Ostatnia szansa na spektakl – prezent czy nietakt?

– Znowu coś wymyśliłaś, Magda? – usłyszałam przez drzwi, zanim jeszcze zdążyłam przekręcić klucz w zamku. Głos mojej siostry był napięty, jakby czekała na wybuch.

– Nie, tylko… – zaczęłam, ale przerwała mi gwałtownie.

– Mama czeka z obiadem od godziny! – krzyknęła, a ja poczułam znajome ukłucie winy. Znowu się spóźniłam. Znowu zawiodłam.

Weszłam do mieszkania, czując na sobie spojrzenia. Mama w fartuchu, tata z gazetą, a Ola – moja młodsza siostra – z miną obrażonej księżniczki. W powietrzu wisiała cisza, którą przerywało tylko tykanie zegara.

– Przepraszam, miałam dużo pracy… – wymamrotałam, rzucając torbę na krzesło. Wtedy zobaczyłam na stole kopertę. Nie była zaadresowana, ale od razu wiedziałam, że to nie rachunek.

– To dla ciebie – rzuciła Ola z przekąsem. – Przyniósł jakiś chłopak.

Serce mi zabiło mocniej. Ostatnio nie miałam szczęścia do chłopaków, więc każda taka sytuacja była dla mnie podejrzana. Otworzyłam kopertę i wyjęłam dwa bilety do Teatru Polskiego na „Dziady”. Data: dzisiaj. Godzina: 19:00. Spojrzałam na zegar – była 17:00.

– Kto to przyniósł? – zapytałam niepewnie.

– Taki wysoki, w okularach. Chyba ten twój kolega… Jak on ma? – Ola przewróciła oczami.

– Bartek? – zapytała mama z nadzieją.

– Nie, Ian – odpowiedziałam cicho. Ian był moim przyjacielem od liceum. Zawsze robił wszystko na ostatnią chwilę i uwielbiał niespodzianki. Czasem miałam wrażenie, że robi to specjalnie, żeby sprawdzić moją cierpliwość.

– No to masz randkę! – zaśmiała się Ola złośliwie.

– To nie randka – burknęłam. – Ian po prostu… lubi teatr.

Mama spojrzała na mnie z troską.

– Ale przecież dziś mieliśmy iść do babci… – powiedziała cicho.

Poczułam, jak narasta we mnie frustracja. Z jednej strony chciałam być lojalna wobec rodziny, z drugiej – nie chciałam zawieść Iana. Wiedziałam, że bilety do teatru nie są tanie i pewnie długo je załatwiał.

– Może pójdę z Olą? – zaproponowałam niepewnie.

– Nie mam ochoty na twoje dziwne znajomości – prychnęła siostra i wyszła do swojego pokoju.

Zostałam sama z mamą i tatą. Tata nawet nie podniósł wzroku znad gazety.

– Zdecyduj sama – powiedziała mama łagodnie. – Ale pamiętaj, że babcia się ucieszy, jeśli przyjdziesz.

Wyszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Bilety leżały przede mną jak wyrzut sumienia. Wzięłam telefon i napisałam do Iana:

„Dostałam bilety. Dzięki… Ale czemu tak późno?”

Odpowiedź przyszła natychmiast:

„Sorry! Dostałem je dziś rano od znajomego aktora. Pomyślałem o tobie. Chodźmy razem! To będzie super!”

Zacisnęłam usta. Ian zawsze był spontaniczny, a ja… zawsze rozdarta między oczekiwaniami innych a własnymi pragnieniami.

Przebrałam się szybko i zeszłam do kuchni.

– Idziesz? – zapytała mama cicho.

– Tak… Przepraszam, mamo. Powiem babci, że ją odwiedzę jutro.

Mama tylko pokiwała głową. W jej oczach widziałam rozczarowanie.


Spotkałam Iana pod teatrem. Stał z szerokim uśmiechem i dwoma kubkami kawy w rękach.

– Magda! Wiedziałem, że przyjdziesz! – wykrzyknął radośnie.

– Ian… To było trochę… nagle – powiedziałam ostrożnie.

– Ale przecież lubisz niespodzianki! – zaśmiał się beztrosko.

Poczułam, jak narasta we mnie gniew.

– Lubię, ale nie wtedy, kiedy muszę wybierać między rodziną a tobą!

Ian spoważniał.

– Przepraszam… Nie pomyślałem. Po prostu chciałem ci zrobić przyjemność.

Westchnęłam ciężko.

– Wiem. Ale czasem mam wrażenie, że nie rozumiesz, jak wygląda moje życie. Ty możesz sobie pozwolić na spontaniczność, ja muszę wszystko planować…

Ian spuścił wzrok.

– Masz rację. Ale może czasem warto się wyrwać?

Nie odpowiedziałam. Weszliśmy do teatru w milczeniu.


Spektakl był niesamowity. Siedziałam jak zahipnotyzowana, zapominając na chwilę o wszystkim: o rodzinnych pretensjach, o własnych lękach i o tym, że jutro znów będę musiała tłumaczyć się babci. Po przedstawieniu Ian patrzył na mnie z nadzieją.

– I jak? Było warto?

Uśmiechnęłam się słabo.

– Tak… Ale nie wiem, czy potrafię tak żyć jak ty. Bez planu, bez zobowiązań…

Ian ujął mnie za rękę.

– Może nie musisz wybierać? Może można być trochę tu i trochę tam?

Spojrzałam na niego uważnie. W jego oczach widziałam szczerość i troskę. Ale też coś jeszcze – niezrozumienie dla mojego świata pełnego obowiązków i kompromisów.


Wróciłam do domu późno. Mama już spała, tata oglądał wiadomości w salonie. Ola siedziała w kuchni z kubkiem herbaty.

– I jak było? – zapytała bez złośliwości.

Usiadłam naprzeciwko niej i przez chwilę milczałyśmy.

– Dobrze… Ale czuję się winna wobec was wszystkich.

Ola wzruszyła ramionami.

– Może czasem trzeba zrobić coś dla siebie?

Spojrzałam na nią zdziwiona. Zawsze myślałam, że to ona jest tą egoistką w rodzinie. Może po prostu lepiej rozumiała siebie niż ja?


Następnego dnia odwiedziłam babcię. Siedziałyśmy przy herbacie i opowiadałam jej o spektaklu. Słuchała uważnie, a potem powiedziała:

– Magdo, życie jest krótkie. Rodzina jest ważna, ale ty też jesteś ważna. Nie bój się czasem wybrać siebie.

Wróciłam do domu z lżejszym sercem. Wieczorem napisałam do Iana:

„Dziękuję za wczoraj. Może następnym razem dasz mi trochę więcej czasu?”

Odpisał tylko emotikonem uśmiechu i sercem.


Czasem zastanawiam się: czy lepiej być lojalnym wobec innych czy wobec siebie? Czy niespodzianka to zawsze prezent? A może czasem to tylko próba narzucenia komuś własnych pragnień?