List do mojego ojczyma: Jak jeden człowiek potrafi odmienić całe życie
– Nie jesteś moim ojcem! – krzyknęłam, trzaskając drzwiami tak mocno, że aż obraz z Matką Boską spadł ze ściany. Mama wybiegła za mną na korytarz, ale nie zatrzymała mnie. W tamtej chwili miałam wrażenie, że cały świat sprzysiągł się przeciwko mnie. Miałam piętnaście lat i czułam się zdradzona przez wszystkich – przez tatę, który odszedł, przez mamę, która „za szybko” znalazła sobie nowego mężczyznę, i przez tego obcego, który próbował zająć jego miejsce.
Nazywam się Marta Nowak i dorastałam w małym bloku na warszawskim Ursynowie. Mój tata wyjechał do Niemiec, kiedy miałam jedenaście lat. Najpierw były telefony, potem coraz rzadsze maile, aż w końcu cisza. Mama długo płakała po nocach, ale nigdy nie pozwoliła sobie na słabość przy mnie. Kiedy poznała Andrzeja – mojego przyszłego ojczyma – byłam pewna, że to tylko przelotna znajomość. Ale on został.
Pamiętam pierwszą Wigilię z Andrzejem. Siedziałam przy stole z założonymi rękami i milczałam. Mama próbowała rozładować napięcie: – Marta, spróbuj pierogów, Andrzej sam lepił! – Ale ja tylko wzruszyłam ramionami. Andrzej patrzył na mnie łagodnie i powiedział: – Wiem, że nie jestem twoim tatą. Ale chciałbym być twoim przyjacielem. – Wtedy poczułam gulę w gardle i wybiegłam do swojego pokoju.
Przez kolejne miesiące robiłam wszystko, żeby mu utrudnić życie. Wracałam późno do domu, przestałam się uczyć, zamykałam się w sobie. Mama była coraz bardziej zmęczona i smutna. Pewnego wieczoru usłyszałam ich rozmowę przez cienką ścianę:
– Może powinniśmy dać jej więcej czasu? – pytał Andrzej cicho.
– Boję się, że ją tracę – odpowiedziała mama drżącym głosem.
Wtedy po raz pierwszy poczułam wyrzuty sumienia. Ale duma nie pozwalała mi się przyznać do winy.
Pewnego dnia wróciłam do domu wcześniej niż zwykle. Zastałam Andrzeja w kuchni – stał przy zlewie i płakał. To był widok, którego nigdy nie zapomnę. Zawsze wydawał mi się taki silny i opanowany. Wtedy zobaczyłam w nim człowieka, który naprawdę się stara.
Od tamtej pory zaczęłam go obserwować inaczej. Zauważyłam, jak codziennie rano robi mamie kawę do pracy, jak pomaga sąsiadce z zakupami, jak naprawia cieknący kran bez narzekania. Zaczął też pomagać mi w matematyce – cierpliwie tłumaczył zadania, nawet gdy rzucałam zeszytem o ścianę.
Największy przełom nastąpił podczas mojego pierwszego poważnego zawodu miłosnego. Chłopak, w którym byłam zakochana po uszy, wyśmiał mnie przy całej klasie. Wróciłam do domu zapłakana i zamknęłam się w łazience. Po godzinie usłyszałam ciche pukanie:
– Marta? Mogę wejść?
Nie odpowiedziałam, ale on wszedł mimo to. Usiadł na podłodze obok mnie i powiedział:
– Wiem, że teraz boli. Ale to minie. Jesteś silniejsza niż myślisz.
Po raz pierwszy pozwoliłam mu się przytulić.
Od tego dnia nasza relacja zaczęła się zmieniać. Zaczęliśmy rozmawiać – najpierw o szkole, potem o życiu. Andrzej nigdy nie próbował zastąpić mi ojca. Był po prostu obecny – zawsze wtedy, kiedy go potrzebowałam.
Nie znaczy to jednak, że wszystko było idealnie. Kiedy skończyłam osiemnaście lat i chciałam wyjechać na studia do Krakowa, mama była przeciwna:
– Za daleko! Jak sobie poradzisz?
Andrzej stanął po mojej stronie:
– Musimy jej zaufać. Daliśmy jej korzenie, teraz czas dać jej skrzydła.
To on pomógł mi znaleźć mieszkanie i spakować walizki. To on płakał najbardziej na dworcu.
Na studiach długo nie potrafiłam mówić o swojej rodzinie bez zacięcia w głosie. Kiedy znajomi pytali o ojca, odpowiadałam wymijająco. Dopiero po latach zrozumiałam, jak bardzo Andrzej wpłynął na moje życie.
Dziś mam trzydzieści lat i własną rodzinę. Andrzej jest dziadkiem dla mojej córki Zosi. Czasem patrzę na niego i myślę o tym wszystkim, co przeszedł dla nas – dla mnie.
Piszę ten list, bo chcę mu podziękować za wszystko: za cierpliwość, za łzy i za to, że nigdy się nie poddał. Za to, że nauczył mnie kochać mimo bólu i rozczarowań.
Czy można pokochać kogoś niespokrewnionego bardziej niż własnego ojca? Czy rodzina to tylko więzy krwi? A może to wybór – codzienny wybór by być dla siebie nawzajem?
Czekam na wasze historie i refleksje.