„Mama powiedziała, że mój biologiczny ojciec wrócił”: Ale to mój ojczym jest moim prawdziwym tatą. Czy krew naprawdę znaczy więcej niż miłość?
– Michał, chodź na chwilę – głos mamy drżał, jakby zaraz miała się rozpłakać. Stałem w przedpokoju, z plecakiem na ramieniu, gotowy wyjść do szkoły. Zatrzymałem się w pół kroku.
– Co się stało? – zapytałem, choć już czułem, że coś jest nie tak. Mama spojrzała na mnie tym swoim spojrzeniem, które pamiętam z dzieciństwa – kiedy próbowała ukryć smutek za uśmiechem.
– Twój tata… Twój biologiczny tata… Wrócił do Polski. Chciałby się z tobą zobaczyć.
Poczułem, jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg. Tata. Ten prawdziwy. Ten, o którym przez lata słyszałem tylko urywki historii: że był marynarzem, że kochał morze bardziej niż nas, że musiał wyjechać, bo „taki już jest los ludzi z morza”.
Ale przecież miałem już tatę. Wojtek był ze mną od kiedy pamiętam. To on uczył mnie jeździć na rowerze, to on przychodził na wywiadówki i to on siedział przy mnie, gdy miałem gorączkę. To jego głos słyszałem w nocy, gdy bałem się burzy.
– Michałku… – mama podeszła bliżej i dotknęła mojej ręki. – Wiem, że to trudne. Ale może warto go poznać? Chociaż raz.
Nie odpowiedziałem. Wyszedłem z domu i przez całą drogę do szkoły czułem w sobie burzę. W głowie mieszały mi się obrazy: twarz Wojtka, który zawsze mówił do mnie „synu”, i nieznajomy mężczyzna z fotografii w mundurze marynarza.
W szkole nie mogłem się skupić. Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę, usiadłem na ławce obok Kamila.
– Ej, co jest? – zapytał. – Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.
– Mój ojciec wrócił – powiedziałem cicho.
– Przecież twój ojciec to Wojtek?
– Biologiczny… ten drugi…
Kamil tylko pokiwał głową. Wszyscy wiedzieli, że moja rodzina jest trochę inna. Ale nikt nie rozumiał tego chaosu, który miałem w środku.
Wieczorem siedziałem w swoim pokoju i słyszałem przez ścianę rozmowę mamy z Wojtkiem.
– On ma prawo go poznać – mówiła mama.
– Ma prawo? A ja? Przez piętnaście lat byłem dla niego ojcem! – głos Wojtka był cichy, ale pełen bólu.
– Wiem… Ale to nie znaczy, że przestaniesz nim być.
Chciałem wejść do nich i powiedzieć: „Wojtek, dla mnie jesteś tatą”. Ale nie potrafiłem. Coś mnie blokowało. Może strach przed tym, co się stanie, jeśli powiem to na głos?
Następnego dnia mama podała mi numer telefonu do mojego biologicznego ojca. Przez godzinę patrzyłem na ekran komórki. W końcu napisałem: „Cześć. To Michał. Mama powiedziała, że wróciłeś.”
Odpisał niemal od razu: „Cześć synu! Tak bardzo chciałbym cię zobaczyć. Może kawa w sobotę?”
Synu… To słowo zabolało mnie bardziej niż myślałem.
W sobotę spotkaliśmy się w kawiarni przy dworcu. Przyszedł wysoki mężczyzna o szorstkich dłoniach i oczach zmęczonych życiem.
– Michał… Wyrosłeś na prawdziwego faceta – powiedział z dumą w głosie.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Przez godzinę opowiadał mi o morzu, o portach świata, o samotnych nocach na statku. Słuchałem go jak obcego człowieka. Nie czułem więzi. Nie czułem nawet żalu – tylko pustkę.
– Chciałbym nadrobić stracony czas – powiedział na koniec spotkania.
Patrzyłem na niego i myślałem: „Ale ja już mam tatę”.
Wróciłem do domu i zobaczyłem Wojtka w kuchni. Siedział przy stole z kubkiem herbaty i patrzył przez okno.
– Byłeś? – zapytał bez podnoszenia wzroku.
– Byłem.
– I?
Usiadłem naprzeciwko niego.
– On jest… ciekawy. Ale nie czuję… nie czuję tego, co do ciebie.
Wojtek spojrzał na mnie i po raz pierwszy zobaczyłem łzy w jego oczach.
– Bałem się tego dnia – powiedział cicho. – Bałem się, że kiedyś wybierzesz jego…
– Nie musisz się bać – przerwałem mu. – Ty jesteś moim tatą. Ty mnie wychowałeś. Krew to nie wszystko.
Objął mnie mocno i przez chwilę obaj płakaliśmy jak dzieci.
Ale sprawa nie była taka prosta. Mój biologiczny ojciec zaczął pisać coraz częściej. Chciał zabrać mnie nad morze, pokazać swoje życie. Mama była rozdarta – widziałem to po niej każdego dnia. Wojtek zamknął się w sobie; coraz rzadziej rozmawialiśmy tak szczerze jak kiedyś.
Zacząłem mieć wyrzuty sumienia: czy mam prawo odrzucić człowieka tylko dlatego, że kiedyś odszedł? Czy mogę zranić Wojtka tym, że próbuję poznać swojego biologicznego ojca?
Pewnego wieczoru usiadłem z mamą przy stole.
– Mamo… Co ty byś zrobiła?
Spojrzała na mnie długo.
– Ja bym poszła za sercem. Ale pamiętaj: rodzina to nie tylko więzy krwi. Rodzina to ci, którzy są przy tobie wtedy, gdy najbardziej tego potrzebujesz.
Te słowa zostały ze mną na długo.
Dziś mam 22 lata i wiem jedno: czasem los daje nam dwie drogi i żadna nie jest łatwa. Spotykam się czasem z moim biologicznym ojcem – rozmawiamy o życiu, o morzu, o tym wszystkim, co nas ominęło. Ale kiedy myślę o domu, widzę Wojtka i mamę przy stole w kuchni.
Czy krew naprawdę znaczy więcej niż miłość? Czy można mieć dwóch ojców i nie zdradzić żadnego z nich? Może wy mi powiecie…