Niezłomny Duch Młodego Wojownika: Walka z Rakiem i COVID-19 w Szpitalu

Cześć, nazywam się Kacper. Mam 14 lat i mieszkam w małym miasteczku w Polsce. Moje życie zmieniło się diametralnie, kiedy zdiagnozowano u mnie raka. Jakby tego było mało, wkrótce potem złapałem COVID-19. To była prawdziwa próba dla mnie i mojej rodziny.

Pamiętam ten dzień, kiedy lekarz przyszedł do mojego pokoju w szpitalu i powiedział: „Kacper, musimy porozmawiać o twoim stanie zdrowia.” Spojrzałem na mamę, która siedziała obok mnie, a jej oczy były pełne łez. Wiedziałem, że to nie będą dobre wieści.

„Masz raka,” powiedział lekarz. „Ale jesteśmy tutaj, żeby ci pomóc. Razem przez to przejdziemy.” Te słowa były jak cios w serce, ale jednocześnie poczułem, że nie jestem sam.

Kilka tygodni później, kiedy już myślałem, że nic gorszego nie może się wydarzyć, zacząłem mieć gorączkę i kaszel. Test na COVID-19 wyszedł pozytywny. „To nie może być prawda,” pomyślałem. „Dlaczego ja?”

Święta Bożego Narodzenia spędziłem w szpitalu. To było trudne, bo zawsze uwielbiałem ten czas spędzać z rodziną przy choince, śpiewając kolędy i jedząc pierogi. Tym razem było inaczej. Miałem tylko małą choinkę na stoliku obok łóżka i laptopa, przez którego mogłem rozmawiać z rodziną.

„Mamo, tęsknię za wami,” powiedziałem przez wideorozmowę. „Kacper, jesteśmy z tobą sercem,” odpowiedziała mama. „Jesteś naszym bohaterem.”

Personel medyczny był niesamowity. Pielęgniarki i lekarze robili wszystko, co w ich mocy, żeby mi pomóc. „Kacper, jesteś silny,” mówiła jedna z pielęgniarek. „Wierzymy w ciebie.”

Każdego dnia starałem się myśleć pozytywnie. Wiedziałem, że muszę walczyć nie tylko dla siebie, ale także dla mojej rodziny. Moja siostra często przysyłała mi rysunki i listy, które dodawały mi otuchy.

„Braciszku, jesteś najdzielniejszy na świecie,” pisała w jednym z listów. „Nie mogę się doczekać, aż wrócisz do domu.”

To wsparcie było dla mnie bezcenne. Wiedziałem, że nie mogę się poddać. Każdego dnia starałem się uśmiechać i znajdować małe powody do radości.

Dziś jestem już w domu. Nadal walczę z chorobą, ale wiem, że mam przy sobie ludzi, którzy mnie kochają i wspierają. Moja historia jeszcze się nie skończyła, ale wiem jedno: nigdy się nie poddam.