Dlaczego babcia już nie przychodzi? Cisza, która boli w polskim domu
— Mamo, dlaczego babcia Halina już do nas nie przychodzi? — zapytała Zosia, moja siedmioletnia córka, kiedy układałyśmy puzzle na dywanie w salonie. Jej głos był cichy, a oczy wielkie i pełne niepokoju. Poczułam, jak coś ściska mnie w gardle. Za oknem szarzało, a listopadowy deszcz bębnił o parapet. Przez chwilę nie byłam w stanie odpowiedzieć. Przecież sama nie wiedziałam, jak wytłumaczyć to, co od miesięcy wisiało w powietrzu.
Nie pamiętam już, kiedy Halina była u nas ostatni raz. Zawsze przychodziła w soboty z siatką pełną domowych pierogów i opowiadała dzieciom bajki o swoim dzieciństwie na wsi pod Lublinem. Teraz jej miejsce przy stole było puste, a w domu panowała cisza, której nie potrafiłam zagłuszyć.
Mój mąż, Tomek, unikał rozmów o matce. Gdy pytałam, czy dzwonił do Haliny, wzruszał ramionami i mówił: — Ma swoje sprawy. Pewnie jest zajęta. Ale ja wiedziałam, że coś jest nie tak. Halina nigdy nie była typem, który odpuszcza rodzinne obiady. Nawet gdy była chora, zawsze się pojawiała, choćby na chwilę.
Zosia coraz częściej pytała o babcię. Jej młodszy brat, Kuba, zaczął rysować rodzinę bez niej. W szkole dzieci opowiadały o weekendach u dziadków, a Zosia milczała. Pewnego dnia usłyszałam, jak mówi do Kuby:
— Może babcia już nas nie kocha.
To zdanie przeszyło mnie jak nóż. Nie mogłam pozwolić, by moje dzieci myślały, że są winne tej ciszy. Wieczorem, gdy Tomek oglądał mecz, usiadłam obok niego na kanapie.
— Tomek, musimy coś zrobić. Dzieci cierpią. Ja też. Dlaczego twoja mama nas unika?
Westchnął ciężko i przetarł twarz dłonią.
— Nie wiem, Magda. Może się na mnie obraziła? Albo na ciebie? Ostatnio była jakaś inna…
— Ale przecież nic się nie wydarzyło! — niemal krzyknęłam. — Nie możemy udawać, że wszystko jest w porządku.
Tomek wzruszył ramionami i wbił wzrok w ekran telewizora. Poczułam się bezradna i samotna w tej walce o rodzinę.
Zaczęłam analizować ostatnie miesiące. Przypomniałam sobie kłótnię o to, czy dzieci powinny jeść słodycze przed obiadem. Halina była wtedy wyraźnie urażona, gdy stanowczo odmówiłam jej propozycji. Ale czy to mogło być powodem takiego zerwania kontaktu?
Postanowiłam zadzwonić do Haliny. Telefon dzwonił długo, zanim usłyszałam jej głos:
— Halo?
— Dzień dobry, mamo. To Magda… Chciałam zapytać, jak się czujesz. Dzieci bardzo za tobą tęsknią.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Słyszałam tylko jej oddech.
— Wszystko w porządku. Przekaż dzieciom buziaka — powiedziała i rozłączyła się.
Patrzyłam na telefon z niedowierzaniem. Co się stało z tą ciepłą kobietą, która zawsze miała czas dla wnuków? Czy naprawdę jedna sprzeczka mogła zniszczyć naszą rodzinę?
Zosia coraz częściej wracała ze szkoły smutna. Pewnego dnia znalazłam ją płaczącą w swoim pokoju.
— Mamo, dziś wszyscy opowiadali o babciach… Ja nie miałam co powiedzieć.
Przytuliłam ją mocno i poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Wiedziałam, że muszę coś zrobić. Napisałam do Haliny list:
„Mamo,
Nie wiem, co się stało. Wiem tylko, że dzieci bardzo za tobą tęsknią. Jeśli potrzebujesz czasu — rozumiem. Ale proszę, powiedz im to sama. Nie pozwól im myśleć, że zrobiły coś złego.”
Nie dostałam odpowiedzi.
Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. W domu czuć było napięcie. Dzieci rysowały rodzinę przy choince — babcia była coraz mniej wyraźna na tych obrazkach. Tomek zamykał się w sobie, a ja czułam się coraz bardziej winna i bezsilna.
W Wigilię zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Halinę. Była blada, wyraźnie schudła, w oczach miała łzy.
— Mogę wejść? — zapytała cicho.
Dzieci rzuciły się jej na szyję, ale ona tylko uklękła i zaczęła płakać.
— Przepraszam… Byłam bardzo chora. Nie chciałam was martwić… Bałam się, że nie dam rady wrócić do was taką, jaką mnie znaliście.
Wszyscy płakaliśmy. Poczułam ulgę, ale też złość — dlaczego nie powiedziała nam wcześniej? Dlaczego w polskich rodzinach tak trudno przyznać się do słabości?
Wieczorem siedzieliśmy razem przy stole. Halina opowiedziała o chorobie — o tym, jak bała się być ciężarem, jak wstydziła się prosić o pomoc. Tomek milczał długo, potem przytulił matkę i powiedział:
— Mamo, my zawsze będziemy twoją rodziną. Nawet jeśli jest ciężko.
Od tamtej pory wiele się zmieniło. Zaczęliśmy rozmawiać szczerze o uczuciach i problemach. Dzieci znowu rysują babcię na swoich obrazkach — tym razem z szerokim uśmiechem.
Czasem jednak budzę się w nocy i myślę: ile jeszcze rodzin w Polsce żyje w takim milczeniu? Ile dzieci cierpi przez dumę dorosłych? Czy naprawdę tak trudno jest poprosić o pomoc, zanim znikniemy z życia najbliższych?