Zdrada przy filiżance herbaty: Historia Jadwigi

— Jadwiga, nie wracaj dziś za wcześnie — usłyszałam w słuchawce głos męża, gdy wychodziłam z pracy. Zdziwiło mnie to, bo zwykle czekał na mnie z obiadem. — Mam jeszcze coś do załatwienia — dodał szybko, jakby chciał zamknąć temat. Przez chwilę poczułam ukłucie niepokoju, ale zaraz je odsunęłam. Przecież to tylko zwykły czwartek, a ja mam wolne popołudnie.

Ulice Pruszkowa pachniały wiosną, a ja czułam się lekka, jakbym miała znowu dwadzieścia lat. Postanowiłam odwiedzić Bożenę, moją przyjaciółkę z dzieciństwa. Dawno się nie widziałyśmy — życie, praca, dzieci… Zawsze coś stawało na przeszkodzie. Zadzwoniłam do drzwi jej mieszkania na parterze starej kamienicy. Otworzyła mi z szerokim uśmiechem i zaprosiła do środka.

— Jadźka! Co za niespodzianka! — wykrzyknęła i mocno mnie przytuliła. — Siadaj, zrobię herbaty.

Usiadłam przy kuchennym stole, a Bożena krzątała się przy czajniku. Kuchnia pachniała świeżo upieczonym chlebem i miętą. Przez chwilę rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym: o pracy, dzieciach, sąsiadach. Czułam się spokojna, bezpieczna. Ale coś w jej spojrzeniu było inne — jakby skrywała jakiś sekret.

— Bożena, wszystko w porządku? — zapytałam w końcu.

Zawahała się, po czym usiadła naprzeciwko mnie i spuściła wzrok.

— Jadwiga… Muszę ci coś powiedzieć. Coś ważnego.

Serce zabiło mi szybciej. Wzięłam łyk gorącej herbaty, próbując ukryć drżenie rąk.

— Chodzi o Marka? — zapytałam cicho.

Bożena skinęła głową. — Widziałam go wczoraj… z kimś. Z kobietą. W kawiarni na rogu.

Poczułam, jak świat wokół mnie zwalnia. Herbata nagle straciła smak. — Może to koleżanka z pracy? — próbowałam się bronić.

— Jadźka… Oni się trzymali za ręce. I… pocałowali się.

Słowa Bożeny uderzyły mnie jak policzek. Przez chwilę siedziałam w milczeniu, próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. Przecież Marek zawsze był taki troskliwy, taki obecny… Czy naprawdę mogłam być aż tak ślepa?

— Przepraszam, że ci to mówię — szepnęła Bożena. — Ale nie mogłam już dłużej milczeć.

Wyszłam od niej jak we śnie. Szłam ulicami Pruszkowa, nie czując pod stopami ziemi. W głowie kłębiły mi się pytania: Od kiedy? Dlaczego? Co zrobiłam źle? Czy to moja wina?

W domu panowała cisza. Marek wrócił późno. Siedziałam w kuchni przy zgaszonym świetle i czekałam na niego jak na wyrok.

— Jadwiga? Dlaczego siedzisz po ciemku? — zapytał zaskoczony.

Spojrzałam mu prosto w oczy. — Marek, musimy porozmawiać.

Przez chwilę udawał zdziwienie, ale widziałam w jego oczach strach.

— O czym?

— O tej kobiecie z kawiarni.

Zbladł. Usiadł naprzeciwko mnie i spuścił głowę.

— To nic nie znaczyło… — zaczął szeptem.

— Nic nie znaczyło? — przerwałam mu drżącym głosem. — Trzymałeś ją za rękę! Pocałowałeś ją!

Milczał długo. W końcu podniósł wzrok i powiedział:

— Jadwiga, przepraszam. Nie wiem, co się ze mną stało. Byłem zmęczony… Samotny… Ty ciągle w pracy, dzieci dorosły i wyprowadziły się… Czułem się niewidzialny.

Łzy napłynęły mi do oczu. — A ja? Myślisz, że ja nie czuję się samotna? Że mnie nie boli ta cisza między nami?

Siedzieliśmy tak długo, każde pogrążone we własnym bólu i żalu. W końcu Marek wyszedł do sypialni, a ja zostałam sama przy kuchennym stole. Herbata dawno wystygła.

Następne dni były jak życie pod wodą — wszystko działo się jakby obok mnie. Unikaliśmy rozmów, patrzyliśmy na siebie ukradkiem. Bożena dzwoniła codziennie, ale nie miałam siły odbierać.

W końcu zebrałam się na odwagę i poszłam do psychologa. Opowiedziałam o wszystkim: o zdradzie, o samotności, o tym, jak bardzo boję się przyszłości.

— Czy pani chce walczyć o to małżeństwo? — zapytała psycholożka.

Nie wiedziałam. Przez tyle lat byliśmy razem… Ale czy można odbudować zaufanie po czymś takim?

Wieczorem usiedliśmy z Markiem przy stole. Tym razem to on zaczął rozmowę:

— Jadwiga… Chcę spróbować jeszcze raz. Jeśli ty też chcesz.

Patrzyłam na niego długo. Widziałam w jego oczach żal i strach przed samotnością. Ale widziałam też siebie sprzed lat — młodą dziewczynę, która wierzyła w miłość bez granic.

Nie odpowiedziałam od razu. Potrzebuję czasu, by wybaczyć — jeśli w ogóle potrafię.

Czasem myślę: czy jedna filiżanka herbaty może zmienić całe życie? Czy lepiej znać prawdę i cierpieć, niż żyć w kłamstwie? Może ktoś z was zna odpowiedź.