Dom, gdzie spodnie są zakazane – opowieść Jerzego Kowalskiego
– Jerzy, pamiętaj: żadnych spodni! – głos Alicji w słuchawce był stanowczy, ale podszyty śmiechem. – U nas to zasada. Jeśli chcesz wejść, musisz się dostosować.
Stałem przed jej drzwiami, trzymając w ręku torbę z ciastem drożdżowym, które piekłem całą noc. Czułem się jak idiota. Mężczyzna po pięćdziesiątce, w szarych rajstopach i długiej koszuli, z sercem bijącym jak u nastolatka przed pierwszą randką. Przez chwilę miałem ochotę odwrócić się na pięcie i wrócić do swojego pustego mieszkania na Pradze. Ale coś mnie powstrzymało. Może to była ciekawość? A może po prostu miałem już dość samotności?
Otworzyła drzwi z szerokim uśmiechem. Alicja była jedną z tych kobiet, które potrafią rozświetlić nawet najbardziej pochmurny dzień. Miała na sobie długą, kolorową sukienkę i bose stopy. Za nią widać było dzieci – jej córka Zosia i syn Kuba – biegające po salonie w samych rajstopach i podkoszulkach.
– No proszę, Jerzy Kowalski w wersji domowej! – zaśmiała się, patrząc na moje nogi. – Wejdź, rozgość się. U nas spodnie są zakazane od lat. To nasza tradycja.
Wszedłem niepewnie do środka. W powietrzu unosił się zapach świeżo parzonej kawy i domowego chleba. Przez chwilę poczułem się jak intruz w świecie, którego nie rozumiem. Przypomniałem sobie własny dom rodzinny – ojca, który nigdy nie pozwalał mi chodzić bez spodni nawet w upalne dni, matkę wiecznie spiętą i brata, który wyśmiewał każdą moją słabość.
Alicja zaprosiła mnie do stołu. Dzieci przyglądały mi się z zaciekawieniem.
– Mamo, dlaczego pan Jerzy jest taki spięty? – zapytała Zosia.
– Bo nie jest przyzwyczajony do naszego domu – odpowiedziała spokojnie Alicja. – Ale zaraz mu przejdzie.
Usiadłem i próbowałem się rozluźnić. Rozmowa zaczęła płynąć swobodniej. Alicja opowiadała o pracy w bibliotece, o tym, jak walczy z systemem edukacji, żeby dzieci mogły być sobą. Zosia chwaliła się rysunkami, a Kuba opowiadał o swoim ulubionym dinozaurze.
Nagle poczułem ukłucie zazdrości. Oni mieli siebie. Ja miałem tylko wspomnienia i pustkę.
– Jerzy, a ty? – zapytała Alicja nagle. – Opowiedz coś o sobie.
Zaciąłem się. Co miałem powiedzieć? Że przez ostatnie dziesięć lat żyłem jak cień? Że po rozwodzie z Martą przysiągłem sobie nigdy więcej nie angażować się w żaden związek? Że syn nie odzywa się do mnie od lat?
– Pracuję w archiwum miejskim – odpowiedziałem wymijająco. – Lubię porządek.
Alicja spojrzała na mnie uważnie.
– Porządek jest przereklamowany – powiedziała cicho. – Czasem trzeba pozwolić sobie na chaos.
Zamilkłem. W jej oczach zobaczyłem coś więcej niż ciekawość – współczucie? Zrozumienie? A może po prostu ciepło, którego tak bardzo mi brakowało?
Po obiedzie dzieci pobiegły do swojego pokoju. Zostaliśmy sami przy stole.
– Wiesz, dlaczego zakazałam spodni w domu? – zapytała nagle Alicja.
Pokręciłem głową.
– Bo spodnie to dla mnie symbol kontroli, sztywności, zasad narzuconych przez innych. Kiedyś byłam inna – podporządkowana, grzeczna dziewczynka z dobrego domu. Ale potem… potem życie mnie złamało. Mąż odszedł, zostałam sama z dziećmi i musiałam nauczyć się żyć po swojemu. Bez spodni czuję się wolna.
Słuchałem jej i czułem, jak coś we mnie pęka. Przypomniałem sobie własne dzieciństwo – ojca tyrana i matkę ofiarę. Przypomniałem sobie dzień rozwodu, kiedy Marta wykrzyczała mi w twarz, że jestem zimny jak lód i nigdy nie będę potrafił kochać.
– A ty? – zapytała Alicja cicho. – Dlaczego jesteś sam?
Nie odpowiedziałem od razu. W gardle miałem gulę.
– Boję się… Boję się znów zaufać komuś na tyle, żeby potem znów zostać samym – wyszeptałem w końcu. – Boję się własnych uczuć.
Alicja uśmiechnęła się smutno.
– Każdy się boi. Ale jeśli nie spróbujesz… nigdy nie dowiesz się, czy mogło być inaczej.
Siedzieliśmy długo w milczeniu. Za oknem padał deszcz. Czułem jej obecność obok siebie i pierwszy raz od lat nie chciałem uciekać.
Wieczorem dzieci przyszły się pożegnać.
– Pan Jerzy może przyjść jutro? – zapytała Zosia.
Spojrzałem na Alicję pytająco.
– Jeśli tylko będzie chciał…
Wyszedłem na ulicę w tych śmiesznych rajstopach i długiej koszuli. Ludzie patrzyli na mnie dziwnie, ale było mi wszystko jedno. Po raz pierwszy od lat czułem coś więcej niż pustkę.
Czy naprawdę można zacząć od nowa po pięćdziesiątce? Czy wystarczy zdjąć spodnie – dosłownie i w przenośni – żeby poczuć się wolnym?
Może warto spróbować…