„Wysłałam synów do sklepu, ale tylko jeden wrócił…” – Historia matki, która przeżyła najgorszy koszmar
– Piotr! Gdzie jest Wiktor?! – krzyknęłam, widząc jak starszy syn wpada do mieszkania, cały roztrzęsiony, z siatką w ręku.
Chwilę wcześniej siedziałam przy kuchennym stole, słuchając cichego tykania zegara i czekając na powrót chłopców. To miał być zwykły dzień – szybkie zakupy w osiedlowym sklepie, potem wspólna kolacja. Ale kiedy drzwi się otworzyły i zobaczyłam tylko Piotra, poczułam jak serce zamiera mi w piersi.
– Mamo… ja… ja nie wiem… – Piotr miał łzy w oczach. – On… on powiedział, że chce zobaczyć koty pod blokiem i… zanim się obejrzałem, już go nie było!
Zerwałam się z krzesła. Przez głowę przelatywały mi najgorsze scenariusze. Wiktor miał dopiero sześć lat. Był ufny, ciekawski, zawsze wszędzie go pełno. Jak mogłam być tak nieodpowiedzialna? Jak mogłam pozwolić, żeby poszedł bez opieki dorosłego?
– Piotrze! Dlaczego go nie przypilnowałeś?! – wybuchłam, choć wiedziałam, że to nie jego wina. On też był dzieckiem.
– Przepraszam, mamo… Przepraszam… – szlochał.
Wybiegłam z mieszkania, zostawiając Piotra pod opieką sąsiadki. Biegałam po osiedlu, wołałam: „Wiktor! Wiktor!”. Pytałam sąsiadów, zaglądałam pod klatki schodowe, do piaskownicy, na boisko. Nikt go nie widział. Nikt nie wiedział, gdzie poszedł.
Wróciłam do domu i zadzwoniłam na policję. Głos mi się łamał:
– Mój syn… sześć lat… zaginął…
Policjantka po drugiej stronie próbowała mnie uspokoić:
– Proszę pani, proszę zostać w domu. Patrol już jedzie. Proszę przygotować zdjęcie dziecka.
Czekałam na nich jak na wybawienie. Piotr siedział skulony na kanapie, blady jak ściana. Próbowałam go objąć, ale odsunął się ode mnie.
– To moja wina – wyszeptał. – Gdybym go nie zostawił…
– Nie mów tak! To nie twoja wina! – próbowałam go przekonać, choć sama czułam się winna wszystkiemu.
Policjanci pojawili się po dwudziestu minutach. Zadawali pytania: co miał na sobie Wiktor, gdzie ostatnio był widziany, czy miał przy sobie telefon (oczywiście nie miał). Pokazali mi zdjęcia innych dzieci zaginionych w okolicy. Każde z nich to czyjś świat rozbity na kawałki.
Zaczęli przeszukiwać okolicę. Ja zostałam w domu z Piotrem i czekałam na telefon. Każda minuta była wiecznością. W głowie słyszałam głos mamy: „Maria, dzieci trzeba pilnować”. Zawsze byłam tą odpowiedzialną córką, a teraz… zawiodłam.
Po godzinie zadzwoniła moja siostra Ania:
– Słyszałam od sąsiadki… Maria, co się stało?
Zaczęłam płakać do słuchawki:
– Aniu, Wiktor zaginął… Nie wiem co robić…
– Już jadę do ciebie!
Przyjechała po dwudziestu minutach. Przytuliła mnie mocno.
– Maria, musisz być silna dla Piotra. On też to przeżywa.
Spojrzałam na starszego syna – siedział skulony w kącie pokoju i patrzył w ścianę. Podeszłam do niego i przytuliłam go mocno.
– Przepraszam cię, synku… Przepraszam…
Wieczorem przyszli policjanci z pytaniem:
– Czy Wiktor miał jakieś ulubione miejsca? Czy mógł pójść do kogoś znajomego?
Przypomniało mi się nagle:
– On lubił chodzić do pani Zofii z parteru! Zawsze dawała mu cukierki!
Policjanci pobiegli sprawdzić. Ja z Anią i Piotrem czekaliśmy w napięciu.
Minuty ciągnęły się jak godziny. W końcu zadzwonił domofon.
– Pani Mario? Tu policja. Proszę zejść na dół.
Serce waliło mi jak młotem. Zbiegłam po schodach i zobaczyłam policjanta trzymającego za rękę mojego Wiktora – cały i zdrowy, choć zapłakany.
– Mamusiu! – rzucił mi się w ramiona.
Rozpłakałam się ze szczęścia.
Okazało się, że Wiktor rzeczywiście poszedł do pani Zofii po cukierka. Starsza pani zasnęła przed telewizorem i nie usłyszała dzwonka do drzwi, więc Wiktor usiadł pod jej drzwiami i czekał… aż ktoś go znajdzie.
Wróciliśmy do domu całą rodziną. Piotr rzucił się bratu na szyję:
– Głupek! Tak się o ciebie bałem!
Wiktor spojrzał na mnie wielkimi oczami:
– Mamusiu, już nigdy nie pójdę sam!
Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Leżałam między synami i myślałam o tym wszystkim. O strachu, o winie, o tym jak łatwo można stracić to co najważniejsze przez chwilę nieuwagi.
Czy jestem złą matką? Czy mogę sobie wybaczyć ten błąd? A może każda z nas żyje w ciągłym lęku o swoje dzieci i tylko udaje przed światem, że wszystko ma pod kontrolą?