Miłość na zakręcie: „Żona mojego brata skradła mi serce, ale jestem wiernym mężem”
– Michał, przestań! – głos mojej żony, Anny, rozbrzmiał w kuchni ostrzej niż zwykle. Stałem przy oknie, patrząc na ogród, gdzie mój brat Paweł i jego świeżo poślubiona żona, Marta, śmiali się razem, podlewając kwiaty. Czułem w sobie coś, czego nie powinienem czuć. Coś, co rosło we mnie od tygodni i czego nie potrafiłem już dłużej ignorować.
– Przepraszam, zamyśliłem się – odpowiedziałem cicho, odwracając wzrok od tej sceny. Anna spojrzała na mnie z niepokojem. Wiedziała, że coś jest nie tak, ale nie miała pojęcia, co się dzieje w mojej głowie.
Wszystko zaczęło się dwa miesiące temu, kiedy Paweł przyjechał z Martą do naszego domu w Krakowie. Byli świeżo po ślubie, pełni energii i planów na przyszłość. Marta była inna niż wszystkie kobiety, które znałem – miała w sobie lekkość i ciepło, które przyciągały ludzi jak magnes. Od razu polubiła się z Anną, a ja… Ja poczułem coś więcej. Coś zakazanego.
Pewnego wieczoru zostaliśmy sami w salonie. Anna poszła wcześniej spać, a Paweł wyszedł na spacer z psem. Marta siedziała na kanapie z kubkiem herbaty i patrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi oczami.
– Michał, czemu jesteś taki smutny? – zapytała nagle.
Zaskoczyło mnie to pytanie. Przez chwilę milczałem, szukając odpowiedzi.
– Nie jestem smutny – skłamałem.
– Wiem, że coś cię gryzie – powiedziała cicho. – Wiem, jak to jest udawać przed innymi.
Poczułem, jakby ktoś zdjął ze mnie maskę. Chciałem jej powiedzieć wszystko – o tym, jak bardzo czuję się zagubiony w swoim małżeństwie, jak bardzo zazdroszczę Pawłowi tej świeżości i radości. Ale nie mogłem. To byłoby nie fair wobec Anny i Pawła.
Od tego wieczoru nasze rozmowy stały się coraz bardziej osobiste. Zaczęliśmy dzielić się sekretami, których nie zdradzaliśmy nawet naszym partnerom. Czułem się przy niej sobą – bez udawania, bez presji. Każde jej spojrzenie sprawiało, że serce biło mi szybciej.
Pewnego dnia Anna zauważyła, że coś jest nie tak.
– Michał, czy ty… czy ty masz kogoś? – zapytała drżącym głosem.
Zamarłem. Przez chwilę chciałem zaprzeczyć, ale widziałem w jej oczach strach i ból.
– Nie mam nikogo – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – Ale czuję się zagubiony.
Anna rozpłakała się. Przytuliłem ją mocno, próbując ukryć własne łzy. Wiedziałem, że ją ranię nawet samym swoim milczeniem.
Kilka dni później Paweł poprosił mnie o pomoc przy remoncie ich mieszkania. Marta była tam sama. Pracowaliśmy razem przez kilka godzin – śmialiśmy się, żartowaliśmy, aż w końcu usiedliśmy na podłodze zmęczeni.
– Michał… – zaczęła cicho Marta. – Wiem, co czujesz. Ja też to czuję.
Spojrzałem na nią zszokowany. Przez chwilę świat przestał istnieć – byliśmy tylko my dwoje i to napięcie między nami.
– Nie możemy… – wyszeptałem.
– Wiem – odpowiedziała ze łzami w oczach. – Ale to silniejsze ode mnie.
Wtedy pierwszy raz ją pocałowałem. To był moment słabości, którego nigdy sobie nie wybaczę. Po wszystkim uciekłem do domu i przez całą noc nie mogłem zasnąć.
Od tamtej pory unikałem Marty jak ognia. Każde spotkanie z nią było dla mnie torturą. Anna zauważyła moją zmianę i zaczęła podejrzewać najgorsze.
Pewnego wieczoru wybuchła kłótnia.
– Michał! Powiedz mi prawdę! Co się dzieje?!
Nie wytrzymałem. Opowiedziałem jej wszystko – o moich uczuciach do Marty, o pocałunku, o tym jak bardzo się tego wstydzę.
Anna patrzyła na mnie przez długą chwilę w milczeniu. W jej oczach widziałem rozczarowanie i ból.
– Dlaczego mi to zrobiłeś? – zapytała cicho.
Nie potrafiłem odpowiedzieć. Sam siebie nienawidziłem za to wszystko.
Następnego dnia spakowałem się i wyprowadziłem na kilka dni do rodziców. Potrzebowałem czasu, żeby przemyśleć wszystko od nowa. Paweł zadzwonił do mnie z pytaniem, co się dzieje. Nie miałem odwagi mu powiedzieć prawdy.
Marta napisała mi wiadomość: „Przepraszam za wszystko. Musimy zapomnieć.”
Po tygodniu wróciłem do domu. Anna czekała na mnie w kuchni z kubkiem herbaty – tak jak zawsze. Usiadłem naprzeciwko niej i spojrzałem jej w oczy.
– Chcę walczyć o nasze małżeństwo – powiedziałem cicho. – Popełniłem błąd, ale kocham cię i chcę być z tobą.
Anna długo milczała, a potem tylko skinęła głową. Wiedziałem, że droga do odbudowania zaufania będzie długa i trudna.
Dziś mija pół roku od tamtych wydarzeń. Z Anną chodzimy na terapię małżeńską, uczymy się rozmawiać ze sobą od nowa. Z Martą widuję się tylko przy rodzinnych okazjach – unikamy siebie wzrokiem i słowami.
Czasem zastanawiam się, czy można całkowicie wybaczyć sobie zdradę myślami i uczuciami? Czy lojalność wobec rodziny zawsze musi oznaczać rezygnację z własnych pragnień? Może właśnie to jest prawdziwa miłość – wybór drugiego człowieka każdego dnia na nowo.