Zignorowana przy rodzinnym stole: Czy naprawdę jestem niewidzialna dla własnej matki?

– Aniu, podaj mi sól – usłyszałam głos mamy, choć siedziałam tuż obok niej. Sól stała dokładnie przede mną, ale mama nawet nie spojrzała w moją stronę. Zwróciła się do mojego młodszego brata, Pawła, który siedział po drugiej stronie stołu.

Paweł, jak zwykle, był w centrum uwagi. Opowiadał o swoim dniu w liceum, o tym, jak nauczycielka matematyki pochwaliła go za rozwiązanie zadania, którego nikt inny nie potrafił zrobić. Mama słuchała go z zachwytem, śmiała się z jego żartów i co chwilę dotykała jego ramienia. Ja siedziałam cicho, dłubiąc widelcem w ziemniakach.

– Mamo, mogę dostać jeszcze trochę surówki? – zapytałam cicho.

Mama nawet nie podniosła wzroku znad talerza Pawła.

– Pawełku, podaj Ani surówkę – rzuciła od niechcenia.

Poczułam, jak coś we mnie pęka. To nie był pierwszy raz. Od kiedy pamiętam, mama zawsze bardziej interesowała się Pawłem. Kiedy miałam osiem lat i dostałam piątkę z dyktanda, powiedziała tylko: „To dobrze”, po czym pobiegła do Pawła, który właśnie przewrócił się na rowerze i zdarł kolano. Kiedy miałam szesnaście lat i wygrałam konkurs recytatorski, nie przyszła na występ, bo Paweł miał wtedy mecz piłki nożnej.

Ale dziś… dziś to bolało bardziej niż zwykle. Może dlatego, że miałam za sobą ciężki dzień na uczelni. Może dlatego, że właśnie zerwał ze mną chłopak. Może dlatego, że po prostu miałam dość bycia niewidzialną.

– Wiesz co, mamo? – powiedziałam nagle głośniej niż zamierzałam. – Może powinnaś zacząć mówić do mnie bezpośrednio. Jestem tutaj.

W pokoju zapadła cisza. Paweł spojrzał na mnie zaskoczony, a mama uniosła brwi.

– O co ci chodzi, Aniu? Przecież rozmawiamy wszyscy razem – odpowiedziała chłodno.

– Nie, mamo. Ty rozmawiasz z Pawłem. Ja tu tylko siedzę.

Mama westchnęła i spojrzała na zegarek.

– Nie zaczynaj znowu tej rozmowy. Wiesz dobrze, że cię kocham. Po prostu Paweł ostatnio ma trudniejszy czas w szkole.

Poczułam łzy napływające do oczu. Trudniejszy czas? To ja właśnie straciłam chłopaka i ledwo zaliczyłam egzamin! Ale nie powiedziałam tego na głos. Wstałam od stołu i poszłam do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.

Leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit. Czułam się tak bardzo sama. Przypomniałam sobie wszystkie te chwile z dzieciństwa: jak mama tuliła Pawła po koszmarze sennym, a mnie mówiła „przestań płakać”, jak kupowała mu nowe buty do piłki, a ja dostawałam stare swetry po kuzynce. Czy naprawdę byłam dla niej tylko dodatkiem do Pawła?

Po godzinie usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

– Aniu? – To był tata. – Mogę wejść?

Skinęłam głową.

Usiadł na brzegu łóżka i przez chwilę milczał.

– Wiem, że jest ci ciężko – powiedział w końcu. – Twoja mama… ona czasem nie zauważa pewnych rzeczy. Ale to nie znaczy, że cię nie kocha.

– Tato, ja już nie wierzę w te słowa – odpowiedziałam drżącym głosem. – Gdyby mnie kochała, to by mnie widziała.

Tata westchnął i pogładził mnie po włosach.

– Może powinnaś jej to powiedzieć wprost?

– Próbowałam! Ona zawsze znajduje wymówkę dla Pawła albo mówi, że przesadzam.

Tata milczał przez chwilę.

– Czasem ludzie potrzebują czasu, żeby coś zrozumieć. Ale wiem jedno: jesteś wyjątkowa i zasługujesz na uwagę.

Po tej rozmowie długo nie mogłam zasnąć. Następnego dnia postanowiłam zrobić coś innego. Zamiast zamykać się w sobie lub wybuchać gniewem, postanowiłam… okazać mamie dobroć. Tak po prostu.

Po powrocie z uczelni kupiłam jej ulubione ciastka w cukierni i zrobiłam herbatę. Podeszłam do niej, gdy siedziała w kuchni nad rachunkami.

– Mamo… zrobiłam ci herbatę i przyniosłam ciastka – powiedziałam cicho.

Spojrzała na mnie zaskoczona.

– Och… dziękuję, Aniu – odpowiedziała niepewnie.

Usiadłyśmy razem przy stole. Przez chwilę panowała niezręczna cisza.

– Mamo… chciałabym ci coś powiedzieć – zaczęłam drżącym głosem. – Czasem czuję się niewidzialna przy tobie. Jakbyś bardziej kochała Pawła niż mnie.

Mama spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.

– Aniu… nigdy nie chciałam cię zranić…

– Ale ranisz mnie codziennie – przerwałam jej łagodnie. – Chciałabym poczuć się ważna dla ciebie. Chociaż raz.

Mama spuściła wzrok i przez dłuższą chwilę milczała.

– Masz rację – powiedziała w końcu cicho. – Chyba za bardzo skupiłam się na problemach Pawła… Przepraszam cię, Aniu.

Nie wiem, czy to była szczera zmiana czy tylko chwilowe poczucie winy. Ale tego wieczoru mama pierwszy raz od dawna zapytała mnie o mój dzień i naprawdę słuchała odpowiedzi.

Czy jeden gest może zmienić lata zaniedbań? Czy wystarczy wyciągnąć rękę do kogoś, kto przez lata cię ignorował? Czasem zastanawiam się: ile jeszcze razy będę musiała przypominać mamie, że istnieję?