Spacer, który zmienił wszystko: Opowieść o zdradzie, samotności i poszukiwaniu siebie

– Naprawdę chcesz iść ze mną na spacer po pracy? – zapytałem niepewnie, patrząc na Magdę, która właśnie zamknęła laptopa i poprawiła włosy. W biurze panował już półmrok, a większość koleżanek dawno wyszła. Zostałem tylko ja i ona – nowa dziewczyna z działu analiz, która od kilku tygodni budziła zainteresowanie wszystkich.

– Tak, Gabrielu. Myślę, że przyda nam się trochę świeżego powietrza. – Uśmiechnęła się lekko, ale w jej oczach dostrzegłem coś więcej niż zwykłą uprzejmość. Może ciekawość? A może coś jeszcze?

Nie byłem typem człowieka, który chętnie wychodzi po pracy. Od lat moje życie toczyło się według tego samego schematu: dom – praca – dom. W domu czekała na mnie żona, Ania. A przynajmniej kiedyś czekała. Ostatnio coraz częściej wracałem do pustego mieszkania na Mokotowie. Ania tłumaczyła się nadgodzinami w szpitalu, zmęczeniem, czasem po prostu nie odbierała telefonu. Nasze rozmowy ograniczały się do krótkich wymian zdań przy śniadaniu lub późnym wieczorem, kiedy już oboje byliśmy zbyt zmęczeni na cokolwiek więcej.

– Dobrze, chodźmy – odpowiedziałem w końcu Magdzie, czując dziwny niepokój.

Wyszliśmy na ulicę. Warszawa w maju pachniała bzem i kurzem. Przechodziliśmy obok kiosku, gdzie starsza pani sprzedawała gazety i papierosy. Magda milczała przez chwilę, jakby zbierała się do czegoś ważnego.

– Wiesz, Gabriel… – zaczęła cicho. – Zastanawiałam się, czy nie chciałbyś kiedyś wyjść gdzieś poza pracą. Może do kina? Albo na koncert?

Zatrzymałem się gwałtownie.

– Magda… jestem żonaty.

– Wiem – odpowiedziała spokojnie. – Ale czy to coś zmienia? Widziałam, jak patrzysz przez okno podczas przerwy na lunch. Jakbyś był gdzieś daleko stąd.

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Miała rację. Ostatnio coraz częściej czułem się jak widmo we własnym życiu.

– To nie takie proste – mruknąłem.

Szliśmy dalej w milczeniu. W końcu Magda zatrzymała się przy ławce w parku Pole Mokotowskie.

– Gabriel… – spojrzała mi prosto w oczy. – Czy ty jesteś szczęśliwy?

To pytanie uderzyło mnie mocniej niż jakiekolwiek inne tego dnia.

– Nie wiem – odpowiedziałem szczerze. – Chyba już zapomniałem, jak to jest być szczęśliwym.

Magda położyła mi rękę na ramieniu.

– Czasem trzeba coś zmienić. Nawet jeśli to boli.

Wróciłem do domu później niż zwykle. Ania siedziała przy stole z laptopem i kubkiem zimnej herbaty.

– Gdzie byłeś? – zapytała bez podnoszenia wzroku.

– Na spacerze z koleżanką z pracy – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

Ania spojrzała na mnie uważnie.

– Z Magdą?

Zdziwiłem się, że zna jej imię.

– Tak… Skąd wiesz?

Ania westchnęła ciężko.

– Bo widziałam was razem tydzień temu pod biurem. I od tamtej pory zastanawiam się, czy jeszcze ci na mnie zależy.

Poczułem narastającą gulę w gardle.

– Aniu… Przecież to ty ostatnio jesteś nieobecna. Ciągle pracujesz, nie rozmawiamy…

– Bo próbuję nie myśleć o tym, że nasze małżeństwo się rozpada! – krzyknęła nagle. – Myślisz, że nie widzę, jak bardzo jesteś nieszczęśliwy?

Usiadłem naprzeciwko niej. Przez chwilę milczeliśmy oboje.

– Może powinniśmy porozmawiać szczerze – powiedziałem w końcu. – O nas. O tym, co dalej.

Ania otarła łzę z policzka.

– Boisz się samotności tak samo jak ja?

Nie odpowiedziałem. Wiedziałem, że to prawda.

Następne dni były pełne napięcia. W pracy unikałem Magdy, ale ona nie dawała za wygraną. Pewnego dnia podeszła do mnie podczas lunchu.

– Gabriel… Nie chcę cię ranić. Ale musisz wiedzieć jedno: czasem warto zawalczyć o siebie. Nawet jeśli inni tego nie rozumieją.

Wieczorem zadzwonił do mnie ojciec.

– Synu… Twoja matka martwi się o ciebie. Mówi, że jesteś jakiś inny ostatnio.

Westchnąłem ciężko.

– Tato… Po prostu nie wiem już, co robić ze swoim życiem.

Ojciec milczał przez chwilę.

– Każdy z nas miał taki moment. Ale pamiętaj: rodzina jest najważniejsza. Nie zapominaj o tym.

Te słowa długo dźwięczały mi w głowie.

W weekend pojechałem do rodziców do Piaseczna. Mama podała rosół i patrzyła na mnie z troską.

– Gabrielu… Czy ty masz romans?

Zatkało mnie.

– Nie… To znaczy… Nie wiem już sam…

Mama pokiwała głową ze smutkiem.

– Synku… Czasem trzeba coś stracić, żeby docenić to, co się miało.

Wróciłem do Warszawy z jeszcze większym mętlikiem w głowie. Ania czekała na mnie w salonie.

– Musimy podjąć decyzję – powiedziała stanowczo. – Albo próbujemy naprawić nasze małżeństwo, albo każde idzie swoją drogą.

Patrzyłem na nią długo. Widziałem w jej oczach ból i zmęczenie. Ale też cień nadziei.

– Chcę spróbować jeszcze raz – powiedziałem cicho.

Ania uśmiechnęła się przez łzy.

Przez kolejne tygodnie chodziliśmy razem na spacery po Łazienkach, rozmawialiśmy szczerze o wszystkim: o pracy, marzeniach i strachu przed przyszłością. Było trudno, czasem bolało bardziej niż wcześniej. Ale powoli zaczynaliśmy odnajdywać siebie na nowo.

Magda przestała mnie zaczepiać w pracy. Słyszałem plotki, że przeniosła się do innego działu. Czułem ulgę i smutek jednocześnie – bo dzięki niej odważyłem się spojrzeć prawdzie w oczy.

Dziś wiem jedno: życie to nieustanny wybór między tym, co łatwe a tym, co właściwe. Czy można być szczęśliwym bez ryzyka utraty wszystkiego? Czy warto walczyć o miłość wtedy, gdy wydaje się już przegraną sprawą?