„Twój mąż, kochana, przyprowadza inną, gdy cię nie ma”. Historia zdrady, która rozdarła moją rodzinę

– Aniu, muszę ci coś powiedzieć… – głos pani Haliny, mojej sąsiadki z naprzeciwka, drżał, jakby bała się własnych słów. Stałyśmy na klatce schodowej, a ja czułam, jak serce podchodzi mi do gardła. – Twój mąż… on… przyprowadza do waszego mieszkania inną kobietę, kiedy cię nie ma. Widziałam to dwa razy.

Zamarłam. Przez chwilę miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. W głowie dudniło mi tylko jedno pytanie: „Dlaczego? Dlaczego właśnie teraz?”

Wróciłam do mieszkania jak automat. Klucz ledwo trafił do zamka. W środku panowała cisza, tylko zegar na ścianie tykał niemiłosiernie głośno. Michał był w pracy. Nasza córka, Zosia, bawiła się w swoim pokoju. Usiadłam na kanapie i przez długą chwilę patrzyłam w pustkę.

Czy to możliwe? Przecież Michał zawsze był taki… przewidywalny. Od dziesięciu lat razem, od siedmiu po ślubie. Zawsze powtarzał, że rodzina jest najważniejsza. Ale ostatnio coś się zmieniło – coraz częściej wracał późno, coraz rzadziej patrzył mi w oczy.

Wieczorem Michał wrócił jak zwykle – zmęczony, z torbą na ramieniu. – Cześć – rzucił krótko i poszedł do łazienki. Patrzyłam na niego uważnie. Czy naprawdę mogłam go nie znać?

– Michał… – zaczęłam niepewnie, gdy usiadł do kolacji. – Wszystko u ciebie w porządku?

– Tak, a czemu pytasz? – spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.

– Po prostu… ostatnio jesteś jakiś inny.

Wzruszył ramionami i zajął się jedzeniem. Nie miałam odwagi powiedzieć mu o rozmowie z panią Haliną. Zamiast tego całą noc przewracałam się z boku na bok, słuchając jego spokojnego oddechu.

Następnego dnia zadzwoniłam do mojej mamy.

– Mamo… czy tata kiedykolwiek cię zdradził? – zapytałam bez ogródek.

Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.

– Aniu… co się dzieje?

Opowiedziałam jej wszystko. Mama westchnęła ciężko.

– Ludzie czasem popełniają błędy. Ale zanim coś zrobisz, upewnij się, że to prawda.

Przez kolejne dni żyłam jak w zawieszeniu. Obserwowałam Michała, szukałam znaków. Zaczął częściej wychodzić „na siłownię”, a jego telefon stał się dla mnie tajemnicą nie do zdobycia.

W końcu nie wytrzymałam. Postanowiłam sprawdzić sama.

Pewnego popołudnia wróciłam wcześniej z pracy i schowałam się na klatce schodowej. Serce waliło mi jak młotem. Po godzinie zobaczyłam ją – młodą kobietę o długich rudych włosach, w eleganckim płaszczu. Michał otworzył jej drzwi i wpuścił do środka.

Nie wiem, jak długo stałam pod drzwiami. W końcu weszłam do mieszkania. Usłyszałam ich śmiech z kuchni.

– Michał! – krzyknęłam, a mój głos odbił się echem po ścianach.

Zamarli oboje. Kobieta spojrzała na mnie przestraszona.

– Aniu… to nie tak… – zaczął Michał, ale nie pozwoliłam mu skończyć.

– Kim ona jest?!

Kobieta wybiegła z mieszkania bez słowa. Michał został sam ze mną i moją wściekłością.

– To koleżanka z pracy… mieliśmy tylko omówić projekt…

– W naszym domu? Pod moją nieobecność? – łzy napływały mi do oczu.

Michał spuścił głowę.

– Przepraszam… nie powinienem był tego robić za twoimi plecami.

Przez kolejne dni unikaliśmy siebie nawzajem. Zosia wyczuwała napięcie i coraz częściej pytała: „Mamo, dlaczego jesteś smutna?”

Nie wiedziałam, co robić. Z jednej strony chciałam wierzyć Michałowi, z drugiej – coś we mnie pękło. Każdy jego gest wydawał mi się podejrzany.

Pewnej nocy usiadłam przy stole i zaczęłam pisać list:

„Michał,
Nie wiem już, kim jesteśmy dla siebie. Czuję się zdradzona i samotna. Potrzebuję czasu, żeby to wszystko przemyśleć.”

Zostawiłam list na stole i wyjechałam z Zosią do mamy na wieś.

Tam mogłam wreszcie oddychać pełną piersią. Mama tuliła mnie jak za dawnych lat, a Zosia biegała po ogrodzie z kuzynami.

Po tygodniu Michał przyjechał po nas.

– Aniu… proszę cię, wróćmy do domu. Popełniłem błąd, ale nie zdradziłem cię fizycznie. Byłem głupi, szukałem uwagi gdzie indziej zamiast rozmawiać z tobą.

Patrzyłam mu w oczy i widziałam w nich szczerość… ale też strach przed samotnością.

– Nie wiem, czy potrafię ci jeszcze zaufać – powiedziałam cicho.

Mama spojrzała na mnie znacząco:

– Czasem trzeba pozwolić komuś naprawić swój błąd… ale nigdy nie zapominaj o sobie.

Wróciliśmy do domu. Przez kolejne miesiące próbowaliśmy odbudować nasze małżeństwo – rozmowy u psychologa, wspólne spacery, szczere wyznania bólu i żalu. Były dni lepsze i gorsze. Czasem myślę, że już nigdy nie będziemy tacy jak dawniej.

Dziś patrzę na Michała inaczej – widzę w nim człowieka ze słabościami, a nie ideał z moich marzeń. Zosia dorasta i coraz częściej pyta o miłość i zaufanie.

Czasem siadam wieczorem przy oknie i pytam samą siebie: czy można naprawdę wybaczyć zdradę serca? Czy warto walczyć o rodzinę za wszelką cenę? Co wy byście zrobili na moim miejscu?