Kiedy Tomek Zadzwonił z Pretensjami, Zrozumiałam, Że Muszę Zacząć Żyć Dla Siebie
– Mamo, czy ty musisz ciągle o tym gadać?! – głos Tomka rozbrzmiewał w słuchawce ostrzej niż zwykle. – Wiesz, że z Anią nie planujemy dzieci na razie. Przestań wywierać presję!
Zamarłam. Siedziałam przy kuchennym stole, patrząc na pustą filiżankę po kawie. Za oknem padał deszcz, a krople bębniły o parapet jakby w rytm moich myśli. Chciałam tylko zapytać, jak się czują, czy nie myślą o powiększeniu rodziny… Przecież to naturalne pytanie matki! Ale w głosie Tomka usłyszałam coś więcej niż zniecierpliwienie – usłyszałam żal i zmęczenie.
Odkąd dzieci się wyprowadziły – Tomek do Warszawy, Magda do Wrocławia – dom stał się cichy jak nigdy dotąd. Każdy kąt przypominał mi o ich dzieciństwie: kredki pod szafą, stara piłka w garażu, zdjęcia na ścianie. Zawsze wyobrażałam sobie, że kiedy dorosną, wrócą tu z własnymi dziećmi, a ja będę mogła być tą ciepłą babcią, która piecze szarlotkę i opowiada bajki.
Ale rzeczywistość okazała się inna. Magda od lat powtarzała, że chce podróżować i rozwijać karierę. Tomek i Ania wynajmowali małe mieszkanie i ledwo wiązali koniec z końcem. Czasy się zmieniły – młodzi nie chcą już powielać schematów naszych rodziców.
Po rozmowie z Tomkiem długo nie mogłam dojść do siebie. Przewracałam się w łóżku z boku na bok, słysząc w głowie jego słowa: „Przestań wywierać presję”. Czy naprawdę byłam taka? Czy moje pragnienia stały się dla nich ciężarem?
Następnego dnia zadzwoniła Magda.
– Mamo, wszystko w porządku? Tomek mówił, że byłaś jakaś przybita.
– Nic się nie stało – skłamałam. – Po prostu… tęsknię za wami.
– Wiem, mamo. Ale musisz zrozumieć, że mamy swoje życie. Nie chcemy jeszcze dzieci. Może kiedyś… Ale nie teraz.
W jej głosie nie było złości, raczej troska i delikatność. Poczułam się winna. Czy naprawdę nie potrafię cieszyć się tym, co mam? Przecież mam zdrowe dzieci, które mnie kochają. Dlaczego tak bardzo potrzebuję wnuków?
Wieczorem usiadłam z mężem przy stole.
– Wiesz, Zbyszek… Może powinniśmy coś zmienić? – zaczęłam niepewnie.
– Co masz na myśli?
– Może za bardzo żyjemy przeszłością? Dzieci mają swoje życie… Może my też powinniśmy zacząć żyć swoim?
Zbyszek spojrzał na mnie zaskoczony.
– Chcesz podróżować? – zapytał z uśmiechem.
– Może… Albo zapisać się na jakieś zajęcia? Malowanie? Taniec?
Przez kolejne dni próbowałam odnaleźć sens w codzienności. Zapisałam się na jogę w domu kultury. Poznałam tam Ewę i Jadzię – obie były w podobnej sytuacji: dorosłe dzieci daleko, mąż wiecznie zajęty albo już na emeryturze. Rozmawiałyśmy godzinami o tym, jak trudno pogodzić się z myślą, że nie jesteśmy już nikomu potrzebne tak jak kiedyś.
Pewnego dnia Ewa powiedziała:
– Wiesz co? Moja córka też nie chce mieć dzieci. I co z tego? Mam swoje życie! Jeżdżę na rowerze, chodzę do teatru… Nie będę czekać na wnuki do końca życia!
Te słowa były jak kubeł zimnej wody. Przecież ja też mogę być szczęśliwa bez wnuków! Ale czy naprawdę potrafię odpuścić?
Wkrótce potem Tomek zadzwonił ponownie.
– Mamo… Przepraszam za ostatnią rozmowę. Nie chciałem być niemiły. Po prostu… czuję presję ze wszystkich stron: praca, kredyt, Ania… Nie jest nam łatwo.
– Rozumiem, synku – odpowiedziałam łagodnie. – Już nie będę pytać o wnuki. Chcę tylko, żebyście byli szczęśliwi.
Poczułam ulgę. Może pierwszy raz od lat naprawdę odpuściłam kontrolę nad ich życiem.
Zaczęłam spotykać się regularnie z Ewą i Jadzią. Razem pojechałyśmy na weekend do Kazimierza Dolnego. Spacerowałyśmy po rynku, śmiałyśmy się jak nastolatki. Poczułam się wolna – pierwszy raz od dawna.
Kiedy wróciłam do domu, Zbyszek czekał z kolacją.
– Wyglądasz na szczęśliwą – zauważył.
– Bo jestem – odpowiedziałam szczerze.
Czasem jeszcze łapię się na tym, że patrzę na zdjęcia dzieci i wyobrażam sobie ich jako rodziców. Ale już nie boli mnie to tak bardzo jak kiedyś. Zrozumiałam, że każdy ma swoją drogę i swoje tempo.
Może nigdy nie zostanę babcią. Może moje dzieci nigdy nie spełnią moich marzeń. Ale czy to znaczy, że moje życie jest mniej wartościowe?
Czy potrafimy zaakceptować wybory naszych dzieci i zacząć żyć dla siebie? A może zawsze będziemy więźniami własnych oczekiwań?