Dziadek, który zostanie ojcem po raz drugi

– Naprawdę myślisz, że niczego nie zauważyłam? – mój głos drżał, choć starałam się brzmieć stanowczo. Stałam w kuchni, opierając się o blat, a Andrzej patrzył na mnie z tym swoim zmęczonym spojrzeniem. Przez chwilę milczał, jakby ważył każde słowo.

– Zosia… – westchnął ciężko. – To nie tak miało być.

Wiedziałam już wszystko. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego telefon, przypadkowo zostawiony na stole. Wiadomość od Magdy: „Jestem w ciąży. Musimy porozmawiać.” Magda – młodsza od nas o dwadzieścia lat, koleżanka z pracy Andrzeja. Przez chwilę świat przestał istnieć. Słyszałam tylko szum krwi w uszach i własne przyspieszone bicie serca.

Przez trzydzieści lat byliśmy razem. Wspólne święta, wakacje nad Bałtykiem, kłótnie o drobiazgi i wielkie pojednania. Wychowaliśmy dwójkę dzieci – Martę i Pawła. Myślałam, że przeszliśmy już przez wszystko. Ale nie przez to.

– Jak mogłeś mi to zrobić? – zapytałam cicho, czując łzy pod powiekami.

Andrzej spuścił głowę. – Nie wiem… Po prostu… Byłem samotny. Ty ciągle zajęta domem, wnukami, a ja…

– Samotny? – przerwałam mu z goryczą. – Przecież zawsze byłam obok!

Wtedy poczułam, jak coś we mnie pęka. Nie chodziło tylko o zdradę. Chodziło o to, że przez lata żyliśmy obok siebie, nie ze sobą. Że pozwoliliśmy, by codzienność nas zjadła.

Wieczorem siedziałam sama w salonie. Dzieci już dawno wyprowadziły się z domu, wnuki wpadały tylko w weekendy. Zawsze myślałam, że starość spędzimy razem – będziemy chodzić na spacery po parku, czytać książki przy kominku. Tymczasem Andrzej miał zacząć wszystko od nowa. Z Magdą.

Telefon zadzwonił późno w nocy. To była Marta.

– Mamo, co się dzieje? Tata dzwonił… Powiedział coś dziwnego.

Nie wiedziałam, co powiedzieć córce. Jak wyjaśnić dorosłej kobiecie, że jej ojciec zostanie ojcem jeszcze raz?

– Tata… popełnił błąd – wyszeptałam.

Marta przyjechała następnego dnia rano. Przytuliła mnie mocno, a potem zaczęła płakać razem ze mną.

– Jak on mógł? Po tylu latach? – pytała przez łzy.

Nie miałam odpowiedzi.

Paweł zareagował inaczej. Przyszedł wieczorem, usiadł naprzeciwko mnie i długo milczał.

– Wiesz, mamo… Może to zabrzmi okrutnie, ale tata zawsze był trochę… inny. Zamknięty w sobie. Może nie potrafił inaczej?

Zacisnęłam dłonie na kubku herbaty. – Ale przecież mieliśmy rodzinę…

– Mieliśmy – odpowiedział Paweł cicho. – Ale może on potrzebował czegoś więcej?

Przez kolejne tygodnie żyliśmy jak w zawieszeniu. Andrzej wyprowadził się do wynajętego mieszkania na obrzeżach miasta. Dzieci próbowały mnie wspierać, ale czułam się coraz bardziej samotna. Każdy kąt domu przypominał mi o nim – jego ulubiony fotel, kubek z napisem „Najlepszy tata”, zdjęcia z wakacji.

Pewnego dnia zadzwoniła Magda.

– Pani Zofio… Przepraszam, że dzwonię, ale… Andrzej jest w szpitalu. Zemdlał w pracy.

Pojechałam tam bez zastanowienia. Gdy weszłam do sali, zobaczyłam go bladego i słabego jak nigdy dotąd.

– Zosia… – wyszeptał. – Przepraszam cię za wszystko.

Usiadłam obok niego i przez chwilę trzymałam go za rękę. Wtedy poczułam coś dziwnego – nie gniew, nie żal, ale smutek i współczucie. Byliśmy razem tyle lat… Czy można tak po prostu przekreślić całe życie?

Magda stała w drzwiach, niepewna i zagubiona. Miała brzuch już wyraźnie zaokrąglony.

– Nie wiem, co robić – powiedziała cicho. – On jest taki zagubiony…

Spojrzałam na nią i zobaczyłam w jej oczach strach i samotność. Była młoda, ale już zmęczona życiem.

Wróciłam do domu i długo nie mogłam zasnąć. Myśli krążyły mi po głowie jak szalone ptaki: czy powinnam wybaczyć? Czy powinnam walczyć o nasze małżeństwo? A może lepiej odejść i zacząć nowe życie?

Dni mijały powoli. Andrzej wrócił do zdrowia, ale już nie do mnie. Spotykaliśmy się czasem na rodzinnych uroczystościach – urodzinach wnuków czy świętach Bożego Narodzenia. Było niezręcznie, ale starałam się być silna dla dzieci.

Magda urodziła syna – Michała. Andrzej był dumny i szczęśliwy jak nigdy dotąd. Patrzyłam na niego z mieszanką bólu i ulgi – wiedziałam już, że nie wróci do mnie.

Z czasem nauczyłam się żyć sama. Zaczęłam chodzić na zajęcia jogi, zapisałam się do klubu książki w bibliotece miejskiej. Poznałam nowych ludzi – samotne kobiety po przejściach, które tak jak ja próbowały odnaleźć sens życia na nowo.

Czasem spotykam Andrzeja na spacerze z Michałem w parku. Uśmiechamy się do siebie smutno – jakbyśmy oboje żałowali straconych lat.

Często zastanawiam się: czy można wybaczyć zdradę? Czy warto walczyć o coś, co już dawno umarło? A może lepiej nauczyć się kochać siebie na nowo?

A wy? Co byście zrobili na moim miejscu?