Tydzień, który zamienił się w miesiące – jak zostałam niewidzialną babcią w domu własnej córki
– Mamo, czy możesz przyjechać do nas na tydzień? – głos Oli w słuchawce był napięty, niemal błagalny. – Mam egzaminy, Kuba jest chory, Tomek w delegacji… Nie dam rady sama.
Nie zastanawiałam się ani chwili. Spakowałam walizkę, wrzuciłam do niej kilka swetrów, książkę i ulubiony kubek. W ostatniej chwili chwyciłam też fartuch – ot, na wszelki wypadek. Nie wiedziałam jeszcze, że ten fartuch stanie się moim codziennym mundurem na długie miesiące.
Kiedy weszłam do mieszkania Oli, Kuba rzucił mi się na szyję z okrzykiem: „Babciu!” Poczułam ciepło w sercu. Ola wyglądała na wykończoną – podkrążone oczy, włosy związane byle jak. – Dziękuję, mamo. Jesteś moim wybawieniem – wyszeptała, przytulając mnie mocno.
Pierwszy dzień minął szybko. Karmiłam Kubę, czytałam mu bajki, układałam klocki. Ola zamknęła się w pokoju z notatkami. Wieczorem usiadłyśmy razem przy herbacie. – Mamo, nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła – powiedziała cicho. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam ją po dłoni.
Ale tydzień minął, a Ola nie wspominała o moim powrocie. – Egzaminy się przeciągnęły, mamo… Zostań jeszcze kilka dni? – prosiła. Zostałam.
Dni zaczęły zlewać się w jedno. Rano śniadanie dla wszystkich, potem spacer z Kubą, pranie, gotowanie obiadu, sprzątanie. Ola coraz częściej zamykała się w swoim pokoju, a ja stawałam się niewidzialna – byłam tylko babcią od wszystkiego.
Wieczorami siadałam sama w kuchni z herbatą i patrzyłam przez okno na światła miasta. Tęskniłam za swoim mieszkaniem, za ciszą i własnym łóżkiem. Ale kiedy patrzyłam na Kubę śpiącego spokojnie z pluszowym misiem pod pachą, serce mi miękło.
Tomek wrócił z delegacji po dwóch tygodniach. – O, mama jeszcze tu? – rzucił zdziwiony, zdejmując buty. Ola spojrzała na mnie niepewnie. – Mama bardzo nam pomaga…
Z czasem zaczęłam czuć się jak cień we własnej rodzinie. Ola i Tomek rozmawiali o swoich sprawach przy kolacji, a ja zbierałam talerze i zmywałam naczynia. Kuba coraz częściej wołał mnie do zabawy zamiast rodziców. Czułam wdzięczność Oli, ale też jej rosnącą obojętność wobec moich potrzeb.
Pewnego wieczoru usłyszałam ich rozmowę przez uchylone drzwi:
– Ola, ile jeszcze twoja mama tu będzie?
– Nie wiem… Przecież pomaga nam z Kubą.
– Ale to już trwa miesiąc! Może powinniśmy jej podziękować?
– Sama nie wiem…
Zrobiło mi się przykro. Czy naprawdę stałam się tylko darmową opiekunką i sprzątaczką? Czy nikt nie widzi, że też mam swoje życie?
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Olą.
– Olu, musimy porozmawiać – zaczęłam niepewnie.
– Coś się stało? – zapytała zaniepokojona.
– Kocham Kubę i ciebie, ale nie mogę tu być wiecznie. Mam swoje życie, swoje sprawy…
Ola spuściła wzrok.
– Wiem, mamo… Przepraszam. Tak bardzo się przyzwyczaiłam do twojej pomocy…
– Rozumiem cię, ale musisz nauczyć się radzić sobie sama. Ja też chcę być babcią, a nie służącą.
Ola rozpłakała się. Przytuliłyśmy się długo w milczeniu.
Wieczorem Tomek podszedł do mnie niepewnie:
– Pani Aniu… Dziękujemy za wszystko. Naprawdę doceniamy to, co pani dla nas zrobiła.
Uśmiechnęłam się smutno.
– Czasem trzeba umieć powiedzieć „dość”, nawet najbliższym.
Spakowałam walizkę tego samego wieczoru. Kuba płakał i tulił się do mnie mocno.
– Babciu, nie wyjeżdżaj!
– Kochanie, będę cię odwiedzać często. Ale twoja mama i tata muszą nauczyć się być rodzicami bez mojej pomocy.
Wróciłam do swojego mieszkania zmęczona i pełna sprzecznych uczuć. Z jednej strony czułam ulgę i wolność, z drugiej – smutek i żal.
Czy dobrze zrobiłam? Czy można kochać rodzinę i jednocześnie dbać o siebie? Ile można poświęcić dla bliskich, zanim całkiem straci się siebie?
Czasem myślę: czy jestem egoistką? A może po prostu kobietą, która w końcu odważyła się postawić granice? Jak wy byście postąpili na moim miejscu?