Sekret pod schodami – historia Krysi i szkolnej tajemnicy

– Krysia! – usłyszałam swoje imię, zanim jeszcze zdążyłam wejść do klasy. Głos Jarka Kowalskiego był napięty, jakby coś się stało. Zatrzymałam się w pół kroku, czując, jak serce zaczyna mi bić szybciej. Wszyscy już siedzieli na swoich miejscach, a ja stałam w drzwiach, czując na sobie spojrzenia kolegów.

– Co się dzieje? – zapytałam cicho, próbując ukryć drżenie w głosie.

Jarek podszedł do mnie i szepnął: – Marek i Darek coś kombinują pod schodami. Widziałem ich przed chwilą. Schowali coś do kieszeni, kiedy zadzwonił dzwonek.

Poczułam niepokój. Marek i Darek zawsze byli zamieszani w jakieś głupie żarty albo drobne kradzieże ze sklepiku szkolnego. Ale tym razem Jarek wyglądał na naprawdę zaniepokojonego.

– Myślisz, że to coś poważnego? – spytałam, patrząc mu w oczy.

– Nie wiem. Ale może powinniśmy powiedzieć pani od matematyki? – Jarek był zawsze tym rozsądnym. Ja… ja zawsze bałam się wychylać.

W klasie rozległ się szum. Pani Nowak weszła do środka i zaczęła sprawdzać obecność. Próbowałam skupić się na lekcji, ale myśli krążyły wokół tego, co widział Jarek. Co jeśli to coś naprawdę złego? Co jeśli ktoś ucierpi przez naszą bierność?

Po lekcji podeszłam do Jarka.

– Pójdziemy tam razem na przerwie? – zapytałam cicho.

Skinął głową. Wyszliśmy z klasy, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Pod schodami było ciemno i pachniało kurzem. Zobaczyliśmy ślady butów w kurzu i… małą, niebieską saszetkę.

– To chyba Marka – szepnął Jarek.

Zanim zdążyliśmy ją podnieść, zza rogu wyskoczył Marek z Darkiem.

– Co wy tu robicie?! – wrzasnął Marek, a jego twarz poczerwieniała ze złości.

– To wy coś chowaliście! – odpowiedziałam odważniej, niż się czułam.

Darek popchnął Jarka, a ja cofnęłam się o krok. Wtedy usłyszałam znajomy głos:

– Co tu się dzieje?!

To była pani Nowak. Chłopcy natychmiast się wyprostowali, a ja poczułam ulgę. Ale wiedziałam, że to dopiero początek kłopotów.

Pani Nowak zabrała nas wszystkich do pokoju nauczycielskiego. Tam Marek i Darek zaczęli się tłumaczyć, że to tylko żart, że nic złego nie zrobili. Ale kiedy pani otworzyła saszetkę, znalazła w niej kilka banknotów i kluczyk do sklepiku szkolnego.

– Skąd to macie? – zapytała surowo.

Chłopcy milczeli. Spojrzałam na Jarka. Wiedziałam, że jeśli nic nie powiemy, cała klasa może mieć kłopoty. Ale jeśli powiemy prawdę… Marek i Darek już nigdy nam tego nie wybaczą.

Wróciłam do domu z ciężkim sercem. Mama zauważyła od razu, że coś jest nie tak.

– Krysia, co się stało?

Nie chciałam jej martwić. Odkąd tata odszedł pół roku temu, mama była wiecznie zmęczona i smutna. Nie chciałam dokładać jej zmartwień.

– Nic ważnego – skłamałam.

Ale wieczorem nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, słysząc w głowie głos pani Nowak: „Ktoś musi powiedzieć prawdę”.

Następnego dnia w szkole atmosfera była napięta. Marek i Darek patrzyli na mnie spode łba. Jarek unikał mojego wzroku.

Na przerwie podeszła do mnie Kasia, moja najlepsza przyjaciółka.

– Słyszałam, że byłaś zamieszana w jakąś aferę pod schodami…

Opowiedziałam jej wszystko szeptem. Kasia spojrzała na mnie poważnie:

– Musisz powiedzieć prawdę nauczycielce. Inaczej wszyscy będą podejrzani.

Wiedziałam, że ma rację. Ale bałam się konsekwencji. Bałam się zostać sama przeciwko całej klasie.

Po lekcjach zostałam chwilę dłużej i zapukałam do pokoju nauczycielskiego.

– Pani Nowak? Mogę chwilę porozmawiać?

Nauczycielka spojrzała na mnie z troską.

– Oczywiście, Krysiu. Co się stało?

Zebrałam się na odwagę i opowiedziałam wszystko: o tym, co widział Jarek, o saszetce pod schodami, o tym jak Marek i Darek próbowali nas zastraszyć.

Pani Nowak westchnęła ciężko.

– Dziękuję ci za szczerość. To wymagało odwagi.

Wyszłam z pokoju nauczycielskiego z poczuciem ulgi… ale też strachu. Wiedziałam, że teraz wszystko się zmieni.

Następnego dnia Marek i Darek zostali wezwani do dyrektora razem z rodzicami. W klasie panowała cisza jak makiem zasiał. Nikt nie patrzył mi w oczy. Nawet Jarek wydawał się być daleko myślami.

Po lekcjach Marek podszedł do mnie na korytarzu.

– Myślałem, że jesteś inna – powiedział cicho. – Doniosłaś na nas…

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czy miał rację? Czy bycie uczciwym to zdrada?

W domu mama przytuliła mnie mocno.

– Jestem z ciebie dumna – powiedziała cicho. – Czasem trzeba mieć odwagę zrobić to, co słuszne, nawet jeśli inni tego nie rozumieją.

Ale tej nocy długo płakałam w poduszkę. Straciłam kilku znajomych, a w klasie przez długi czas panowała napięta atmosfera. Z czasem jednak wszystko zaczęło wracać do normy. Jarek znów zaczął ze mną rozmawiać, a Kasia zawsze była po mojej stronie.

Czasem zastanawiam się: czy zrobiłabym to samo jeszcze raz? Czy warto było stracić przyjaciół dla prawdy? A może czasem lepiej milczeć? Może każdy z nas musi sam znaleźć odpowiedź na te pytania…