Czwartkowe spotkanie rodzinne: Decyzja, która podzieliła naszą rodzinę i serca

– Nie wierzę, że naprawdę to robicie – powiedziałam, czując jak głos mi drży, a serce wali jak młot. Siedzieliśmy przy dużym stole w salonie rodziców, gdzie jeszcze niedawno świętowaliśmy urodziny babci Zosi. Teraz jej portret patrzył na nas ze ściany, a atmosfera była tak gęsta, że można ją było kroić nożem.

Mama poprawiła okulary na nosie i spojrzała na mnie z niepokojem. – Marto, to nie jest łatwa decyzja dla nikogo z nas. Musimy być rozsądni.

Hazel – a właściwie Hania, bo tak naprawdę się nazywa, choć od liceum upiera się przy tym angielskim zdrobnieniu – siedziała naprzeciwko mnie z założonymi rękami i wzrokiem wbitym w stół. Wiem, że dla niej dom babci był tylko kolejną nieruchomością. Dla mnie to było miejsce dzieciństwa, zapach świeżych drożdżówek i ciepło dłoni babci.

Ojciec westchnął ciężko. – Dziewczyny, dom jest duży, ale wymaga remontu. My z mamą nie damy rady się tym zająć. Chcemy, żebyście wy zdecydowały, co dalej.

Poczułam, jak narasta we mnie bunt. – Przecież mówiłyście zawsze, że dom zostanie w rodzinie! Że będziemy tu przyjeżdżać z dziećmi…

Hania wzruszyła ramionami. – Marta, nie stać mnie na remont. Ty masz pracę w Warszawie, ja w Gdańsku. Kto tu będzie mieszkał? Lepiej sprzedać i podzielić się pieniędzmi.

Zacisnęłam pięści pod stołem. – Dla ciebie to tylko pieniądze? Dla mnie to wspomnienia! Babcia by tego nie chciała!

Mama zaczęła płakać cicho, a ojciec patrzył na nas bezradnie. Przez chwilę nikt się nie odzywał. W głowie miałam mętlik: czy naprawdę muszę walczyć o coś, co powinno być oczywiste?

Wróciłam myślami do dzieciństwa. Do letnich wieczorów na werandzie, kiedy babcia opowiadała nam bajki o swoim dzieciństwie w czasach wojny. Do zapachu jej perfum i dźwięku starego zegara w kuchni. Czy naprawdę mam pozwolić, by te wspomnienia zostały sprzedane razem z domem?

– Może mogłabym wziąć kredyt i wykupić twoją część? – zapytałam ostrożnie Hanię.

Spojrzała na mnie z ironią. – A stać cię będzie na raty i remont? Przecież sama ledwo wiążesz koniec z końcem po rozwodzie.

Zabolało. Wiedziała, gdzie uderzyć. Po rozstaniu z Pawłem zostałam sama z synem i kredytem na mieszkanie. Ale dom babci był dla mnie czymś więcej niż tylko nieruchomością.

Ojciec próbował załagodzić sytuację: – Może wynajmiemy dom komuś na kilka lat? Zobaczymy później…

Hania pokręciła głową. – Nie chcę czekać latami na jakieś pieniądze. Potrzebuję ich teraz.

Mama otarła łzy i spojrzała na mnie błagalnie. – Marta, może to rzeczywiście najlepsze wyjście? Sprzedamy dom, podzielimy się…

Wstałam gwałtownie od stołu. – Dla was to tylko liczby na koncie! Dla mnie to całe życie!

Wybiegłam do ogrodu, gdzie powietrze było ciężkie od zapachu jaśminu. Usiadłam na ławce pod jabłonią i rozpłakałam się jak dziecko. Przypomniałam sobie ostatnią rozmowę z babcią:

– Martusiu, pamiętaj, dom to nie tylko ściany i dach. To ludzie, którzy go tworzą.

Ale co zrobić, gdy ci ludzie przestają się rozumieć?

Po chwili usłyszałam kroki za sobą. To była Hania.

– Przepraszam, że tak wyszło – powiedziała cicho. – Ale ja naprawdę nie mam wyjścia. Mam długi po studiach, muszę spłacić kredyt za samochód…

Spojrzałam na nią przez łzy. – A ja mam tylko ten dom…

Usiadła obok mnie i przez chwilę milczałyśmy razem.

– Może powinnam była bardziej się postarać… Może gdybyśmy częściej tu przyjeżdżały…

– To nie twoja wina – odpowiedziałam cicho. – Po prostu życie nas rozdzieliło.

Wieczorem wróciłyśmy do stołu. Rodzice patrzyli na nas z nadzieją.

– Sprzedamy dom – powiedziałam w końcu drżącym głosem. – Ale chcę zabrać kilka rzeczy babci: jej zegar, albumy ze zdjęciami…

Mama przytuliła mnie mocno.

Po powrocie do Warszawy długo nie mogłam zasnąć. Przeglądałam stare zdjęcia z dzieciństwa i zastanawiałam się, czy można sprzedać dom bez sprzedawania wspomnień? Czy rodzina zawsze musi wybierać między sercem a rozsądkiem?

Może są rzeczy ważniejsze niż pieniądze… Ale czy ktoś jeszcze dziś tak myśli?