Zdrada, która rozdarła moje życie: Historia Zosi

– Renia! Renia…! – mój głos drżał, a łzy spływały mi po policzkach, gdy ściskałam telefon tak mocno, że aż bolały mnie palce. – Co się stało? Mów wreszcie! Z Bartkiem coś nie tak? Zosiu, czemu milczysz? – Renia krzyczała w słuchawkę, jej głos był pełen niepokoju i troski. Próbowałam coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. – E-e-e… Wojtek… ach! – znowu zalałam się łzami, nie mogąc złapać tchu.

Renia była moją najlepszą przyjaciółką od podstawówki. Znałyśmy się jak łyse konie, razem przeżywałyśmy pierwsze miłości, rozczarowania i sukcesy. To do niej dzwoniłam zawsze, gdy świat walił mi się na głowę. Ale tym razem ból był inny, głębszy, jakby ktoś wyrwał mi serce i podeptał je na moich oczach.

– Co z Wojtkiem? Uległ wypadkowi? – Renia była już bliska paniki. Wyobraziłam sobie jej twarz – szeroko otwarte oczy, drżące usta. – Nie… – wyszeptałam w końcu. – On… on mnie zdradził. Z Anką.

Zapadła cisza. Tylko mój szloch i cichy szum w słuchawce. – Z Anką?! Twoją kuzynką Anką?!

Przytaknęłam, choć wiedziałam, że Renia tego nie widzi. Wspomnienia zaczęły napływać falami: święta u babci w Lublinie, wspólne zdjęcia na Instagramie, uśmiechy i żarty przy stole. Anka zawsze była tą „fajniejszą” – piękną, pewną siebie, przebojową. Ale nigdy nie sądziłam, że mogłaby zrobić mi coś takiego.

– Jak się dowiedziałaś? – zapytała Renia cicho.

– Przypadkiem… – zaczęłam opowiadać przez łzy. – Wczoraj wieczorem Wojtek zostawił telefon na stole. Przyszła wiadomość: „Tęsknię za tobą, kochanie”. Myślałam, że to do mnie… Ale potem zobaczyłam zdjęcie. To była Anka. W bieliźnie. Napisała: „Nie mogę się doczekać naszego spotkania”.

Renia zaklęła pod nosem. Poczułam się jeszcze gorzej.

– Zosiu… co zamierzasz zrobić?

Nie wiedziałam. Wszystko we mnie krzyczało: „Rzuć go! Wyrzuć z domu! Powiedz wszystkim!” Ale miałam w głowie obraz naszego synka Bartka, który spał wtedy spokojnie w swoim pokoju. Miał dopiero cztery lata. Jak miałabym mu powiedzieć, że tata już nie wróci?

Wojtek wrócił późno tej nocy. Udawałam, że śpię, ale serce waliło mi jak młotem. Rano zachowywał się normalnie – zrobił kawę, pocałował mnie w czoło. Patrzyłam na niego i czułam obrzydzenie. Jak mógł? Jak mógł spojrzeć mi w oczy po tym wszystkim?

Wieczorem zebrałam się na odwagę.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo.

Wojtek spojrzał na mnie zaskoczony.

– O co chodzi?

– O Ankę.

Zbladł. Przez chwilę myślałam, że zemdleje.

– Zosiu… to nie tak…

– To jak?! – krzyknęłam. – Przypadkiem się pocałowaliście? Przypadkiem wysyła ci zdjęcia w bieliźnie?!

Wojtek spuścił głowę.

– To był błąd… Ja… Ja nie wiem, co się stało… Byłem pijany… To nic nie znaczyło…

– Nic nie znaczyło?! Dla mnie znaczy wszystko! – łzy znowu napłynęły mi do oczu.

Wojtek próbował mnie objąć, ale odepchnęłam go z całej siły.

– Wynoś się! – krzyknęłam przez łzy.

Wyszedł bez słowa. Bartek obudził się od hałasu i przyszedł do kuchni z ulubionym misiem pod pachą.

– Mama, gdzie tata?

Zamarłam. Jak miałam mu to wyjaśnić?

– Tata musiał wyjść na chwilę, kochanie – powiedziałam cicho i przytuliłam go mocno.

Przez następne dni żyłam jak w transie. Mama dzwoniła codziennie, pytając, czy wszystko w porządku. Kłamałam jak z nut: „Tak, wszystko dobrze”. Nie chciałam nikomu mówić prawdy. Wstydziłam się. Bałam się oceny rodziny i znajomych.

Anka przysłała mi wiadomość: „Przepraszam. To był błąd. Nie chciałam cię skrzywdzić”.

Nie odpisałam jej nic. W głowie miałam tylko jedno pytanie: dlaczego? Dlaczego osoba z rodziny mogła zrobić coś takiego?

Renia przyjechała do mnie po tygodniu.

– Musisz coś postanowić – powiedziała stanowczo. – Nie możesz tak żyć w zawieszeniu.

Wiedziałam, że ma rację. Ale każda decyzja wydawała się zła. Rozwód? Bartek straci ojca na co dzień. Wybaczyć? Czy potrafiłabym jeszcze zaufać Wojtkowi?

Wieczorem usiadłam sama przy stole i patrzyłam na zdjęcie naszej trójki z wakacji nad morzem. Uśmiechaliśmy się wszyscy szeroko do obiektywu. Byliśmy szczęśliwi… czy tylko mi się wydawało?

Wojtek próbował się ze mną kontaktować. Pisał wiadomości: „Tęsknię za tobą i Bartkiem”, „Proszę, daj mi szansę”. Przyszedł nawet pod blok z bukietem róż. Nie otworzyłam drzwi.

Mama dowiedziała się wszystkiego od ciotki Jadzi (oczywiście!). Zadzwoniła do mnie roztrzęsiona:

– Zosiu! Dlaczego nic nie mówiłaś? Przecież nie jesteś sama!

Zaczęłam płakać do słuchawki jak dziecko.

– Mamo… ja nie wiem, co robić…

Mama przyjechała następnego dnia i zabrała Bartka na spacer. Siedziałam sama w pustym mieszkaniu i czułam się jak cień człowieka.

Wieczorem zadzwoniła Anka.

– Zosia… proszę cię… możemy porozmawiać?

Nie chciałam jej słuchać, ale coś kazało mi odebrać telefon.

– Czego chcesz?

– Chcę cię przeprosić… To był najgorszy błąd mojego życia… Nie wiem, co we mnie wstąpiło… Wojtek był dla mnie tylko chwilą słabości… Proszę cię, wybacz mi kiedyś…

Rozłączyłam się bez słowa.

Minęły dwa miesiące. Wojtek wynajął kawalerkę na drugim końcu miasta i widywał Bartka raz w tygodniu. Ja powoli uczyłam się żyć na nowo – sama ze sobą i z moim bólem.

Czasem zastanawiam się: czy można wybaczyć zdradę? Czy da się odbudować zaufanie po czymś takim? A może lepiej nauczyć się żyć z raną i nigdy już nie pozwolić nikomu podejść zbyt blisko? Co wy byście zrobili na moim miejscu?