Wstanę, żeby nikomu nie oddać! Historia babci Zofii i dziadka Władka
Leżałam odwrócona do ściany, słysząc jak czajnik zaczyna gwizdać w kuchni. Przez szparę w drzwiach docierał do mnie zapach parzonej herbaty i cichy szelest kroków Władka. Mój mąż zawsze był cichy, ale dziś jego obecność ciążyła mi jak nigdy. Czułam się jak cień samej siebie — osłabiona, bez sił, z sercem ciężkim jak kamień. Przez ostatnie dni nie miałam nawet ochoty spojrzeć przez okno na nasz ogród, który kiedyś był moją dumą. Wszystko we mnie krzyczało: „Zofia, już dość! Już nie musisz walczyć!”
Ale wtedy usłyszałam jego głos. — Zosiu, zrobiłem ci herbatę. Może wypijesz chociaż kilka łyków? — zapytał łagodnie, jakby nic się nie stało. Jakby nie wiedział, że od tygodnia nie śpię po nocach przez te plotki, które rozniosły się po całej wsi.
— Nie chcę — odpowiedziałam cicho, nawet nie odwracając głowy. Bałam się, że jeśli spojrzę mu w oczy, zobaczę tam potwierdzenie moich najgorszych obaw.
Władek westchnął ciężko i usiadł na krześle przy łóżku. — Zosiu, przecież wiesz, że to nieprawda…
Zacisnęłam powieki. Słowa są niczym wobec tego, co widziałam kilka dni temu na przystanku autobusowym. On i ta nowa wdowa z końca ulicy — Helena. Śmiali się razem, a ona dotknęła jego ramienia tak lekko, jakby byli kochankami. Od tamtej pory nie mogłam przestać o tym myśleć.
— Wszyscy mówią… — zaczęłam, ale głos mi się załamał.
— Ludzie zawsze będą gadać — przerwał mi stanowczo. — Ale ja ci przysięgałem wierność i nigdy cię nie zdradziłem.
Chciałam mu uwierzyć. Naprawdę chciałam. Ale coś we mnie pękło. Przez całe życie byłam silna — wychowałam troje dzieci, pracowałam na dwóch etatach, dbałam o dom i ogród. Ale teraz czułam się jak stara, bezużyteczna kobieta, którą można łatwo zastąpić młodszą i ładniejszą.
Przez kolejne dni leżałam w łóżku, udając chorobę. Dzieci przychodziły i wychodziły, szeptały coś do siebie na korytarzu. Wnuczka Ania próbowała mnie rozśmieszyć, ale nawet jej uśmiech nie był w stanie przebić się przez mur żalu i zazdrości.
Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę Władka z naszym synem Piotrem:
— Tato, co się dzieje z mamą? Nigdy jej takiej nie widziałem…
— Synu, czasem człowiekowi wydaje się, że wszystko już stracił… Ale ja jej nie zostawię. Nigdy.
Te słowa uderzyły mnie mocniej niż cokolwiek innego. Czy naprawdę byłam aż tak ślepa? Czy pozwoliłam plotkom zniszczyć to, co budowaliśmy przez czterdzieści lat?
Następnego ranka usłyszałam dzwonek do drzwi. To była Helena. Przyszła z ciastem i uśmiechem na ustach.
— Dzień dobry, pani Zofio! Przyniosłam sernik…
Nie miałam siły jej odprawić. Władek zaprosił ją do kuchni i zaczęli rozmawiać. Słyszałam ich śmiech i czułam, jak narasta we mnie gniew.
„Wstanę — żeby nikt się nie cieszył!” — pomyślałam nagle z całą mocą. Nie dam satysfakcji ani Helenie, ani nikomu innemu! To mój dom, mój mąż i moja rodzina!
Z trudem podniosłam się z łóżka. Każdy ruch sprawiał ból, ale gniew dawał mi siłę. Otworzyłam drzwi do kuchni i stanęłam w progu.
— Dzień dobry, pani Heleno — powiedziałam chłodno. — Dziękuję za sernik, ale dziś nie mamy ochoty na gości.
Helena zmieszała się i szybko pożegnała. Władek spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
— Zosiu…
— Nie chcę już słuchać plotek ani patrzeć na twoje uśmiechy do innych kobiet! Jeśli coś jest między wami, powiedz mi to teraz!
Władek podszedł do mnie i objął mnie mocno.
— Zosiu, kocham tylko ciebie. Helena jest samotna i szuka towarzystwa, ale dla mnie liczy się tylko nasza rodzina.
Poczułam łzy napływające do oczu. Przez chwilę staliśmy tak w milczeniu.
Wieczorem zadzwoniła córka Marta:
— Mamo, słyszałam od sąsiadki…
— Nie słuchaj sąsiadek! — przerwałam jej stanowczo. — W naszej rodzinie wszystko jest w porządku.
Po raz pierwszy od wielu dni poczułam ulgę. Może nie jestem już młoda ani piękna jak kiedyś, ale mam coś ważniejszego — rodzinę i godność.
Dziś siedzę przy oknie i patrzę na ogród. Władek podlewa kwiaty, a wnuczka Ania biega po trawie z psem. Życie toczy się dalej.
Czasem zastanawiam się: ile razy pozwalamy plotkom i zazdrości zatruć nasze życie? Czy warto walczyć o miłość nawet wtedy, gdy wszystko wydaje się stracone? Może właśnie wtedy rodzi się prawdziwa siła kobiety…