Czas naprawić błąd: Historia Weroniki i rodzinnego sekretu
— Co się stało? Wyglądasz jakbyś widziała ducha. — Mama przycisnęła ręce do piersi, zaniepokojona, wpatrując się we mnie. Stałam w progu, mokra od deszczu, z włosami przyklejonymi do twarzy. Próbowałam przełknąć ślinę, ale gardło miałam ściśnięte jakby ktoś zawiązał na nim supeł. Chciałam tylko przemknąć do swojego pokoju, zamknąć drzwi i udawać, że nic się nie stało. Ale mama zawsze wyczuwała, kiedy coś jest nie tak.
— Nic… po prostu zmokłam — wymamrotałam, patrząc w podłogę. Wiedziałam, że to kiepska wymówka. Mama podeszła bliżej, dotknęła mojej dłoni. Była zimna jak lód.
— Weronika, powiedz mi prawdę. — Jej głos był miękki, ale stanowczy. — Co wydarzyło się nad jeziorem?
Zacisnęłam powieki. Obraz sprzed godziny wrócił z całą mocą: ja i Bartek nad brzegiem jeziora, śmiech, potem kłótnia o głupstwo. Kamień rzucony w wodę. Mój telefon wyślizgujący się z ręki i wpadający do jeziora. Ale to nie telefon był problemem. To słowa, które padły później.
— Nic się nie stało — powtórzyłam cicho, ale mama już wiedziała, że kłamię.
— Weronika, proszę cię… — Jej oczy były pełne troski i strachu. — Nie możesz tak wracać do domu i udawać, że wszystko jest w porządku.
Zacisnęłam pięści. W głowie miałam chaos. Bartek powiedział mi wtedy coś, czego nie mogłam zapomnieć: „Nie masz odwagi powiedzieć prawdy nawet własnej matce”. Bolało. Bo miał rację.
Mama usiadła na schodach i patrzyła na mnie wyczekująco. Czułam jej wzrok na sobie jak ciężar.
— Pokłóciłam się z Bartkiem — powiedziałam w końcu. — O coś głupiego. I…
Zawahałam się. Czy powiedzieć jej wszystko? O tym, co usłyszałam przypadkiem? O tajemnicy, którą Bartek wykrzyczał mi w twarz?
— I co? — Mama nie odpuszczała.
— On powiedział… — głos mi się załamał — że tata nie wyjechał do pracy za granicę tak po prostu. Że… że wy go wyrzuciliście z domu.
W przedpokoju zapadła cisza tak gęsta, że aż dzwoniło mi w uszach. Mama pobladła.
— Kto ci to powiedział? — wyszeptała.
— Bartek. Usłyszał od swojej mamy. Dlaczego mi nie powiedziałaś?
Mama spuściła głowę. Przez chwilę wydawało mi się, że zaraz się rozpłacze.
— Chciałam cię chronić — powiedziała cicho. — Myślałam, że tak będzie lepiej.
Poczułam wściekłość i żal naraz. Przez tyle miesięcy żyłam w kłamstwie. Tęskniłam za tatą, pisałam do niego wiadomości, na które rzadko odpowiadał. Wierzyłam w bajkę o pracy za granicą.
— Lepiej dla kogo? Dla mnie czy dla ciebie? — zapytałam ostro.
Mama spojrzała na mnie z bólem w oczach.
— Dla nas wszystkich — szepnęła.
Nie wytrzymałam. Wybiegłam na schody prowadzące na piętro i zatrzasnęłam drzwi do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać tak głośno, jakby łzy mogły wypłukać ze mnie cały ten ból i rozczarowanie.
Przez następne dni unikałam mamy. W domu panowała cisza, której nikt nie miał odwagi przerwać. Bartek próbował do mnie pisać, ale nie odpowiadałam na jego wiadomości. Czułam się zdradzona przez wszystkich: przez mamę, przez tatę, przez Bartka.
W końcu przyszedł piątek wieczorem. Siedziałam przy oknie i patrzyłam na światła miasta odbijające się w kałużach po deszczu. Mama weszła do pokoju bez pukania.
— Weronika… musimy porozmawiać.
Odwróciłam wzrok.
— Nie chcę rozmawiać.
Usiadła obok mnie na łóżku.
— Wiem, że jesteś zła. Masz prawo być zła. Ale musisz wiedzieć prawdę.
Spojrzałam na nią nieufnie.
— Tata… miał problem z alkoholem — zaczęła powoli. — Przez lata próbowałam mu pomóc, ale on nie chciał pomocy. Kiedy zrobiło się naprawdę źle… musiałam podjąć decyzję dla dobra twojego i mojego.
Siedziałam nieruchomo, czując jak świat wali mi się na głowę.
— Dlaczego mi nie powiedziałaś?
Mama otarła łzę z policzka.
— Bałam się, że mnie znienawidzisz. Że będziesz miała do mnie żal za to, że rozbiłam rodzinę.
Poczułam ukłucie winy. Przez chwilę chciałam ją przytulić, ale byłam jeszcze zbyt zraniona.
— A tata? Gdzie on teraz jest?
— Mieszka u swojej siostry w Gdańsku. Próbuje się leczyć… ale to długa droga.
Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu.
— Przepraszam cię — wyszeptała mama — za to wszystko.
Nie odpowiedziałam od razu. W głowie miałam mętlik: żal do mamy mieszał się ze współczuciem dla niej i dla taty. Zrozumiałam jednak jedno: czas naprawić błąd.
Następnego dnia napisałam do Bartka: „Przepraszam za wszystko”. Odpisał niemal od razu: „Też przepraszam”.
Wieczorem zeszłam do kuchni i usiadłam naprzeciwko mamy.
— Może zadzwonimy razem do taty? — zapytałam cicho.
Mama uśmiechnęła się przez łzy i skinęła głową.
Czasem życie zmusza nas do tego, by spojrzeć prawdzie w oczy – nawet jeśli boli bardziej niż największe kłamstwo. Czy można odbudować zaufanie po tylu sekretach? Czy rodzina może być jeszcze rodziną po wszystkim? Może warto spróbować – bo jeśli nie teraz, to kiedy?