Gdy najgłębsza rana pochodzi od najbliższych – historia zdrady w polskiej rodzinie

„Dlaczego mi to zrobiłaś, Agato?” – wyszeptałam w ciemności, kiedy usłyszałam, jak drzwi kuchenne zamykają się bezszelestnie. W tej jednej chwili wiedziałam już, że nic nie będzie takie jak dawniej. Michał, mój mąż, spał obok mnie spokojnie, jakby nic się nie stało. Ale ja już od dawna nie zaznałam spokoju.

Agata była moją przyjaciółką od podstawówki w Toruniu. Przeszłyśmy razem przez wszystko – pierwsze miłości, licealne dramaty, studia na UMK, a nawet wspólne wakacyjne prace w kawiarni na starówce. Kiedy rok temu zmarł jej ojciec i została sama w pustym mieszkaniu na Rubinkowie, nie wahałam się ani chwili: „Agata, zamieszkaj z nami. Mamy wolny pokój, dzieci cię uwielbiają.”

Michał był początkowo sceptyczny. „Wiesz, że cenię sobie prywatność,” powiedział pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy na balkonie i popijaliśmy herbatę. „Ale to twoja przyjaciółka. Pomóżmy jej.”

Pierwsze miesiące były cudowne. Agata pomagała mi z dziećmi, gotowała obiady, śmiałyśmy się razem przy winie do późna. Była jak siostra, której nigdy nie miałam. Po ciężkim dniu w szpitalu wracałam do domu, gdzie czekała na mnie ciepła kolacja i dzieci już spały. Michał też wydawał się szczęśliwszy – myślałam, że cieszy się z domowej atmosfery.

Ale potem zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Pewnego wieczoru weszłam do kuchni i zobaczyłam Agatę z Michałem – śmiali się do rozpuku z czegoś, czego nie rozumiałam. Gdy weszłam, nagle zamilkli. „Wspominaliśmy stare czasy,” rzuciła Agata i szybko wyszła do swojego pokoju.

Zaczęłam zauważać drobiazgi: Michał nagle zaczął dbać o siebie bardziej niż zwykle, kupował nowe koszule i zaczął biegać rano po lesie. Agata przygotowywała mu śniadania i zawsze wkładała do jego torby ulubiony jogurt. Pewnego dnia znalazłam na jego telefonie wiadomość: „Wieczorem? 🙂 A.”

Serce waliło mi jak młotem. Tego wieczoru udawałam migrenę i zamknęłam się w sypialni. Słyszałam ich śmiech z salonu, a potem ciszę. Michał przyszedł do łóżka późno w nocy – czułam na nim zapach perfum Agaty.

Nie mogłam spać. Rano skonfrontowałam Agatę: „Agata, czy coś się dzieje między tobą a Michałem?” Spojrzała na mnie niewinnie: „Co ty wygadujesz? Przecież to twój mąż!” Ale jej wzrok był inny – unikała moich oczu.

Stałam się paranoiczna. Sprawdzałam telefon Michała, obserwowałam ich spojrzenia przy stole. Dzieci niczego nie zauważyły – były szczęśliwe, że mają w domu „ciocię Agatę”. Ja jednak czułam, że grunt usuwa mi się spod nóg.

Pewnego dnia wróciłam wcześniej z pracy. Drzwi do pokoju Agaty były uchylone i słyszałam stłumione głosy. Serce podeszło mi do gardła. Zajrzałam – Michał siedział na łóżku i trzymał Agatę za rękę.

– Musimy jej powiedzieć – szeptała Agata.
– Nie teraz… jeszcze nie – odpowiedział Michał.

W tej chwili świat mi zawirował przed oczami. Wpadłam do pokoju:
– Co chcecie mi powiedzieć? Że mnie zdradziliście oboje?

Agata pobladła, a Michał wstał:
– Justyna… chcieliśmy ci to powiedzieć…
– Co? Że jesteście razem? Że mnie zdradziliście? Że rozbiliście moją rodzinę? – krzyczałam przez łzy.

Agata rozpłakała się:
– Justyna, ja… nie chciałam cię skrzywdzić…
– Ale skrzywdziłaś! Ty i on! Powierzyłam ci wszystko – dzieci, dom, sekrety! Jak mogłaś?

Michał milczał długo. W końcu tylko powiedział:
– Przepraszam.

Upadłam na podłogę i płakałam jak dziecko. Tamtego wieczoru Agata spakowała rzeczy i zostawiła mi na stole list: „Wybacz mi, proszę.”

Michał został w domu, ale między nami już nic nie było takie jak dawniej. Każdego dnia żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Dzieci pytały o ciocię Agatę – kłamałam im, że musiała wyjechać za pracą do Warszawy.

Minęły miesiące i nadal nie potrafię wybaczyć ani jemu, ani jej. Najbardziej boli mnie jednak to, że zdrada przyszła od osoby, której ufałam najbardziej na świecie.

Czasem nocą siedzę przy oknie i pytam samą siebie: Czy można jeszcze kiedyś komuś zaufać? A może zaufanie to tylko iluzja dla naiwnych?