Lekcja szacunku: Historia z polskiego liceum
„Nie mogę uwierzyć, że to zrobiliście!” – krzyknął pan Adam, woźny w naszym liceum, patrząc na nas z mieszanką złości i rozczarowania. Staliśmy przed nim, grupka uczniów z trzeciej klasy, z poczuciem winy malującym się na twarzach. Wszystko zaczęło się jako niewinny żart, ale teraz, gdy widziałem jego reakcję, czułem się jak najgorszy człowiek na świecie.
To był zwykły dzień w szkole. Razem z moimi przyjaciółmi – Kasią, Tomkiem i Piotrkiem – siedzieliśmy na przerwie i rozmawialiśmy o tym, jak nudne są lekcje matematyki. Kasia, zawsze pełna pomysłów, nagle zaproponowała: „A może zrobimy coś szalonego? Coś, co zapamiętamy na długo?”. Wszyscy spojrzeliśmy na nią z zainteresowaniem. „Może jakiś kawał?” – dodała z uśmiechem.
Tomek, który zawsze miał skłonność do przesady, zaproponował: „A co powiecie na to, żeby zostawić ślady szminki na lustrach w łazience? Zobaczymy, jak długo zajmie panu Adamowi ich wyczyszczenie!”. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a pomysł wydał się nam wtedy genialny. Nie myśleliśmy o tym, że ktoś będzie musiał to posprzątać.
Następnego dnia, po lekcjach, weszliśmy do łazienki i zaczęliśmy realizować nasz plan. Kasia wyciągnęła z torby czerwoną szminkę i zaczęła rysować serca i uśmiechy na lustrach. Tomek i Piotrek dołączyli do niej, a ja stałem na czatach przy drzwiach. Śmialiśmy się i czuliśmy się jak bohaterowie filmu o nastolatkach robiących psikusy.
Kiedy następnego dnia przyszliśmy do szkoły, zauważyliśmy pana Adama stojącego przed łazienką z mopem w ręku. Jego twarz była poważna, a oczy pełne zmęczenia. „Kto to zrobił?” – zapytał surowo. Nikt z nas nie miał odwagi przyznać się do winy.
Pan Adam postanowił dać nam lekcję. Zorganizował spotkanie w sali gimnastycznej dla całej szkoły. „Chcę wam pokazać, jak wygląda moja praca” – powiedział spokojnie. „Każdego dnia dbam o to, żeby wasza szkoła była czysta i przyjemna. Ale kiedy robicie takie rzeczy, jak te ślady szminki na lustrach, to nie tylko dodajecie mi pracy. Pokazujecie brak szacunku dla mnie i mojej pracy”.
Zrobiło mi się wstyd. Wiedziałem, że muszę coś zrobić. Po spotkaniu podszedłem do pana Adama i powiedziałem: „Przepraszam. To my to zrobiliśmy. Nie pomyśleliśmy o konsekwencjach”.
Pan Adam spojrzał na mnie zaskoczony. „Dziękuję za szczerość” – odpowiedział. „Ale musicie zrozumieć, że każda akcja ma swoje konsekwencje”.
W ramach kary musieliśmy przez tydzień pomagać panu Adamowi w sprzątaniu szkoły po lekcjach. To była ciężka praca, ale nauczyła nas wiele o odpowiedzialności i szacunku dla innych.
Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem. Jeden z nauczycieli usłyszał o naszym wybryku i postanowił zgłosić sprawę dyrektorowi szkoły. Zostaliśmy wezwani na rozmowę i groziło nam zawieszenie w prawach ucznia.
Siedząc przed dyrektorem, czułem się jak przestępca. „To była głupota” – powiedziałem cicho. „Nie chcieliśmy nikogo skrzywdzić”.
Dyrektor spojrzał na nas surowo, ale jego głos był łagodny: „Rozumiem, że młodość rządzi się swoimi prawami. Ale musicie nauczyć się odpowiedzialności za swoje czyny”.
Ostatecznie nie zostaliśmy zawieszeni, ale musieliśmy napisać listy przeprosin do pana Adama i całej szkoły. To była dla nas bolesna lekcja, ale także cenna nauka.
Czasami zastanawiam się nad tym wszystkim i myślę: czy naprawdę musieliśmy przejść przez to wszystko, żeby nauczyć się szacunku? Czy nie mogliśmy po prostu od razu pomyśleć o konsekwencjach naszych działań? Może to właśnie jest część dorastania – popełniać błędy i uczyć się na nich.