Zbyt późno zrozumiałem, co naprawdę straciłem – historia Pawła, który chciał wrócić do pierwszej żony

– Paweł, powiedz mi szczerze: czy ty w ogóle mnie jeszcze kochasz? – Magda patrzyła na mnie z oczami pełnymi łez i gniewu. Siedzieliśmy przy kuchennym stole w naszym nowym mieszkaniu na warszawskim Ursynowie. Był piątek wieczór, a ja po raz kolejny wróciłem późno z pracy, z głową pełną myśli, które nie miały nic wspólnego z Magdą.

Zamiast odpowiedzieć, spuściłem wzrok na filiżankę kawy. W głowie miałem tylko jedno imię: Ania. Moja pierwsza żona. I Zosia – nasza córka, której śmiech słyszałem w snach.

Magda westchnęła ciężko. – Znowu o niej myślisz, prawda? O Ani? – Jej głos był cichy, ale wyczułem w nim nutę desperacji.

Nie potrafiłem zaprzeczyć. Od miesięcy czułem się jak widmo we własnym życiu. Z Magdą wszystko miało być nowe, lepsze. Była młodsza ode mnie o dziesięć lat, pełna energii i planów na przyszłość. Ale im bardziej próbowałem się w to zaangażować, tym bardziej tęskniłem za tym, co zostawiłem za sobą.

Pamiętam dzień, w którym odszedłem od Ani. Kłóciliśmy się coraz częściej – o pieniądze, o wychowanie Zosi, o to, że nie mamy już dla siebie czasu. Wtedy pojawiła się Magda – koleżanka z pracy, która słuchała mnie bez oceniania i patrzyła na mnie tak, jak Ania patrzyła na początku naszego małżeństwa. Myślałem, że to szansa na nowe życie. Myliłem się.

– Paweł, ja nie chcę być tylko tą drugą – powiedziała Magda drżącym głosem. – Jeśli nie potrafisz zapomnieć o Ani, to powiedz mi to teraz. Nie chcę żyć w kłamstwie.

Wstałem od stołu i podszedłem do okna. Za szybą padał deszcz, a światła miasta rozmazywały się w mokrych kałużach. Przypomniałem sobie ostatni raz, kiedy widziałem Zosię – miała wtedy siedem lat i rysowała dla mnie laurkę na Dzień Ojca. „Tato, wrócisz do domu?” – zapytała wtedy cicho. Nie potrafiłem jej odpowiedzieć.

Magda podeszła do mnie i dotknęła mojej ręki. – Paweł… ja cię kocham. Ale nie będę walczyć z duchem twojej przeszłości.

Nie spałem tej nocy. Przewracałem się z boku na bok, analizując każdy moment mojego życia z Anią i Zosią. Przypomniałem sobie nasze wspólne wakacje nad Bałtykiem, pierwsze kroki Zosi, wieczory spędzone na rozmowach o przyszłości. I przypomniałem sobie też wszystkie błędy – moją nieobecność, ucieczkę w pracę, brak wsparcia dla Ani.

Następnego dnia zadzwoniłem do Ani. Odebrała po kilku sygnałach.

– Czego chcesz? – Jej głos był chłodny.

– Chciałem… zapytać, jak się czujecie z Zosią.

– Dobrze. Zosia ma jutro przedstawienie w szkole. Pytała o ciebie.

Zamilkłem na chwilę.

– Mogę przyjść?

– To już nie jest twoje miejsce, Paweł – odpowiedziała cicho. – Ale jeśli chcesz zobaczyć Zosię… przyjdź.

W niedzielę poszedłem do szkoły Zosi. Siedziałem z tyłu sali i patrzyłem, jak moja córka recytuje wiersz o rodzinie. Kiedy skończyła i spojrzała na mnie z uśmiechem, poczułem ukłucie w sercu. Po przedstawieniu podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję.

– Tato! Myślałam, że nie przyjdziesz!

Objąłem ją mocno i poczułem łzy napływające do oczu.

Ania stała obok i patrzyła na nas z dystansem.

– Paweł… co ty właściwie chcesz zrobić? – zapytała po chwili.

Nie potrafiłem odpowiedzieć od razu. Wiedziałem tylko jedno: tęskniłem za rodziną bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Wieczorem wróciłem do mieszkania na Ursynowie. Magda siedziała na kanapie i czytała książkę. Spojrzała na mnie pytająco.

– Byłeś u Ani?

Przytaknąłem.

– I co teraz?

Usiadłem obok niej i przez chwilę milczeliśmy.

– Magda… ja cię skrzywdziłem. Próbowałem zacząć nowe życie, ale nie potrafię zapomnieć o tym starym. Kocham Zosię i… chyba nadal kocham Anię.

Magda odwróciła wzrok i zaczęła płakać cicho.

– Wiesz co jest najgorsze? – powiedziała przez łzy. – Że ja naprawdę wierzyłam, że możemy być szczęśliwi.

Nie miałem siły jej pocieszać. Wiedziałem, że muszę podjąć decyzję – zostawić Magdę i spróbować odbudować rodzinę z Anią i Zosią albo zostać tu i próbować żyć dalej z poczuciem straty.

Przez kolejne dni chodziłem jak cień. W pracy nie mogłem się skupić, w domu panowała cisza przerywana tylko szlochaniem Magdy za zamkniętymi drzwiami sypialni.

W końcu zebrałem się na odwagę i pojechałem do Ani.

– Chciałbym spróbować jeszcze raz – powiedziałem jej prosto w oczy. – Wiem, że zawiodłem was obie. Ale chcę być ojcem dla Zosi i mężem dla ciebie… jeśli mi pozwolisz.

Ania długo milczała.

– Paweł… nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć. Ale Zosia cię potrzebuje. Możesz być jej ojcem bez względu na to, co będzie między nami.

Wyszedłem stamtąd z ciężkim sercem. Wiedziałem już jedno: nie da się cofnąć czasu ani naprawić wszystkiego jednym gestem czy słowem przeprosin.

Dziś siedzę sam w pustym mieszkaniu i zastanawiam się nad swoim życiem. Czy naprawdę można odzyskać to, co się straciło przez własną głupotę? Czy każdy zasługuje na drugą szansę?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu? Czy warto walczyć o rodzinę nawet wtedy, gdy wszystko wydaje się stracone?