Dlaczego ukryłam przed przyjaciółmi, że kupujemy działkę? Historia o zaufaniu, lęku i straconych chwilach
– Anka, czemu ty ostatnio taka zamyślona chodzisz? – zapytała mnie Marta, moja najbliższa przyjaciółka, kiedy siedziałyśmy razem na ławce w parku, popijając kawę z papierowych kubków. Jej wzrok był przenikliwy, a ja poczułam znajome ukłucie niepokoju w żołądku.
Zamiast odpowiedzieć, spuściłam wzrok na swoje dłonie. „Nie mogę jej powiedzieć. Jeszcze nie teraz. Może nigdy,” pomyślałam. Przez głowę przelatywały mi obrazy: podpisanie umowy u notariusza, nocne rozmowy z Piotrem o przyszłości, a potem – ta cisza między mną a moimi przyjaciółkami.
Wszystko zaczęło się niewinnie. Piotr wrócił z pracy wcześniej niż zwykle i rzucił: – Anka, znalazłem coś ciekawego. Działka pod Warszawą, w Zalesiu. Może byśmy ją obejrzeli?
Serce mi zabiło mocniej. Odkąd pamiętam, marzyłam o własnym domu z ogrodem. Ale przecież to takie nierealne… – Piotrek, przecież nas nie stać – powiedziałam cicho.
– Sprawdźmy chociaż. Zobaczysz, może się uda – uśmiechnął się do mnie tym swoim przekornym uśmiechem.
Pojechaliśmy tam w sobotę rano. Mgła snuła się nad polami, a powietrze pachniało wilgotną ziemią i jesienią. Staliśmy na środku tej działki i nagle poczułam, że to jest TO miejsce. Piotr objął mnie ramieniem i szepnął: – Tu będzie nasz dom.
Wróciliśmy do mieszkania na Mokotowie pełni ekscytacji i… strachu. Przez kolejne dni rozmawialiśmy tylko o tym. O kredycie, o planach, o tym, jak powiemy rodzicom. Ale kiedy przyszło do rozmowy z przyjaciółmi, coś mnie blokowało.
Marta zawsze była szczera do bólu. Pamiętałam jej komentarze o znajomych, którzy „za bardzo się chwalą” albo „robią z siebie burżujów”. Bałam się jej reakcji. Bałam się też zazdrości innych – bo przecież nie wszystkim się układa. A może po prostu bałam się, że jeśli coś pójdzie nie tak, będę musiała tłumaczyć się z porażki?
– Anka, co się dzieje? – dopytywała Marta kilka dni później przez telefon.
– Nic… Po prostu dużo pracy – skłamałam.
Zaczęłam unikać spotkań. Zamiast wyjść na wino z dziewczynami, zostawałam w domu i przeglądałam projekty domów w internecie. Piotr zauważył zmianę:
– Czemu nie powiesz im? Przecież to twoje przyjaciółki.
– Boję się… – wyszeptałam.
– Czego?
– Że mnie wyśmieją. Albo będą zazdrościć. Albo… nie wiem.
Piotr tylko westchnął i przytulił mnie mocno.
W końcu nadszedł dzień podpisania umowy. Siedzieliśmy u notariusza, a ja czułam się jak oszustka. Powinnam być szczęśliwa, a zamiast tego czułam ciężar na sercu.
Wieczorem zadzwoniła do mnie Kasia:
– Anka, co się dzieje? Marta mówiła, że jesteś jakaś nieobecna ostatnio.
– Wszystko w porządku – odpowiedziałam automatycznie.
Ale nie było w porządku.
Kiedy wróciłam do domu, Piotr siedział przy stole z kieliszkiem wina.
– Musisz im powiedzieć – powiedział stanowczo.
– Nie umiem – odpowiedziałam cicho.
W końcu minęły tygodnie. Działka była już nasza, a ja coraz bardziej oddalałam się od przyjaciółek. Czułam się samotna jak nigdy wcześniej.
Wszystko pękło pewnego wieczoru na urodzinach Marty. Siedziałyśmy przy stole, śmiałyśmy się z dawnych historii ze studiów, aż nagle Marta spojrzała na mnie uważnie:
– Anka, powiedz mi szczerze: czy coś przede mną ukrywasz?
Zamarłam. Wszyscy ucichli.
– Kupiłam z Piotrem działkę pod Warszawą – wyrzuciłam z siebie jednym tchem.
Zapadła cisza.
– Dlaczego nam nie powiedziałaś? – zapytała cicho Kasia.
– Bałam się… waszej reakcji. Że pomyślicie, że się chwalę albo… że będziecie zazdrosne.
Marta spojrzała na mnie ze smutkiem:
– Myślisz naprawdę tak źle o nas?
Poczułam łzy pod powiekami.
– Nie wiem… Chyba bardziej bałam się tego, co sobie pomyślę sama o sobie.
Przy stole zapadła niezręczna cisza. Potem rozmowa potoczyła się dalej, ale już nic nie było takie samo.
Po powrocie do domu długo płakałam. Piotr próbował mnie pocieszyć:
– Zrobiłaś to z lęku. Ale może czasem warto zaufać?
Od tamtej pory nasze relacje z dziewczynami stały się chłodniejsze. Spotykamy się rzadziej, rozmowy są bardziej powierzchowne. Czasem mam wrażenie, że straciłam coś bardzo ważnego – ich zaufanie i bliskość.
Dziś patrzę na naszą działkę i myślę: czy warto było milczeć? Czy strach przed oceną naprawdę powinien być silniejszy od przyjaźni?
A wy? Czy kiedykolwiek baliście się powiedzieć bliskim o czymś ważnym? Czy warto ryzykować szczerość za cenę spokoju?