Telefon, który rozdarł moje życie: Między matką a żoną
– Michał, czy ty naprawdę myślisz, że możesz tak po prostu decydować za nas oboje? – głos Kasi drżał, a jej oczy błyszczały łzami i gniewem. Stała w progu salonu, trzymając w ręku telefon. Wiedziałem już, że wszystko wyszło na jaw.
W głowie miałem szum. Próbowałem coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Przed chwilą jeszcze czułem ulgę – mama przyjechała, zobaczyła Zosię, była szczęśliwa. Przez chwilę miałem złudzenie, że wszystko się ułoży. Teraz patrzyłem na Kasię i widziałem w niej nie tylko moją żonę, ale też kobietę zranioną przez lata niedopowiedzeń i konfliktów z moją matką.
– Kasia, ja… chciałem tylko…
– Chciałeś tylko co? – przerwała mi ostro. – Oszukać mnie? Wpuścić ją za moje plecy? Wiesz dobrze, dlaczego nie chciałam jej tutaj!
Zosia spała w swoim pokoju. Przez cienką ścianę słyszałem jej spokojny oddech. To dla niej chciałem dobrze. Chciałem, żeby miała babcię. Ale czy naprawdę miałem prawo decydować za Kasię?
Wszystko zaczęło się jeszcze zanim się pobraliśmy. Mama nigdy nie zaakceptowała Kasi. „Za cicha”, „za mało rodzinna”, „nie umie gotować jak trzeba” – słyszałem to przez całe narzeczeństwo. Kasia starała się, ale każda jej próba kończyła się krytyką. Po ślubie było tylko gorzej. Mama potrafiła zadzwonić o siódmej rano w niedzielę i pytać, czy Kasia już wstała i zrobiła mi śniadanie. Kasia zaciskała zęby, ale widziałem, jak bardzo ją to boli.
Kiedy urodziła się Zosia, miałem nadzieję, że wszystko się zmieni. Że dziecko połączy nas wszystkich. Ale mama przyszła do szpitala bez zaproszenia i zaczęła udzielać Kasi rad przy położnych i innych mamach. Kasia płakała potem całą noc.
Od tamtej pory postawiła granicę: „Nie chcę jej tutaj. Nie jestem gotowa.” Szanowałem to… przez jakiś czas. Ale widziałem też mamę – samotną wdowę, która całe życie poświęciła dla mnie i teraz czuła się odrzucona.
Wczoraj zadzwoniła do mnie wieczorem.
– Michałku, czy ja już nigdy nie zobaczę wnuczki? – jej głos był cichy i drżący.
– Mamo… Kasia potrzebuje czasu…
– A ja? Ja nie mam już czasu! – usłyszałem łkanie.
Nie spałem całą noc. Rano napisałem Kasi SMS-a, że muszę wyjść na chwilę do sklepu. Wróciłem z mamą. Weszliśmy cicho do mieszkania. Mama patrzyła na Zosię jak na cud świata. Płakała ze wzruszenia.
– Jaka ona piękna… Michałku, dziękuję ci…
Wtedy zadzwonił telefon Kasi. Ktoś z sąsiadów widział moją mamę wchodzącą do klatki i napisał jej wiadomość. Kasia wróciła szybciej niż myślałem.
Teraz stała przede mną i patrzyła na mnie z takim bólem, jakiego nigdy wcześniej nie widziałem.
– Zdradziłeś mnie – powiedziała cicho.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Czy naprawdę ją zdradziłem? Czy tylko próbowałem pogodzić dwie najważniejsze kobiety w moim życiu?
Mama wyszła z pokoju Zosi z uśmiechem na twarzy.
– Kasiu, zobacz jaka ona śliczna! Cały Michałek!
Kasia odwróciła się do niej powoli.
– Proszę pani – powiedziała chłodno – prosiłam panią o jedno: żeby dać mi czas. Czy to naprawdę tak trudno zrozumieć?
Mama spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Michałku, powiedz coś!
Czułem się jak dziecko między dwiema kłócącymi się kobietami.
– Mamo… Kasiu… proszę was…
Ale żadna nie chciała słuchać.
Mama zaczęła płakać.
– Całe życie poświęciłam dla ciebie! Teraz nawet wnuczki nie mogę zobaczyć!
Kasia zacisnęła pięści.
– To nie jest konkurs na największą ofiarę! Ja też coś czuję!
Zosia zaczęła płakać w swoim pokoju. Pobiegłem do niej, żeby ją uspokoić. Gdy wróciłem do salonu, mama już zakładała płaszcz.
– Nie będę wam przeszkadzać – powiedziała przez łzy.
Kasia stała sztywno przy oknie.
Drzwi trzasnęły. Zostałem sam z żoną i dzieckiem, ale czułem się bardziej samotny niż kiedykolwiek.
Wieczorem próbowałem porozmawiać z Kasią.
– Przepraszam… Nie chciałem cię zranić.
Spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.
– Michał… ja już nie wiem, czy my jesteśmy drużyną.
Te słowa bolały bardziej niż wszystko inne tego dnia.
Następne dni były pełne ciszy i napięcia. Mama dzwoniła codziennie, ale nie odbierałem. Kasia zamknęła się w sobie. Zosia była jedynym promykiem światła w tym domu pełnym cieni.
Pewnego wieczoru usiadłem sam w kuchni i zacząłem pisać list do mamy:
„Mamo,
Przepraszam cię za wszystko. Chciałem dobrze, ale chyba wszystko zepsułem. Kocham cię i chcę, żebyś była częścią życia Zosi, ale muszę też szanować Kasię. Proszę cię o cierpliwość…”
Nie wysłałem tego listu. Bałem się reakcji mamy i Kasi. Bałem się własnej bezradności.
Minął tydzień zanim odważyłem się porozmawiać z Kasią jeszcze raz.
– Kocham cię – powiedziałem cicho – ale nie umiem być szczęśliwy bez mamy w naszym życiu.
Kasia spojrzała na mnie długo.
– A ja nie umiem być szczęśliwa, jeśli nie czuję się bezpieczna we własnym domu.
Czy można pogodzić te dwa światy? Czy zawsze będziemy musieli wybierać między lojalnością wobec rodziny a lojalnością wobec siebie?
Czasami myślę: gdybym mógł cofnąć czas… Ale czy wtedy miałbym odwagę postąpić inaczej?
Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między tymi, których kochacie najbardziej? Jak żyć z poczuciem winy i bezsilności?