jak moja starsza córka biegnie do babci z szerokim uśmiechem. Młodsza, Hania, stała obok mnie, przygryzając wargę i patrząc na podłogę.
– Babciu, a ja? – zapytała cicho, ale teściowa już była zajęta przytulaniem Zosi i wręczaniem jej nowej lalki.
To nie był pierwszy raz. Od kilku miesięcy obserwowałam, jak moja teściowa – pani Maria, kobieta energiczna, zawsze elegancka i zorganizowana – coraz wyraźniej faworyzuje Zosię. Zosia jest starsza, bardziej wygadana, przypomina babcię z charakteru. Hania jest spokojniejsza, wrażliwsza, często się wycofuje. I to właśnie ona coraz częściej zostaje pominięta.
Wieczorem, gdy dziewczynki już spały, usiadłam przy stole z mężem.
– Michał, musimy porozmawiać – zaczęłam niepewnie. – Twoja mama… Ona coraz bardziej faworyzuje Zosię. Hania to widzi. Dzisiaj znowu dostała prezent tylko Zosia.
Michał westchnął ciężko.
– Przesadzasz. Mama po prostu lepiej dogaduje się z Zosią. Hania jest zamknięta w sobie.
– Ale to nie jest powód, żeby ją ignorować! – podniosłam głos. – Hania wróciła dziś do pokoju i płakała. Powiedziała, że babcia jej nie kocha.
Michał milczał przez chwilę.
– Porozmawiam z mamą – rzucił w końcu, ale wiedziałam, że tego nie zrobi.
Kolejne tygodnie były jeszcze trudniejsze. Teściowa coraz częściej zabierała Zosię na spacery, do kina, na lody. Hania zostawała ze mną w domu. Próbowałam tłumaczyć jej, że babcia ją kocha, ale widziałam w jej oczach smutek i niezrozumienie.
Pewnego dnia zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do teściowej.
– Pani Mario, chciałabym porozmawiać o dziewczynkach – zaczęłam ostrożnie.
– O co chodzi? – jej głos był chłodny.
– Mam wrażenie, że Hania czuje się pomijana. Może mogłaby pani spędzać z nią trochę więcej czasu?
– Ależ ja kocham obie wnuczki! – oburzyła się. – To nie moja wina, że Hania jest taka cicha. Zosia przynajmniej chce ze mną rozmawiać!
– Ale może Hania potrzebuje trochę więcej zachęty? – próbowałam jeszcze raz.
– Nie będę nikogo zmuszać do kontaktu ze mną – ucięła rozmowę.
Po tej rozmowie poczułam się jeszcze gorzej. Miałam wrażenie, że jestem złą synową, że przesadzam, że może rzeczywiście to tylko moje wyobrażenia. Ale potem przyszły święta.
W Wigilię teściowa wręczyła Zosi ogromny zestaw klocków Lego i książkę o koniach. Hania dostała pluszowego misia – wyraźnie tańszego i mniej atrakcyjnego niż prezenty dla siostry. Widziałam łzy w oczach mojej młodszej córki. Przełknęłam ślinę i powstrzymałam się od komentarza tylko dlatego, że przy stole siedziała cała rodzina.
Po kolacji Hania przyszła do mnie i szepnęła:
– Mamo, czy ja zrobiłam coś złego?
Serce mi pękło. Przytuliłam ją mocno i obiecałam sobie, że muszę coś zmienić.
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z mężem jeszcze raz.
– Michał, nie możemy tego dłużej ignorować. Hania cierpi. Jeśli twoja mama nie potrafi traktować obu dziewczynek równo, musimy ograniczyć kontakty.
Michał był wściekły.
– Chcesz odciąć dzieci od babci? Przesadzasz! Mama zawsze była dobra dla nas wszystkich!
– Ale teraz nie jest dobra dla Hani! – krzyknęłam przez łzy.
Przez kilka dni panowała między nami cisza. Michał zamknął się w sobie, ja chodziłam jak struta. Dziewczynki wyczuwały napięcie i zaczęły się kłócić między sobą o drobiazgi.
W końcu postanowiłam działać sama. Zaczęłam spędzać z Hanią więcej czasu – chodziłyśmy na spacery, piekłyśmy ciasta, czytałyśmy książki. Starałam się pokazać jej, że jest ważna i kochana. Ale cały czas bolało mnie to niesprawiedliwe traktowanie ze strony teściowej.
Pewnego dnia Hania zapytała:
– Mamo, dlaczego babcia mnie nie lubi?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przytuliłam ją mocno i powiedziałam:
– Babcia czasem nie rozumie naszych uczuć. Ale ja cię bardzo kocham i zawsze będę po twojej stronie.
Od tamtej pory ograniczyłam wizyty u teściowej do minimum. Michał długo miał do mnie żal, ale widziałam, że Hania powoli odzyskuje pewność siebie.
Czasem zastanawiam się: czy dobrze zrobiłam? Czy powinnam była walczyć bardziej o relację moich dzieci z babcią? A może lepiej chronić własne dziecko przed niesprawiedliwością za wszelką cenę?
Czy ktoś z was przeżył podobną sytuację? Jak sobie poradziliście? Czy można nauczyć dorosłych równego traktowania dzieci?