„Wreszcie sprzedać mieszkanie i podzielić pieniądze na trzy części” – historia matki, która musiała wybrać między domem a rodziną

– Wreszcie sprzedać mieszkanie i podzielić pieniądze na trzy części – powiedziała mi ostatnio moja własna córka. Powiedziała to tak spokojnie, jakby chodziło o zwykłe porządki w szafie, a nie o wyrwanie mnie z miejsca, w którym mieszkałam przez czterdzieści lat. Stała w kuchni, oparta o blat, z filiżanką kawy w dłoni. Jej głos był cichy, ale stanowczy. Patrzyłam na nią, na jej zmęczone oczy i lekko drżące palce. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie słowa.

– Mamo, ile jeszcze będziemy we troje gnieździć się w tej wynajmowanej kawalerce? – zaczęła. – Przecież to nie ma sensu. Ty masz tu tyle miejsca sama…

Zrobiło mi się duszno. Przez głowę przetoczyły się obrazy: ślub z Markiem, narodziny dzieci, pierwsze kroki Asi i Pawła na tym parkiecie, śmiech przy stole podczas Wigilii, zapach świeżo upieczonego chleba. Każdy kąt tego mieszkania był przesiąknięty wspomnieniami. Jak mogłabym to wszystko zostawić?

– Asiu… – zaczęłam niepewnie. – To jest mój dom. Nasz dom…

– Ale już nie nasz – przerwała mi ostro. – Paweł mieszka w Gdańsku, ja z Michałem i Olą tułamy się po wynajętych mieszkaniach. Ty siedzisz tu sama w trzech pokojach. To nie jest sprawiedliwe.

Poczułam ukłucie żalu. Czy naprawdę byłam dla nich ciężarem? Czy moje przywiązanie do tego miejsca było egoizmem? Przecież całe życie starałam się być dobrą matką. Odkładałam na bok własne potrzeby, żeby im było lepiej. Teraz miałam oddać ostatnią rzecz, która jeszcze należała do mnie?

Nocą nie mogłam spać. Wpatrywałam się w sufit, słuchając tykania zegara. Wspominałam Marka – jak zawsze powtarzał: „Dom to nie ściany, tylko ludzie”. Ale co jeśli tych ludzi już nie ma? Paweł dzwonił rzadko, Asia była wiecznie zabiegana. Zostawały mi tylko te ściany.

Następnego dnia zadzwonił Paweł.

– Mamo, Asia mówiła mi o tej sprawie…

– I co ty o tym sądzisz? – zapytałam cicho.

– Nie wiem… – zawahał się. – Z jednej strony rozumiem Asię. Z drugiej… to twoje mieszkanie. Nikt nie powinien cię zmuszać do niczego.

W jego głosie słyszałam jednak nutę nadziei. Może liczył na swoją część pieniędzy? Może chciałby spłacić kredyt? Zawsze był pragmatyczny.

Przez kolejne dni Asia coraz częściej dzwoniła lub wpadała „na chwilę”. Przynosiła katalogi z ofertami mieszkań, wyliczała potencjalne zyski ze sprzedaży.

– Mamo, pomyśl o sobie! – przekonywała. – Za te pieniądze możesz kupić sobie coś mniejszego, nowoczesnego. Będziesz miała mniej sprzątania, niższe rachunki…

Ale ja nie chciałam nowoczesności. Chciałam tego starego fotela pod oknem, skrzypiącej podłogi i widoku na park, gdzie bawiły się moje wnuki.

Pewnego wieczoru przyszła do mnie Ola – moja wnuczka. Miała dwanaście lat i oczy pełne troski.

– Babciu… mama mówi, że będziemy mieli nowe mieszkanie. Ale ja nie chcę! Ja lubię tu przychodzić…

Przytuliłam ją mocno. Poczułam łzy napływające do oczu.

– Kochanie, czasem dorośli muszą podejmować trudne decyzje…

Ale czy naprawdę muszą?

Wkrótce zaczęły się kłótnie. Asia była coraz bardziej zirytowana moim oporem.

– Myślisz tylko o sobie! – krzyczała pewnego dnia przez telefon. – Nigdy nie potrafiłaś postawić się na naszym miejscu!

To bolało najbardziej. Czy naprawdę byłam aż tak ślepa na ich potrzeby?

Zaczęłam rozmawiać z sąsiadką, panią Krystyną.

– Wie pani co? – westchnęła Krystyna. – Moja córka też chciała sprzedać nasze mieszkanie po śmierci męża. Ale ja powiedziałam: „Nie oddam wspomnień za żadne pieniądze”.

Te słowa dźwięczały mi w głowie przez kolejne dni.

W końcu zebrałam rodzinę na wspólnej kolacji. Atmosfera była napięta jak struna.

– Chcę was wysłuchać – powiedziałam drżącym głosem. – Ale proszę… wysłuchajcie też mnie.

Asia zaczęła mówić o swoich problemach finansowych, o tym jak trudno jest jej zapewnić Oli normalne warunki do życia. Paweł mówił o kredycie i pracy na dwa etaty.

Słuchałam ich uważnie. Widziałam ich zmęczenie i frustrację.

– Rozumiem wasze argumenty – powiedziałam w końcu. – Ale to mieszkanie to całe moje życie. Jeśli mam je sprzedać… chcę mieć pewność, że robimy to razem, a nie przeciwko sobie.

Zapadła cisza.

Ostatecznie ustaliliśmy, że dam sobie czas do końca roku na podjęcie decyzji. Asia obiecała przestać naciskać, Paweł zadeklarował pomoc przy ewentualnej przeprowadzce.

Od tamtej pory codziennie patrzę na swoje mieszkanie inaczej. Każdy przedmiot wydaje się ważniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Czasem myślę: może rzeczywiście powinnam zrobić ten krok? Może dom to nie ściany…

Ale czy można sprzedać własne wspomnienia? Czy można podzielić życie na trzy części?

Czasem zastanawiam się: czy rodzina to tylko rachunek ekonomiczny? A może powinniśmy nauczyć się rozmawiać o swoich potrzebach bez ranienia tych, których kochamy najbardziej?