„Zapłaćmy osobno!” – Randka, która zmieniła wszystko

– Zapłaćmy osobno – powiedział Michał, patrząc mi prosto w oczy. Przez chwilę miałam wrażenie, że nie dosłyszałam. Siedzieliśmy w małej kawiarni na Nowym Świecie, gdzie światła miasta mieszały się z ciepłem świec na stolikach. To był nasz pierwszy raz na żywo, po tygodniach pisania na Tinderze. W głowie miałam jeszcze słowa mamy: „Pamiętaj, żeby nie ufać od razu każdemu chłopakowi. Dobrze wychowany mężczyzna zawsze płaci za kobietę.”

Nie wiem, czego się spodziewałam. Może tego, że Michał będzie inny niż wszyscy? Że po prostu spojrzy na mnie z czułością, zapłaci za kawę i powie: „Chodź, przejdźmy się po Starówce.” Zamiast tego usłyszałam to jedno zdanie, które rozbiło moją wyobrażoną bańkę.

– Jasne – odpowiedziałam szybko, starając się ukryć drżenie głosu. Uśmiechnęłam się sztucznie i zaczęłam szukać portfela w torebce. Przez głowę przelatywały mi wszystkie rozmowy z przyjaciółkami o tym, jak to teraz jest „modnie” dzielić rachunki. Ale ja nie byłam gotowa na tę nowoczesność. Wychowałam się w domu, gdzie tata zawsze płacił za mamę, a ja marzyłam o takim samym bezpieczeństwie.

Michał był przystojny, miał ciemne włosy i lekko ironiczny uśmiech. W wiadomościach był zabawny i czuły, a teraz wydawał się zdystansowany. Przez całą randkę mówił dużo o swojej pracy w IT, o nowych technologiach i podróżach do Berlina. Słuchałam go uważnie, ale czułam, że coś jest nie tak. Kiedy próbowałam opowiedzieć o sobie – o studiach na polonistyce, o marzeniach o własnej książce – kiwał głową, ale jego wzrok błądził gdzieś za moim ramieniem.

– A twoja rodzina? – zapytał nagle.
– Co z nią? – odpowiedziałam ostrożnie.
– No wiesz… rodzice są razem? – dopytywał.
– Tak, od trzydziestu lat. Są szczęśliwi – powiedziałam z dumą.
– To rzadkość – mruknął i spojrzał na telefon.

W tej chwili poczułam się jak dziecko. Jakbym była za bardzo „z przeszłości”, za bardzo tradycyjna dla kogoś takiego jak on. Przypomniałam sobie rozmowy z mamą przy kuchennym stole: „Nie bądź naiwna, świat się zmienił, ale wartości są ważne.”

Po zapłaceniu rachunku wyszliśmy na ulicę. Warszawa tętniła życiem, ale ja czułam się samotna jak nigdy wcześniej.

– To co, idziemy jeszcze gdzieś? – zapytał Michał bez entuzjazmu.
– Wiesz co… chyba wrócę do domu – odpowiedziałam cicho.
– Jak chcesz. Miłego wieczoru – rzucił i odszedł bez pożegnania.

Stałam przez chwilę na chodniku, patrząc za nim. W głowie miałam mętlik: czy to ja jestem dziwna? Czy może on po prostu nie był tym, za kogo go brałam? Czułam wstyd i rozczarowanie. Przypomniałam sobie wszystkie te filmy romantyczne, które oglądałam z siostrą – tam zawsze wszystko kończyło się dobrze. A tu? Nawet nie było iskry.

Wróciłam do domu późno. Mama czekała w kuchni z herbatą.
– I jak było? – zapytała z troską.
– Normalnie… – odpowiedziałam wymijająco.
– Coś się stało?
– Mamo… czy ja jestem staroświecka?

Mama spojrzała na mnie uważnie.
– Nie jesteś staroświecka. Po prostu masz swoje wartości. Nie musisz ich zmieniać tylko dlatego, że świat pędzi do przodu.

Przez całą noc przewracałam się z boku na bok. W głowie słyszałam głos Michała: „Zapłaćmy osobno.” I głos mamy: „Nie bądź naiwna.” Zastanawiałam się, czy to ja powinnam się zmienić, czy może po prostu jeszcze nie spotkałam właściwej osoby.

Następnego dnia zadzwoniła do mnie przyjaciółka Ola.
– I jak randka?
Opowiedziałam jej wszystko. Śmiała się:
– No widzisz! Teraz tak jest! Faceci nie chcą już być rycerzami. Musisz sama o siebie zadbać!
Ale ja nie chciałam być sama. Chciałam być ważna dla kogoś. Chciałam poczuć się bezpiecznie.

Przez kolejne dni analizowałam każde słowo Michała. Może przesadzam? Może to tylko rachunek? Ale przecież chodziło o coś więcej… O szacunek, o gest, o pokazanie, że komuś zależy.

W końcu napisał do mnie SMS-a: „Było miło, ale chyba szukamy czegoś innego.”
Poczułam ulgę i smutek jednocześnie. Może rzeczywiście szukamy czegoś innego? Może ja szukam kogoś, kto będzie chciał budować coś razem, a nie tylko dzielić rachunki?

Od tej pory zaczęłam inaczej patrzeć na siebie i na świat wokół mnie. Zrozumiałam, że największa walka toczy się we mnie samej – między tym, czego oczekuję od innych, a tym, co jestem gotowa dać sobie sama.

Czasem zastanawiam się: czy naprawdę musimy wybierać między nowoczesnością a tradycją? Czy można znaleźć równowagę? A może najważniejsze jest po prostu być wiernym sobie – nawet jeśli oznacza to samotność przez jakiś czas?