„Dlaczego nie możesz być jak ona?” – Historia kobiety, która nie chciała być kolejną żoną do spełniania cudzych oczekiwań
– Znowu się pokłóciłyście? – głos Pawła odbił się echem w kuchni, gdzie stałam z rękami zanurzonymi w zimnej wodzie. Zmywałam naczynia po niedzielnym obiedzie u teściowej, a w mojej głowie wciąż dudniły jej słowa: „Kasia by tak nie zrobiła”.
– Nie pokłóciłyśmy się – odpowiedziałam cicho, choć w środku aż kipiałam. – Po prostu nie zgadzam się na to, żeby ktoś mnie traktował jak służącą.
Paweł westchnął ciężko, jakby już miał dość tej rozmowy. – Wiesz, z Kasią nigdy nie było takich problemów. Ona potrafiła się dogadać z mamą. Dlaczego ty nie możesz?
Zamarłam. To nie był pierwszy raz, kiedy słyszałam to imię. Kasia – jego była żona, wiecznie obecna w naszych rozmowach, w oczach jego matki i w jego wspomnieniach. Kasia, która podobno była idealna. Kasia, która zawsze wiedziała, jak się zachować. Kasia, która nigdy nie powiedziała złego słowa na teściową.
Wytarłam ręce o ścierkę i spojrzałam Pawłowi prosto w oczy.
– Bo nie jestem Kasią – powiedziałam powoli. – I nigdy nie będę.
Widziałam, jak jego twarz twardnieje. Wiem, że dla niego to nie jest takie proste. Jego matka od początku dawała mi do zrozumienia, że jestem tylko „następną”. Że powinnam być wdzięczna za to, że mnie zaakceptowała. Ale ja nie chciałam być wdzięczna za coś, co powinno być oczywiste.
Pamiętam pierwsze święta u nich w domu. Siedziałam przy stole, a teściowa opowiadała anegdoty o Kasi – jak pięknie dekorowała pierniki, jak pomagała jej w kuchni, jak zawsze wiedziała, kiedy podać barszcz. Czułam się wtedy jak intruz. Każde spojrzenie Pawła było pytaniem: „Dlaczego ty nie możesz być taka jak ona?”
Z czasem zaczęłam się buntować. Nie chciałam udawać kogoś, kim nie jestem. Kiedy teściowa poprosiła mnie o posprzątanie po wszystkich gościach, powiedziałam: „Chętnie pomogę, ale może podzielimy się obowiązkami?” Spojrzała na mnie z takim zdziwieniem, jakbym zaproponowała coś niewyobrażalnego.
– Kasia nigdy się nie skarżyła – rzuciła lodowatym tonem.
– Kasia już tu nie mieszka – odpowiedziałam spokojnie.
Od tego dnia atmosfera była jeszcze bardziej napięta. Paweł coraz częściej wracał do tematu Kasi. Czasem miałam wrażenie, że on sam nie wie, czego chce. Czy tęskni za nią? Czy po prostu boi się zmian?
Pewnego wieczoru usiedliśmy razem na kanapie. Próbowałam mu wyjaśnić, co czuję.
– Paweł, ja naprawdę staram się być dobrą żoną. Ale nie mogę żyć w cieniu twojej byłej. To boli.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
– Przecież ja cię kocham – powiedział cicho.
– Ale ciągle mnie porównujesz! – wybuchłam. – Jak mam czuć się ważna, skoro dla ciebie zawsze będę „gorsza od Kasi”?
Milczał długo. W końcu powiedział:
– Może po prostu za bardzo przyzwyczaiłem się do tego, jak było kiedyś…
Wiedziałam już wtedy, że muszę postawić granice. Nie mogę pozwolić na to, by ktoś ciągle mnie oceniał przez pryzmat innej kobiety.
Następnego dnia zadzwoniłam do teściowej.
– Pani Anno – zaczęłam spokojnie – chciałabym porozmawiać szczerze. Wiem, że Kasia była dla pani ważna i rozumiem to. Ale ja też zasługuję na szacunek.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Nie chcę być Kasią – dodałam. – Chcę być sobą i mam nadzieję, że kiedyś pani to zaakceptuje.
Nie odpowiedziała od razu. Usłyszałam tylko ciche „zastanowię się nad tym”.
Wróciłam do Pawła i powiedziałam mu o rozmowie.
– Musisz mi pomóc postawić granice – poprosiłam go. – Inaczej to wszystko nie ma sensu.
Przez kilka tygodni było ciężko. Teściowa przestała dzwonić tak często. Paweł był zamyślony i wycofany. Ale ja poczułam ulgę. Po raz pierwszy od dawna miałam poczucie, że walczę o siebie.
Z czasem Paweł zaczął rozumieć moje stanowisko. Przestał wspominać Kasię przy każdej okazji. Zaczął dostrzegać moje starania i doceniać to, kim jestem naprawdę.
Nie wiem, czy kiedykolwiek będę dla jego matki „tą właściwą”. Ale wiem jedno: nie chcę żyć w czyimś cieniu i udawać kogoś innego tylko po to, by zadowolić innych.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy warto było walczyć o siebie? Czy inni też mają odwagę powiedzieć „dość” i postawić granice? Może ktoś z Was miał podobną historię? Jak sobie z tym poradziliście?