Czy można stracić dzieci po rozwodzie? Moje córki oddalają się ode mnie, a ja nie wiem, jak je odzyskać

– Tata, nie mam teraz czasu – usłyszałem przez drzwi pokoju Emilii, mojej starszej córki. Stałem tam chwilę dłużej, wpatrując się w białą powierzchnię, jakby miała mi odpowiedzieć na pytanie, które od miesięcy nie daje mi spokoju: kiedy moje córki przestały mnie potrzebować?

Jeszcze kilka lat temu byłem dla nich całym światem. Pamiętam, jak Ela przybiegała do mnie z rozbitym kolanem, a Emilia prosiła, żebym czytał jej bajki na dobranoc. Teraz mam wrażenie, że jestem tylko dodatkiem do ich życia – kimś, kogo trzeba odwiedzić w weekend, bo tak ustalił sąd.

Z Norą byliśmy małżeństwem przez trzynaście lat. Poznaliśmy się na studiach w Krakowie – ona studiowała polonistykę, ja informatykę. Była ciepła, otwarta, zawsze uśmiechnięta. Kiedy pojawiła się Emilia, a potem Ela, Nora całą swoją energię skierowała na dziewczynki. Ja… czułem się coraz bardziej zbędny. Nasze rozmowy ograniczały się do spraw organizacyjnych: kto odbierze dzieci z przedszkola, kto zrobi zakupy. W końcu przestaliśmy być parą – byliśmy współlokatorami wychowującymi razem dzieci.

Rozwód był formalnością. Nora nie płakała. Ja też nie. Myślałem wtedy, że najgorsze już za mną. Myliłem się.

Pierwsze miesiące po rozstaniu były jak życie na autopilocie. Praca, szybkie obiady w pustym mieszkaniu, weekendy z dziewczynkami. Ale te weekendy… Z początku cieszyły się na spotkania ze mną. Chodziłyśmy do kina, na lody, do zoo. Z czasem zaczęły coraz częściej odwoływać wizyty: „Tato, mam dużo nauki”, „Tato, idę do koleżanki”.

Pewnego dnia zadzwoniłem do Nory.
– Nora, czy coś się dzieje? Dziewczynki nie chcą do mnie przychodzić.
– Może po prostu dorastają? – odpowiedziała chłodno. – Mają swoje sprawy.
– Ale…
– Nie rób z siebie ofiary, Adam – przerwała mi. – Sam odszedłeś.

To zdanie uderzyło mnie jak policzek. Czy naprawdę to ja odszedłem? Przecież oboje byliśmy nieszczęśliwi…

Zacząłem analizować każde nasze spotkanie. Czy za bardzo naciskam? Czy jestem nudny? Może za bardzo próbuję nadrobić stracony czas? Kiedyś Ela powiedziała mi: „Tato, mama mówi, że jesteś teraz szczęśliwy bez nas”.

Zatkało mnie.
– To nieprawda – odpowiedziałem cicho. – Bardzo za wami tęsknię.

Ale Ela już patrzyła gdzieś w bok, bawiąc się telefonem.

Najgorsze są święta. Wigilia u Nory – ja dostaję kilka godzin w drugi dzień świąt. Siedzimy wtedy przy stole, próbuję rozmawiać o szkole, o ich przyjaciółkach, ale rozmowa nie klei się. Emilia odpowiada półsłówkami, Ela ucieka wzrokiem.

Czasem mam wrażenie, że jestem dla nich kimś obcym. Próbuję być obecny: dzwonię, piszę SMS-y, proponuję wspólne wyjścia. Często nie dostaję odpowiedzi.

Ostatnio spotkałem się z kolegą ze studiów, Pawłem. On też jest po rozwodzie.
– Adam, musisz być cierpliwy – powiedział. – Dzieci wrócą. Może teraz są pod wpływem matki…
– Ale ja nie chcę walczyć z Norą! Chcę tylko być ojcem dla moich córek.
– Wiem. Ale czasem trzeba przełknąć dumę i poczekać.

Wieczorami leżę na kanapie i myślę o tym wszystkim. Przeglądam stare zdjęcia: Emilia na rowerze bez bocznych kółek, Ela z pierwszym świadectwem z paskiem. Wtedy byłem dla nich bohaterem.

Czasem łapię się na tym, że zazdroszczę Norze jej relacji z dziewczynkami. Widzę na Facebooku zdjęcia z wyjazdów nad morze, wspólne gotowanie pierogów… Ja dostaję ochłapy ich czasu i uwagi.

Ostatnio podczas jednej z naszych rzadkich rozmów Emilia powiedziała:
– Tato, czemu ty właściwie odszedłeś?
Zaniemówiłem. Jak jej to wytłumaczyć? Że nie chciałem być nieszczęśliwy? Że chciałem być kimś więcej niż tylko kierowcą i sponsorem?
– To było trudne dla wszystkich – powiedziałem w końcu. – Ale bardzo was kocham i zawsze będę waszym tatą.
Emilia wzruszyła ramionami i wróciła do swojego telefonu.

Czuję się bezradny. Próbuję rozmawiać z Norą o terapii rodzinnej – odmawia. „Nie mieszaj dziewczynek w swoje problemy” – słyszę.

Czasem myślę o tym wszystkim i pytam siebie: czy można stracić własne dzieci mimo że się je kocha? Czy rozwód zawsze musi oznaczać oddalenie? A może to ja popełniłem błąd i teraz płacę za swoją decyzję?

Może ktoś z was przeżył coś podobnego? Jak odzyskać dzieci po rozwodzie? Czy jest jeszcze dla mnie szansa?

Czy naprawdę można być ojcem tylko na papierze? Czy miłość wystarczy, by odbudować to, co zostało zniszczone?