Zostawiłem rodzinę dla niej: Historia mojego upadku i próby odkupienia
— Michał, czy ty mnie w ogóle jeszcze kochasz? — głos Kasi drżał, a jej oczy były pełne łez. Stała w kuchni, trzymając w dłoniach kubek z herbatą, który już dawno wystygł. Nasz syn, Kuba, bawił się w swoim pokoju, nieświadomy napięcia, które wisiało w powietrzu. Patrzyłem na nią i nie potrafiłem odpowiedzieć. W głowie miałem tylko jedno imię: Lena.
Wszystko zaczęło się tak zwyczajnie. Miałem 21 lat, kiedy ożeniłem się z Kasią. Była dziewczyną z sąsiedztwa — ładna, uśmiechnięta, dobra. Wszyscy mówili, że jestem szczęściarzem. Szybko pojawił się Kuba i przez chwilę naprawdę wierzyłem, że to jest właśnie moje miejsce na ziemi. Ale potem zaczęło mnie nosić. Moi znajomi bawili się na imprezach, podróżowali, a ja siedziałem w domu i przewijałem pieluchy. Zaczęło mi brakować powietrza.
Pewnego dnia w pracy pojawiła się Lena. Była nową menedżerką projektu — piękna, pewna siebie, z błyskiem w oku i ciętym językiem. Miała coś w sobie, co sprawiało, że każdy chciał być blisko niej. Kiedy pierwszy raz spojrzała na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem, poczułem się jak nastolatek. Zacząłem zostawać po godzinach, tylko po to, żeby z nią rozmawiać. Rozmawialiśmy o wszystkim: o muzyce, książkach, marzeniach. Przy niej czułem się kimś wyjątkowym.
Kasia zauważyła zmianę niemal od razu. Przestałem wracać do domu na czas, byłem rozkojarzony, unikałem rozmów. — Michał, co się z tobą dzieje? — pytała coraz częściej. Ale ja już byłem gdzie indziej myślami. Z Lenką spotykaliśmy się po pracy na kawie, potem na drinku. Pewnego wieczoru nie wróciłem do domu wcale.
— Michał, masz rodzinę! — krzyczała Kasia przez telefon, kiedy wyznałem jej prawdę. — Masz syna! Jak możesz to zrobić?
Nie potrafiłem jej odpowiedzieć. Czułem się jak ktoś inny — jakbym nagle dostał nowe życie i nie chciał wracać do starego. Lena była wszystkim tym, czego mi brakowało: spontaniczna, inteligentna, piękna. Przy niej czułem się wolny.
Wyprowadziłem się z domu niemal z dnia na dzień. Kasia została sama z Kubą. Przez pierwsze tygodnie byłem jak w transie — nowe mieszkanie z Leną, wspólne śniadania, wyjazdy za miasto. Myślałem tylko o sobie i o niej. Zapomniałem o synu.
Minęły miesiące. Zaczęły się pierwsze kłótnie z Leną — o pracę, o pieniądze, o to, że nie jestem wystarczająco ambitny. Zaczęła mnie porównywać do swojego byłego partnera. Coraz częściej wracałem do pustego mieszkania i czułem się samotny.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie mama:
— Michał, Kasia jest w szpitalu. Kuba miał wysoką gorączkę przez kilka dni i ona już nie daje rady sama.
Pojechałem tam od razu. Zobaczyłem Kasię bladą i zmęczoną, a Kubę śpiącego na szpitalnym łóżku. Poczułem ukłucie w sercu — pierwszy raz od dawna.
— Michał… — Kasia spojrzała na mnie bez wyrzutów, tylko ze smutkiem. — On cię potrzebuje.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Próbowałem dotknąć dłoni Kuby, ale on odwrócił głowę.
Wróciłem do Leny tego wieczoru i powiedziałem jej o wszystkim.
— Michał, nie możesz żyć przeszłością — rzuciła chłodno. — Masz wybór: albo ja, albo twoja stara rodzina.
Zrozumiałem wtedy coś ważnego: przez cały ten czas uciekałem przed odpowiedzialnością i samym sobą. Myślałem tylko o własnych pragnieniach, nie widząc cierpienia innych.
Próbowałem wrócić do Kasi i Kuby, ale nie było już miejsca dla mnie w ich życiu tak łatwo jak kiedyś. Kasia była ostrożna, Kuba zamknięty w sobie.
Dziś mieszkam sam w małym mieszkaniu na Pradze. Pracuję dużo, czasem widuję się z Kubą na weekendy. Kasia ułożyła sobie życie na nowo — ma kogoś i wydaje się szczęśliwa.
Często zastanawiam się nad tym wszystkim: czy można naprawić błędy młodości? Czy człowiek zasługuje na drugą szansę po tym, jak zranił najbliższych? Może każdy z nas musi przejść przez swój upadek, żeby zrozumieć wartość tego, co naprawdę ważne?
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy gdybym mógł cofnąć czas, wybrałbym inaczej? A może właśnie te rany uczyniły mnie człowiekiem?