Mój dziadek ożenił się z sąsiadką i zapomniał o rodzinie – czy można jeszcze to naprawić?

– Dziadku, dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonu? – szeptałam do pustego ekranu, patrząc na kolejne nieodebrane połączenie. W moim pokoju panowała cisza, przerywana tylko tykaniem zegara i szumem samochodów za oknem. Była sobota, dzień, który kiedyś spędzaliśmy razem – ja, mama, tata i dziadek, odkąd pamiętam. Teraz, po śmierci babci, wszystko się zmieniło. Dziadek ożenił się z panią Haliną, naszą sąsiadką z parteru, i nagle przestał istnieć dla naszej rodziny.

Pamiętam dzień, w którym mama przyszła do mnie z zapłakanymi oczami. – Zosia, dziadek się żeni. Z Haliną. – Jej głos drżał, a ja nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać. Przecież babcia odeszła zaledwie pół roku temu. Jeszcze czułam jej zapach w starym fotelu, jeszcze słyszałam jej śmiech, kiedy piekłyśmy razem szarlotkę. A teraz? Dziadek, który zawsze powtarzał, że rodzina jest najważniejsza, odwrócił się do nas plecami.

Na początku próbowałam to zrozumieć. Może był samotny? Może potrzebował kogoś blisko? Ale z każdym kolejnym tygodniem widziałam, jak coraz bardziej oddala się od nas. Przestał dzwonić, nie przychodził na niedzielne obiady, nie pytał, jak mi poszło w szkole. Nawet na moje urodziny nie przyszedł – pierwszy raz w życiu. Zamiast niego pojawiła się kartka z podpisem: „Wszystkiego najlepszego, dziadek i Halina”.

Mama nie mogła tego znieść. – Jak on mógł? – powtarzała w kółko. – Przecież to nasza rodzina! – Tata próbował ją uspokoić, ale sam był wściekły. – Może mu przejdzie, dajmy mu czas – mówił, ale w jego oczach widziałam bezradność.

W końcu postanowiłam pójść do dziadka. Stałam pod drzwiami jego mieszkania, słysząc śmiech Haliny zza ściany. Nacisnęłam dzwonek. Drzwi otworzyła ona, ubrana w kolorowy szlafrok, z włosami upiętymi w wałki.

– O, Zosia! – uśmiechnęła się szeroko, ale jej oczy były zimne. – Dziadek śpi. Może innym razem?

– Ale ja muszę z nim porozmawiać – powiedziałam cicho.

– Dziadek jest zmęczony. Proszę, nie przeszkadzaj mu teraz – zamknęła drzwi, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.

Wracałam do domu z ciężkim sercem. Mama przytuliła mnie mocno. – On już nie jest tym samym człowiekiem, Zosiu. Halina go zmieniła.

Ale ja nie chciałam w to wierzyć. Przecież to mój dziadek! Ten sam, który uczył mnie jeździć na rowerze, który zabierał mnie na lody do parku, który opowiadał historie o swoim dzieciństwie w czasie wojny. Czy naprawdę można tak po prostu zapomnieć o własnej rodzinie?

Wkrótce zaczęły się plotki. Sąsiedzi szeptali na klatce schodowej, że Halina zawsze miała oko na dziadka, jeszcze kiedy babcia żyła. Mama była coraz bardziej rozgoryczona. – To nie jest normalne, żeby tak szybko po śmierci żony układać sobie życie na nowo! – krzyczała, kiedy myślała, że nie słyszę. Tata próbował rozmawiać z dziadkiem, ale wracał jeszcze bardziej przygnębiony.

– On nie chce z nami rozmawiać. Powiedział, że ma teraz nowe życie i musimy to zaakceptować – powiedział pewnego wieczoru, patrząc w podłogę.

W szkole też nie było łatwo. Moja przyjaciółka Ania próbowała mnie pocieszać. – Może dziadek po prostu nie radzi sobie z żałobą? – pytała. Ale ja czułam, że to coś więcej. Jakby Halina naprawdę wymazała nas z jego życia.

Pewnego dnia zobaczyłam dziadka na spacerze z Haliną. Szli za rękę, śmiali się. Chciałam do niego podejść, ale kiedy mnie zobaczył, odwrócił wzrok. To bolało bardziej niż wszystko inne.

W domu atmosfera była coraz gorsza. Mama zamknęła się w sobie, tata coraz częściej wychodził z domu. Ja czułam się jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca. Próbowałam pisać do dziadka listy, ale nie dostawałam odpowiedzi. Zaczęłam się zastanawiać, czy to wszystko moja wina. Może powinnam była bardziej się starać, częściej go odwiedzać, zanim pojawiła się Halina?

W końcu zebrałam się na odwagę i napisałam długi list do dziadka. Opisałam w nim wszystko, co czuję – ból, tęsknotę, rozczarowanie. Poprosiłam, żeby choć raz ze mną porozmawiał. Czekałam na odpowiedź tygodniami. W końcu dostałam krótką wiadomość: „Zosiu, musisz zrozumieć, że życie idzie dalej. Mam prawo być szczęśliwy. Halina daje mi to, czego potrzebuję. Nie chcę wracać do przeszłości. Dziadek”.

Czy to znaczy, że my – jego rodzina – jesteśmy przeszłością? Czy naprawdę można tak łatwo przekreślić lata wspólnych wspomnień, miłości, wsparcia?

Czasem patrzę na stare zdjęcia i zastanawiam się, gdzie popełniliśmy błąd. Czy można jeszcze naprawić to, co się rozpadło? Czy rodzina to tylko więzy krwi, czy coś więcej?

Może ktoś z was miał podobną sytuację? Czy można odzyskać kogoś, kto sam nie chce być już częścią rodziny? A może czasem trzeba po prostu pozwolić odejść?